Ze szkoły podstawowej w Birmingham rodzice zaczęli masowo zabierać dzieci. Powód? Nauczyciel, który nie ukrywa swojego homoseksualizmu, chciał prowadzić zajęcia uczące tolerancji do osób LGBT+. Po licznych protestach ze strony rodziców zajęcia ostatecznie przerwano.
Program do zajęć pod nazwą "No Outsiders" napisał nauczyciel Andrew Moffat. Męzczyzna nie ukrywa, że jest gejem i chciałby nauczyć dzieci tolerancji dla takich osób jak on.
Gdy o planach poprowadzenia zajęć o LGBT dowiedzieli się rodzice, zaczęli protestować. Swój sprzeciw wyrażali przez kilka tygodni, jednak kulminacja nastąpiła 1 marca, gdy ze szkoły zabrano blisko 600 dzieci.
Rodzice uważają, że nauka tolerancji wobec lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych nie jest odpowiednia dla tak małych dzieci.
Nie mamy problemu z ustawą o równości, nie mamy problemu z uczeniem ich brytyjskich wartości, ale to nie jest uczenie ich brytyjskich wartości, to jest promowanie homoseksualizmu
– powiedziała w rozmowie z BBC jedna z protestujących matek.
Jak widać szaleństwo LGBT nie jest problemem jedynie w naszym kraju. A jeszcze wczoraj wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej opowiadał o swoich bardzo śmiałych planach, by "tęczowe barwy" obecne były... już w żłobkach.