W lusterkach zobaczyłem płomień. Wrzuciłem światła awaryjne, zjechałem na pobocze i otworzyłem drzwi. Kazałem dzieciom uciekać jak najdalej od autobusu
– powiedział kierowca, właściciel firmy transportowej "Trans-tom" Tomasz Szczepański, który kierował pojazdem przed wybuchem pożaru.
Jego zdaniem nic nie wskazywało na awarię lub usterkę. Podkreślił, że wyprodukowany w 2008 roku autobus miał aktualne przeglądy i potrzebne wyposażenie.
Pasażerowie autobusu zostali przez strażaków z Prościejowa przewiezieni do ich remizy strażackiej. Dostali ciepłe przykrycia i ciepłe napoje. Właściciel firmy zorganizował dla swoich pasażerów autobus zastępczy, którym uczestnicy wycieczki mają wrócić do Polski.
Komendant straży pożarnej z Prościejowa mjr Ivo Jahn powiedział, że autobus zastępczy powinien odjechać jeszcze tej nocy.
Jechali do Chorwacji, spaliły im się bagaże i nie chcieli kontynuować podróży bez rzeczy osobistych
– powiedział Jahn i dodał, że najważniejsze jest, iż nikomu nic się nie stało.
Dzieci przeliczono, wszystkie wysiadły z płonącego autobusu. To najważniejsze
– stwierdził