„Nie ma przymusowej relokacji”, „Polska nie przyjmie żadnego migranta” – semantyczne wygibasy i prawne kruczki stały się zasadą dyskusji o pakcie migracyjnym. Historia jednak pokazuje, że chaos komunikacyjny i niejasne prawo to idealne środowisko dla Komisji Europejskiej, która uzyska możliwość robienia tego, co od początku planowała - pisze w "Gazecie Polskiej" red. Maciej Kożuszek.
„Jeśli chodzi o przymusową relokację, ta sprawa jest jasna i przekłamywana także przez do niedawna media publiczne. Ja od lat, jeszcze będąc w roli szefa Rady Europejskiej, byłem zdecydowanie przeciwny tej tak zwanej przymusowej solidarności”
– stwierdził premier Donald Tusk na niedawnej konferencji prasowej, odpowiadając na pytanie reportera Telewizji Republika. „Jeśli chodzi o stanowisko polskiego rządu w Unii Europejskiej, nie będzie naszej zgody, akceptacji dla żadnego przymusowego mechanizmu. I chcę państwa zapewnić, że Polska nie przyjmie nielegalnych migrantów w ramach żadnego takiego mechanizmu. Nie przyjmiemy żadnego imigranta” – dodał Tusk. Te słowa są trudne do pogodzenia z wypowiedzią Tuska z 2017 roku, gdy był on szefem Rady Europejskiej, o tym, że Polska „będzie musiała ponieść koszty”, jeśli zgłosi swój sprzeciw wobec „prawa europejskiego”.
Trudno je też pogodzić z atmosferą święta, która towarzyszyła decyzji podjętej przez Radę UE 20 grudnia minionego roku. Kalendarium na stronie Komisji Europejskiej określa ją jako „osiągnięcie politycznego porozumienia”. „To historyczne porozumienie jest dumnym dowodem na to, że Europa potrafi dostarczać rozwiązania w kwestiach, które mają największe znaczenie dla jej mieszkańców” – mówił wiceprzewodniczący Komisji Margaritis Schinas.
Mamy więc sytuację, w której premier polskiego rządu stwierdza, że jeżeli ktoś go zapyta o zdanie, to on nie wyrazi zgody. Robi to mniej więcej dwa tygodnie po tym, jak instytucje UE i najważniejsi urzędnicy Komisji świętowali nic innego jak wyrażenie zgody przez przedstawicieli poszczególnych rządów na radzie UE. Czas sprzeciwu należy do przeszłości, a nowy polski rząd z niego nie skorzystał. W medialnych doniesieniach znajdujemy informację o tym, że pięć nowych regulacji, tworzących pakt migracyjny, wymaga jeszcze „formalnej ratyfikacji”. Nigdzie jednak nie odnajdziemy wyjaśnienia, że ta ratyfikacja będzie w rękach Parlamentu Europejskiego, który dokona jej po ustaleniu szczegółów z Komisją Europejską. Żadne państwo, w tym Polska, nie będzie miało więc już możliwości zablokowania, choćby w ramach prawa weta na Radzie Europejskiej.
Zdanie, że nie ma polskiej „akceptacji dla żadnego przymusowego mechanizmu” jest też niczym więcej jak manipulacją, opierającą się w dodatku na słownej sofistyce na dość banalnym poziomie. W tekstach rozporządzeń zmieniono „przymusową relokację” na „obowiązkową solidarność”, która oznacza, że każde państwo będzie musiało przyjąć rocznie minimalnie 30 tys. migrantów, która to kwota może zostać, w sytuacji kryzysowej, zwiększona. Mechanizm został jednak połączony z „elastycznością dla państw członkowskich, jeżeli chodzi o wybór rodzaju indywidualnego wkładu”, co oznacza, że zamiast tego „będzie można” zapłacić po 20 tys. euro za głowę każdego nieprzyjętego migranta z wyznaczonej kwoty. Donald Tusk użył strategii retorycznej, którą wielokrotnie stosowali rzecznicy paktu migracyjnego i urzędnicy Komisji: kwestia jest przekłamywana, prawica manipuluje i nie rozumie głębi i złożoności europejskich regulacji. Pomijając jednak europejską erystykę, sprawa jest dość prosta: ustanowiono przymus relokacji, a sankcje ustalono na 20 tys. euro od każdego nieprzyjętego migranta. Równie dobrze można byłoby powiedzieć, że nie ma w Polsce przymusu płacenia podatków, bo stworzono mechanizm „elastyczności dla obywateli”, który określa sankcje dla tych, którzy wybrali opcję niepłacenia. Ciekawe też, czy ci, którzy skarżą się na „przekłamywanie”, ze zrozumieniem przyjęliby głos z prawicy, mówiący, że „manipulacją jest twierdzenie, iż w Polsce aborcja jest zakazana”. W końcu i tu jest pewna „elastyczność” i zamiast zastosowania się do obowiązującego prawa, można wybrać karę.
Warto zdawać sobie sprawę z jednej kwestii. Chaos komunikacyjny i niejasność co do charakteru, treści i ostatecznego zastosowania poszczególnych regulacji nie są przypadkowe. Znamy treść rozporządzeń w ich formie z września ubiegłego roku, ale treść, co do której nastąpiła zgoda 20 grudnia, jest znana tylko z nielicznych przecieków, które m.in. publikował na swoim profilu X (dawny Twiitter) europoseł Jacek Saryusz-Wolski. Jak ocenił, regulacje będą stanowić „carte blanche” i „nieograniczone pełnomocnictwo udzielone KE co do ustalania, bez ograniczeń czasowych, w sposób dyskrecjonalny i niejawny, kwot migrantów i wysokości kompensat finansowych narzucanych państwom członkowskim”.
Ostateczny kształt regulacji pozostaje tajemnicą. Portal Politico doniósł na przykład, że na wniosek Włoch do ostatecznej formy dodano zapis, że rekompensaty mają być przeznaczane także na „projekty” za granicą. Jak piszą jednak autorzy artykułu, te projekty są „niezdefiniowane” i można jedynie spekulować, że w zapisie chodzi o to „by UE miała sposób zasadniczo na dawanie pieniędzy takim krajom jak Tunezja”.
Media europejskie głośno też pisały o zaostrzeniu stosowania przepisów azylowych, przeciwko czemu protestowały organizacje pozarządowe walczące o prawa migrantów, takie jak Amnesty International. W teorii te przepisy miały być ukłonem w stronę zwolenników ograniczenia migracji. W ramach „kontroli przesiewowej” państwa, do których przybywają migranci, mają mieć większą możliwość do zatrzymywania (detencji) przybyszów i szybszego odsyłania ich do kraju pochodzenia. Na stronie Rady UE, informującej o charakterze zmian, znajduje się taki zapis: „Osoby poddawane kontroli przesiewowej nie mogą wjechać do państwa członkowskiego i muszą pozostawać do dyspozycji władz w miejscu kontroli”. Ale już w następnym paragrafie mamy kolejny, tym razem bardziej tajemniczy, fragment: „Rada i Parlament Europejski ustaliły, że państwa członkowskie będą musiały [podkreślenie red.] ustanowić niezależny mechanizm monitorujący przestrzeganie praw podstawowych w trakcie kontroli przesiewowej”. Skoro państwa członkowskie mają taki obowiązek, warto zadać pytanie, jakie ciało zostało umocowane do tego, by sprawdzić i egzekwować jego wykonanie. Tego w tekście nie znajdziemy, ale ktoś podejrzliwy mógłby założyć, że będzie to Komisja Europejska, która ze szczególną uwagą przyjrzy się temu, czy Polska stosując „kontrole przesiewowe” na wschodniej granicy z Białorusią, zapewniła odpowiedni mechanizm „monitorujący przestrzeganie praw podstawowych”. Stosowanie prawa azylowego ma być więc w teorii bardziej restrykcyjne, ale stworzono też wytrych, który pozwoli na przykład na interwencje proimigracyjnych NGO-sów, wzywające do dyscyplinujących kroków wobec państwa walczącego z kolejną migracyjną falą.
Media reklamują nowy pakt migracyjny jako kompromis pomiędzy zwolennikami „przymusowej relokacji” a przeciwnikami, państwami takimi jak Polska czy Węgry. Jednak uniwersalna zasada europejskiej legislacji dotyczy też nowych rozporządzeń. Jej głównymi architektami pozostają urzędnicy Komisji Europejskiej, będący jednocześnie władzą wykonawczą, interpretującą i wprowadzającą w życie nowe prawo. KE opanowała umiejętność pozornych ustępstw, na przykład na etapie tzw. trilogu (negocjacje KE–Rada UE–Parlament), bo wie, że to do niej będzie należała ostateczna interpretacja. Tak było choćby z zasadą warunkowości, co do której rząd Morawieckiego był przekonany, że będzie dotyczyć tylko defraudacji i sprzeniewierzania środków europejskich, a nie abstrakcyjnej oceny stanu praworządności.
Można więc być optymistą i zakładać, że pakt migracyjny usprawni, a nawet ograniczy skalę migracji do Europy, ale rozsądek i doświadczenia ostatnich lat nakazywałyby zakładać, że w momencie kryzysu i konieczności wyratowania takich państw jak Niemcy i Francja, KE wykorzysta nowe regulacje i to w sposób, który może być bardzo niebezpieczny dla Polski.
Warto przyjrzeć się tylko kilku kwestiom, widocznym we fragmentach opublikowanych przez Saryusza-Wolskiego. W jednym z nich czytamy, że „w każdym roku państwa członkowskie zadeklarują swój udział w »zasobie solidarności«”. Mówiąc inaczej, Polska zadeklaruje liczbę migrantów, na której przyjęcie jest gotowa, lub kwotę, którą jest gotowa przeznaczyć na solidarność. Jednak zobowiązania państw członkowskich „nie zostaną upublicznione”. Argument za tym rozwiązaniem, w pewnym stopniu zrozumiały, mówi, że ogłaszanie zobowiązań mogłoby zachęcić potencjalnych migrantów do przybycia do Europy. Mechanizm tajności wygląda jednak też jak wprost skrojony na przykład pod Donalda Tuska, który przyjaciołom z Europy będzie mógł zaimponować solidarnością, a polskiej opinii publicznej nie będzie musiał się z tego tłumaczyć. Jeszcze bardziej niebezpieczny może się okazać kolejny zapis: „Po kilku fazach przypominania [rządom o ich obowiązku zadeklarowania „solidarności” – przyp. red], Komisja będzie miała możliwość interweniowania w bardziej wiążący sposób [podkreślenie red.], jeśli kwoty solidarnościowe nie będą wystarczające. Wtedy ustanowi nowe kwoty pomocowe dla państw członkowskich”. Państwa członkowskie mają więc elastyczność, mogą zadeklarować kwotę, ale to Komisja zachowuje ostateczną, realną kontrolę nad ich polityką migracyjną.
To Bruksela zdecyduje, jakie są potrzeby, czy mamy kryzys i jakie wymagania w związku z tym postawi Polsce. Warto przy tej okazji pamiętać, że pod koniec roku 2021 na terenie UE rezydowało około 10 proc. światowej populacji uchodźców. Pod koniec roku 2022 ten udział wzrósł do 20 proc., głównie za sprawą osób uciekających przed wojną na Ukrainie. Lwia część tych uchodźców znalazła schronienie w Polsce, ale nie tego dotyczy solidarność.
Jeden z wyciekłych fragmentów stwierdza bowiem jasno, że chodzi o „wprowadzenie konkretnych środków solidarnościowych, dla ludzi uratowanych na morzu [podkreślenie red.]”.
Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media » https://t.co/bpxWSAFj7G @GPtygodnik @NowePanstwo @RepublikaTV #SWSMedia pic.twitter.com/C1LhQPOkqX
— GP Codziennie (@GPCodziennie) January 10, 2024