Według niego, konflikt na wschodzie Ukrainy to celowe kroki Rosji. Moskwa chciała, by na Ukrainie powrócił "przyjaźnie nastawiony do Rosji rząd", jednak rosyjskie działania przyniosły odwrotny skutek - stwierdził.
Stworzyli Ukrainę, która jest bardziej nacjonalistyczna, zjednoczona, skierowana na Zachód, bardziej antyrosyjska niż kiedykolwiek wcześniej
- wyjaśnił. Volker ocenił, że Rosja traci młode pokolenie Ukraińców, którzy dorastają, widząc ją jedynie w charakterze agresora.
Ukraina doświadcza nadzwyczajnej traumy, będąc zmuszona do obrony swojego terytorium na własnej ziemi od czterech lat
- stwierdził, dodając, że te okoliczności mają skutki psychologiczne, polityczne. Jego zdaniem kryzys przyczynił się do większej tożsamości narodowej Ukraińców i pogłębienia ukraińskiego nacjonalizmu, służącego jako mechanizm ochronny.
Nie oznacza to, że każda decyzja podejmowana przed Ukrainę jest prawidłowa; tak nie jest
- zaznaczył.
Nie jest to zamrożony konflikt, to jest gorąca wojna, tragedia humanitarna
- podkreślił, przypominając, że w wyniku konfliktu zginęło ponad 10 tys. osób. Zwrócił uwagę na ciężkie warunki panujące na miejscu, z którymi zmaga się ludność, w tym utrudniony dostęp do pozostałej części kraju, przerwy w dostawie elektryczności, wody, gazu, usług telekomunikacyjnych.
Volker podkreślił, że celem USA jest przywrócenie suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy oraz zapewnienie bezpieczeństwa wszystkim obywatelom tego kraju.
Myślę, że wartością dodaną Stanów Zjednoczonych jest angażowanie Rosji na poziomie strategicznym, podkreślanie, że Rosja nie zyska niczego więcej, a koszty są bardzo wysokie
- podkreślił. Przypomniał, że USA nie prowadzą negocjacji w sprawie sytuacji na wschodzie Ukrainy bez udziału Kijowa.
Rosja płaci za konflikt we wschodniej Ukrainie dużą cenę, w tym m.in. ponosząc koszty sankcji unijnych i amerykańskich, braku dobrych relacji z UE i USA. Zdaniem ambasadora Rosja "nie czerpie zysku, na który liczyła", wręcz, jak podkreślił, "nie dostaje niczego". Zauważył, że "nie możemy zapominać o Krymie".
Nawet gdyby konflikt w Donbasie został rozwiązany, sankcje nałożone za aneksję Krymu pozostałyby w mocy
- zapewnił.
Przypomniał, że w sprawie konfliktu na wschodniej Ukrainie spotkał się czterokrotnie ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Władisławem Surkowem. Podczas ostatniego spotkania strona rosyjska zapowiedziała przedstawienie swojej propozycji dotyczącej formatu misji pokojowej w Donbasie.
Czekamy więc na propozycję Rosji
- dodał.
Volker zapewnił, że nie jest to wojna zastępcza pomiędzy USA a Rosją.
USA, Niemcy, Polska nie są w stanie wojny. W stanie wojny jest Rosja na Ukrainie. A Ukraina działa w samoobronie
- oznajmił.
Jeśli Rosja wybierze (pokój), jesteśmy tu, by pomóc m.in. poprzez implementację porozumień mińskich, ustanowienie szczególnego statusu wschodniej Ukrainy
- dodał.
Zaproponowaliśmy, by misja pokojowa pod egidą ONZ była odpowiedzialna za zapewnianie bezpieczeństwa całego terytorium, wszystkim obywatelom
- przypomniał. Ambasador zaznaczył, że misja musi mieć dostęp do ukraińskiej strony ukraińsko-rosyjskiej granicy, "by mieć pewność, że granica nie będzie już wykorzystywana do przerzutu żołnierzy i sprzętu z i do Donbasu". Jednak - jak oświadczył - "nie oznacza to, że granica byłaby zamknięta". Misja pod egidą ONZ powinna przywrócić pokój i stworzyć warunki konieczne do wdrożenia porozumień mińskich - wskazał.
Ambasador stwierdził, że jego zdaniem sytuacja na wschodzie Ukrainy nie zmieni się do czasu nadchodzących wyborów prezydenckich w Rosji.
Zauważył, że Ukraina posiada rozwinięty przemysł zbrojeniowy, tj. sama produkuje znaczną część sprzętu wojskowego. Jednak w produkcji istnieją luki, które należy wypełnić. Po pierwsze dotyczy to broni przeciwpancernej, po drugie radarów rozpoznania artyleryjskiego i po trzecie systemu antysnajperskiego.
Zdaniem Volkera wtargnięcie Rosji na terytorium Ukrainy powinno niepokoić i niepokoi wszystkie kraje regionu, w tym Polskę.