Hoegel pytany o to, czy postawione mu zarzuty zabicia 36 pacjentów w Oldenburgu w Dolnej Saksonii oraz 64 w Dalmenhorst koło Bremy między 1999 a 2005 rokiem są prawdą, odpowiedział: "tak". W sali sądowej, w której rozpoczął się nowy proces pielęgniarza, zgromadzeni byli m.in. przedstawiciele rodzin zabitych oraz mediów. Niektóre kobiety płakały. Rozprawa zaczęła się od minuty ciszy.
Według prokuratury Hoegel działał z niskich pobudek. Jego motywami była nuda oraz próba zaimponowania kolegom.
Dpa pisze, że proces w Oldenburgu dotyczy "prawdopodobnie największej serii morderstw" w powojennej historii Niemiec.
W 2008 roku Hoegel został skazany na siedem lat więzienia za usiłowanie morderstwa. W latach 2014-2015 w drugim procesie skazano go na dożywocie za dwa zabójstwa oraz próbę dwóch kolejnych.
Służby dochodzeniowe przeprowadziły badania toksykologiczne kilkudziesięciu innych pacjentów, którzy zmarli w tych szpitalach, co poskutkowało postawieniem kolejnych zarzutów. Policja i prokuratura przeanalizowała historię choroby ponad 500 pacjentów. Dokonano również ekshumacji 134 ciał.
Zdaniem śledczych większości zabójstw można była zapobiec. Ze statystyk szpitalnych wynikało, że na zmianie Hoegla liczba reanimacji i zgonów gwałtownie wzrastała. Kierownictwo kliniki w Oldenburgu zwolniło podejrzanego pielęgniarza, wystawiając mu jednak dobre świadectwo pracy, dzięki któremu mógł podjąć pracę w Delmenhorst.
Według śledczych najmłodsza ofiara Hoegla miała 34 lata, a najstarsza 96.