- To jest głęboki ukłon w stronę Kremla i pokazanie, ze ta wojna nie ma dla MKOl-u żadnego znaczenia - tak decyzję MKOl-u o wydaniu pozwolenia dla rosyjskich i białoruskich sportowców na udział w igrzyskach olimpijskich mówiła w programie "W punkt" w Telewizji Republika Joanna Borowiak, posłanka PiS.
MKOl we wtorek wydał zalecenia dla międzynarodowych federacji sportowych dotyczące ponownego dopuszczenia zawodników z Rosji i Białorusi do międzynarodowej rywalizacji, jednocześnie wprowadzając szereg warunków do spełnienia przez tych sportowców.
To m.in. występy pod neutralną flagą, ponadto chodzi wyłącznie o starty indywidualne i tylko tych zawodników, którzy w żaden sposób nie popierają wojny w Ukrainie oraz nie mają związków z armią czy klubami wojskowymi. Decyzja MKOl jest mocno krytykowana.
Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach powiedział, że krytyka ze strony rządów niektórych krajów europejskich dotycząca decyzji o powrocie rosyjskich i białoruskich sportowców do międzynarodowej rywalizacji jest "godna ubolewania i narusza autonomię sportu".
O tej sprawie rozmawiano w programie "W punkt" na antenie Telewizji Republika.
"W mojej ocenie godne ubolewania jest to, że podjęto taką decyzję, że przygotowano taką decyzję, by rosyjscy i białoruscy sportowcy mieli występować na igrzyskach olimpijskich. To jest powiedzenie, ze przecież nie ma żadnej wojny. Tam jest takie stwierdzenie, ze lepiej, by walczyli na igrzyskach niż na froncie. To jest głęboki ukłon w stronę Kremla i pokazanie, ze ta wojna nie ma dla MKOl-u żadnego znaczenia. Próbuje się rozdzielić te kwestie. Jest to niedopuszczalne w sytuacji, gdy 6 mln ukraińskich dzieci zostało dotkniętych skutkami wojny"
- oceniła Joanna Borowiak, posłanka PiS.
Dodała, że takie postępowanie szefa MKOl to "krok ku temu, by przyzwyczajać świat do tego, że Rosja ma prawo uczestniczyć w różnych gremiach".
Marek Balt, europoseł Lewicy, przypomniał, że w przeszłości Rosja atakowała nawet w czasie olimpiady, np. Gruzję. Dodał, że kraj ten "łamie wszelkie zasady cywilizowanego społeczeństwa i Rosjanie nie powinni brać udziału w cywilizowanych uroczystościach".
"Rosja próbuje wykorzystywać sport do budowania swojej potęgi jako kraju, który jest najważniejszy na świecie i tą niezależność państwa i struktur od sportu. W tym państwie terrorystycznym, bandyckim, narzędziem do wspierania władzy, jest sport. Jestem zaskoczony, ze władze MKOl-u dopuszczają Rosjan do jakichkolwiek dyscyplin sportowych. Dopóki wojna się nie zakończy Rosjanie nie powinni być dopuszczeni do jakichkolwiek zawodów w cywilizowanym świecie. Niech sobie robią olimpiadę u siebie w tajdze, a nie w cywilizowanym świecie. Tam jest ich miejsce"
- ocenił.
Andrzej Grzyb z PSL powiedział, że "cywilizowany świat nie powinien zezwolić na to, by sportowcy reprezentujący Rosję wystartowali w igrzyskach, nawet jeśli startowaliby pod tzw. neutralną flagą". Pytany, czy w przypadku, gdy stanowisko MKOl nie ulegnie zmianie, czy polscy sportowcy powinni zrezygnować z udziału w olimpiadzie, stwierdził, że "polscy sportowcy nie godzą się na to, by w taki sposób wykorzystywać igrzyska olimpijskie". Wskazał, że najważniejsze jest to, by w pierwszej kolejności "wykorzystać wszystkie możliwości oddziaływania politycznego".
Tomasz Rzymkowski, wiceminister edukacji narodowej, wskazał, że "patrzy na to jako kres idei olimpizmu".
"Jeśli popatrzymy na ideę olimpijską w starożytności, to idea olimpizmu zakładała zaprzestanie wszelkich konfliktów zbrojnych. Nawet w XX wieku, gdy były dwie wojny światowe, igrzysk nie organizowano. W 1940 olimpiada w Helsinkach się nie odbyła"
- przypomniał.
"Przewodniczący MKOL traktuje to tak, jakby w Europie nie było żadnego konfliktu zbrojnego. Proszę zwrócić uwagę, co miało miejsce w ubiegłym roku. Mieliśmy grać mecze barażowe z Rosją w eliminacjach do mistrzostw świata w Katarze. Wówczas prezes PZPN Cezary Kulesza powiedział, ze Polska nie zagra z Rosją w tych barażach"
- podsumował.