Premier Mateusz Morawiecki w obszernym wywiadzie, którego udzielił francuskiemu dziennikowi "Le Figaro" mówił, że Europa Środkowa lepiej rozumie rosyjskie zagrożenie, że trzeba na nowo przemyśleć model rozwoju gospodarczego i wyjaśniał polskie stanowisko wobec Unii Europejskiej w sprawie migracji.
Premier Morawiecki uważa, że słabość europejskiej reakcji na niedawne starcia ukraińsko-rosyjskie wynika z tego, że część krajów UE jest zmęczona tym konfliktem.
To dokładnie to, czego życzyłby sobie Władimir Putin: chce, żeby kraje europejskie znużyły się problematyką rosyjsko-ukraińską i od niej odwróciły. Jego celem jest uzyskanie zniesienia zachodnich sankcji uderzających w Rosję, przy jednoczesnym zachowaniu status quo na Krymie i w Donbasie. Na Morzu Azowskim Rosja testuje cierpliwość UE. Ale miękką, pozbawioną zdecydowania, reakcję Europy na ten incydent można tłumaczyć również rozpoczęciem budowy rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2 (...) Będąc położona blisko geograficznie, Polska dobrze rozumie sytuację Ukraińców. Chcielibyśmy, żeby również oni byli jak najbardziej niezależni wobec Rosji. Nie jest łatwo mieć takiego sąsiada!
- mówił.
Zdaniem premiera większa wrażliwość krajów Europy Wschodniej na rosyjskie zagrożenie niż krajów zachodnich wynika z historii, a także z położenia geograficznego, które nie pozwala zapomnieć o tym sąsiedztwie. Premier przypomniał, że po II wojnie światowej Polska była zniewolona przez Armię Czerwoną.
Wiemy z doświadczenia, do jakiego stopnia Rosja może nam szkodzić
- mówił.
Kraj nasz wraz z innymi społeczeństwami Europy Wschodniej ma poczucie, że region żyje w cieniu Moskwy, która tak naprawdę nigdy nie przestała być agresywna. Europa Zachodnia zawsze była osłaniana przed Rosją przez Europę Środkową; dlatego inaczej pojmuje te sprawy. Niemcy i Francja, które nie mają takiej historii, uważają dzisiaj Rosję jedynie za partnera gospodarczego i handlowego. Zapominają, że Rosjanie robią politykę, nawet wtedy, gdy zajmują się biznesem! Dla nich stosunki gospodarcze są przede wszystkim narzędziem w służbie celów geopolitycznych. Też bylibyśmy zachwyceni, gdybyśmy mieli unormowaną sytuację gospodarczą z Rosją! Ale do tego trzeba, żeby odrzuciła ona swoje imperialne ambicje i przestała atakować swoich sąsiadów, tak jak zrobiła to z Gruzją i z Ukrainą
- przekonywał polski premier.
Mateusz Morawiecki odniósł się też do różnic między zachodnią a wschodnią częścią UE w kwestii gotowości do przyjmowania imigrantów. Wyjaśnił, że przyczyną tego jest po części inny poziom rozwoju gospodarczego.
Niemcy są jednym z najbogatszych krajów świata. Dysponują środkami koniecznymi na prowadzenie dowolnej polityki społecznej, a zwłaszcza na finansowanie przyjazdu migrantów. Niemcy Zachodnie nigdy nie były okupowane i złupione przez Armię Czerwoną - mówił, przypominając, że na początku transformacji polski PKB per capita wynosił tylko 10 proc. PKB niemieckiego, a dzisiaj wciąż jest to tylko 50 proc. "Dlaczego Polacy, którzy są o wiele mniej bogaci i którzy przechodzili okropne okresy, mieliby wnosić swój wkład do przyjmowania nieeuropejskich migrantów w takim samym stopniu jak Niemcy? Oceniamy to jako dyskryminację. Czy mam przypominać, że przyjęliśmy 1,5 mln Ukraińców, z czego ok. 10 proc. pochodzących z Donbasu ogarniętego wojną?
- mówił.
Przekonywał, że rozwiązaniem problemu migracyjnego nie jest przyjmowanie wszystkich, którzy chcą przyjechać do Europy, lecz pomaganie biedniejszym krajom w rozwoju gospodarczym.
Otwieranie szeroko bram Europy nie jest rozwiązaniem. To, co trzeba zrobić, to pomóc tym krajom w rozwoju, ale tam – na miejscu - mówił, przypominając, że Polska przekazała na Inicjatywę na rzecz Wzmocnienia Gospodarczego 50 mln euro, które zostały spożytkowane m.in. na budowę szpitali i szkół dla syryjskich uchodźców w Libanie. "Według nas, jest to o wiele wydajniejszy sposób pomagania krajom Południa niż zapraszanie wszystkich tych, którzy chcą przyjechać, do zamieszkania w naszym kraju".
Polski premier przyznał, że sprzeciw wobec niekontrolowanej migracji wynika też z potrzeby obrony europejskiej tożsamości oraz z obaw o bezpieczeństwo.
Według wszystkich europejskich badań opinii publicznej, najważniejszą kwestią dla społeczeństw Europy są migracja i terroryzm. Ten temat przebija nawet bezrobocie. Trzeba słyszeć, czego ludzie się obawiają! A to dlatego, że istnieje związek między z jednej strony – radykalnym fundamentalizmem, który usiłuje narzucić swoje normy kulturowe krajom europejskim, a z drugiej strony – zamachami terrorystycznymi. Musimy reagować na ten problem, biorąc się za jego rozwiązanie od strony bezpieczeństwa
- uważa.
Szef rządu mówiąc o wizji Europy przyszłości, opowiedział się za budową Europy Ojczyzn, która pozwoli zachować tożsamość kulturową poszczególnych narodów, a zarazem jest bardziej realistyczna i bliższa oczekiwaniom Europejczyków niż koncepcja Stanów Zjednoczonych Europy.
Narody europejskie posiadają wspaniałe kultury. (...) Jedynie zachowując naszą kulturę możemy wzbogacić Unię Europejską. Coś przeciwnego nie mogłoby zaistnieć, ponieważ - choć istnieją wartości europejskie, które wszyscy podzielamy – to jednak nie ma czegoś takiego jak uniwersalna tożsamość europejska. (...) Poza tym, jesteśmy realistami. Uważamy, że na kontynencie jest tyle języków i różnych interesów, że nigdy nie będziemy mogli stać się Stanami Zjednoczonymi Europy. Taka możliwość jest zbyt odległa od pragnień narodów i oderwana od rzeczywistości!
- podkreślił Morawiecki.
Dzisiaj trzeba dokonać zwrotu w stronę Europy Ojczyzn, które będą szanować nawzajem siebie i respektować swoje interesy. Takiej Europy, która pozwoli wszystkim krajom rozwijać się po swojemu - mówił, dodając, że Polska zasługuje na to, by być uważniej słuchana przez Brukselę. Chociażby dlatego, że jest jedną z lokomotyw wzrostu gospodarczego w UE i na tym, że się rozwija, zyskuje cała Unia.
Według szefa polskiego rządu, tej dynamiki brakuje dziś w zachodniej części kontynentu, co po części spowodowane jest kryzysem demograficznym.
Ogarnęło was prawdziwe zmęczenie. Bardzo długo, każde nowe pokolenie miało nadzieję, że będzie żyć lepiej niż pokolenie rodziców; dzisiaj ta nadzieja znikła. (...)Oczekiwania ludności nie zostały w sposób właściwy potraktowane. Obietnice lepszego życia, jakie formułowali politycy, zrodziły ogromne oczekiwanie wśród młodszych pokoleń. Niestety, nie zostały one spełnione. Rozdźwięk ten świetnie tłumaczy, dlaczego mamy do czynienia z manifestacjami ruchu tzw. żółtych kamizelek we Francji i dlaczego taki, a nie inny jest skład nowego włoskiego rządu
- tłumaczył.
Jego zdaniem, takich ruchów niezadowolenia będzie coraz więcej.
Nieodległe wybory do Parlamentu Europejskie pokażą, że Europa jest całkowicie odmienna od tego, co o niej myśli się w Brukseli. Pojawią się w nim, to rzecz niemal pewna, zupełnie nowe siły, które biurokraci w Brukseli mają zwyczaj lekceważąco określać jako „ruchy populistyczne”. Jak dla mnie, ruchy te są w swej genezie demokratyczne, a ich głos powinien być wysłuchany
- mówił Morawiecki.
Premier wyraził przekonanie, że polski rząd lepiej rozumie oczekiwania i aspiracje społeczne.
My mówimy o solidarności, godności, sprawiedliwości, o uwzględnianiu czynników społecznych. Jesteśmy przekonani, że zaspokajamy potrzeby większości. Nie ma pewności, że rządy krajów zachodnich czynią równie dużo w tej sferze
- mówił.
Jak wyjaśniał, państwo powinno wyrównywać szanse i wspomagać rozwój wszystkich.
Trzeba przemyśleć na nowo model rozwoju gospodarczego. 1 proc. populacji globu posiada więcej niż pozostałe 99 proc. – tego rodzaju akumulacja bogactwa wydaje się czymś nierealnym! W dziejach zawsze byli ludzie, którzy potrafili gromadzić ogromne bogactwo. Ale dzisiaj, gdy mamy Internet, przy obecnej szybkości przepływu informacji i potędze mediów, gdy ludzie coraz więcej widzą i wiedzą, taka przepaść dzieląca jednych i drugich staje się czymś nieznośnym. W moim przekonaniu, model neoliberalny powinien zostać zakwestionowany
- mówił.
Zastrzegł, że gospodarka wolnorynkowa, wolny handel międzynarodowy i ograniczanie protekcjonizmu są dobrymi podstawami, ale państwa narodowe i instytucje międzynarodowych powinny wkraczać do akcji, by wspomóc tych, dla których warunki stają się niekorzystne.
Naprawdę uważam, że bogate społeczeństwa powinny się przestawić i nauczyć innego sposobu funkcjonowania
- oświadczył, dodając, że to dotyczy również Polski, której PKB na osobę, wynoszący obecnie 29 521 dolarów USA rocznie, już wkrótce osiągnie poziom Włoch.