Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Obrona to nie zbrodnia. Katarzyna Gójska o walce Izraela z tyranią Hamasu i islamskim terroryzmem

Napaść na Izrael to coś znacznie poważniejszego niż wojna Hamasu z państwem żydowskim. To kolejny krok poczyniony przez islamski terroryzm na drodze do wojny z cywilizacją zachodnią. Izrael jest pierwszym, bo najbliższym celem – my jesteśmy drugim.

Izraelscy żołnierze broniący kraju
Izraelscy żołnierze broniący kraju
IDF Spokesperson's Unit - Wikipedia

Kto mógłby żyć normalnie mając świadomość, iż 50 km dalej jego córka jest przetrzymywana od miesięcy, torturowana i wykorzystywana seksualnie?

Senator Ted Cruz ujawnił, że administracja byłego prezydenta USA wspierała terrorystów z Hamasu nieprawdopodobnie wysokimi dotacjami. Trudno być zaskoczonym. Wystarczy policzyć fundusze przekazywane przez UE na rzecz barbarzyńców, od lat konsekwentnie przekształcających Strefę Gazy w ośrodek nienawiści, by mieć wyobrażenie o tym, jak mogą kształtować się kwoty wysyłane na ich konta z innych części zachodniego świata. A prawda jest taka, iż owa zachodnia cywilizacja – będącą na hamasowskiej liście wrogów do zniszczenia na pozycji numer 2, tuż za Izraelem – buduje potęgę machiny zbrodni od lat i naiwnie myśli, że nie będzie ona w przyszłości w nią wymierzona. Wszystkim obrońcom bojowników z Gazy, płaczącym nad ich losem, mogę powiedzieć tylko jedno – nie macie pojęcia, kogo wspieracie. Patrząc z tej perspektywy można też stwierdzić, że dzisiejsze cierpienie mieszkańców strefy – przynajmniej tych nielicznych niezaangażowanych bezpośrednio w terroryzm – jest efektem także miliardów wpompowywanych przez dekady w tyranię Hamasu. Tak, tyranię – bo Hamas nie organizuje wyborów, nie poddaje się żadnej weryfikacji obywateli, nie szanuje najbardziej podstawowych praw człowieka, nie respektuje wolności słowa. Przeciwnie, niszczy przemocą wszelkie przejawy opozycji i wolności. Powiedzmy zatem, co państwa Unii i USA zbudowały w Strefie Gazy.

Przemoc wobec dzieci

W Gazie cały system edukacji opiera się na budowaniu poczucia obowiązku zabijania niewiernych. W pierwszej kolejności „syjonistów”, a potem wszystkich innych. Nie ma nauki wolnej od tej tresury. Przedszkolaki śpiewają o mordowaniu, rysują zabitych żołnierzy, wymyślają wiersze o zabijaniu.

A wakacje spędzają na paramilitarnych obozach, podczas których teoria uzupełniana jest praktyką. Kto nie wierzy – może sam sprawdzić. Wystarczy pooglądać programy dla dzieci w telewizji nadzorowanej przez Hamas. Nie trzeba znać arabskiego. Przekaz bije po oczach, szczególnie wówczas, gdy mali uczestnicy występują w mundurach i symbolach organizacji terrorystycznej. Jak nazwać tego typu indoktrynację, porównywalną zapewne tylko z czasami nazistowskimi, stalinowskimi, a obecnie z terrorem stosowanym wobec dzieci w Korei Północnej? Czy naprawdę jako Zachód chcemy finansować przemoc ideologiczną, która do tej pory doprowadziła co najmniej setki młodych ludzi do zamachów samobójczych? Warto także wiedzieć, iż Hamas wykorzystuje dzieci jako łączników i kurierów. Z premedytacją wprowadzając je w strefy, w których znajdują się poszukiwani przez Izrael terroryści lub porwani, czyli w miejsca szczególnie zagrożone działaniami wojskowymi. 

Gaza jak twierdza 

W przeciwieństwie do wielu dzisiejszych zaciekłych krytyków Izraela byłam w Strefie w czasie wojny. Było to co prawda dwie dekady temu, ale już wówczas na własne oczy widziałam, jak działa system terrorystyczny na tym terenie. Dziś jest zapewne tylko bardziej rozbudowany. Otóż jest całkowicie powiązany z obiektami cywilnymi: szpitalami, przychodniami, przedszkolami i szkołami w pierwszej kolejności. To w tych obiektach mieszczą się arsenały broni, tu są schrony, wejścia do tuneli i to tu konstruowane są ładunki wybuchowe. Nie na odludziu (w Gazie nie ma odludzi), nie w odseparowanych obiektach. Dokładnie odwrotnie. Im więcej cywilów – szczególnie dzieci i chorych – tym bardziej zmilitaryzowany teren. Ludzie są żywymi tarczami Hamasu. I nikt tego nie ukrywa. Dowódcy Hamasu mówili mi wprost: ludzie są naszą bronią. Nie mamy samolotów, ale mamy samobójców i żywe tarcze. Niestety, ogromna większość mieszkańców Strefy akceptuje ten stan rzeczy. I to też słyszałam na własne uszy. Ci, którzy chcieliby innego życia, albo uciekli, albo są zastraszeni. 

Własne państwo

Od lat powtarzam, że gdyby elity palestyńskie chciały mieć własne państwo, i inne państwa arabskie pragnęłyby, by ono powstało – to istniałoby już dawno. Największym dramatem tej sytuacji jest fakt, że w Palestynie ze świecą można szukać zwolenników oddzielnego państwa. Tam ideą przewodnią jest zniszczenie Izraela, wypędzenie Żydów z Jerozolimy (co mniej sprytni dodadzą, że i chrześcijan), a nie żadne państwo. Opowieść o tęsknocie za własnym państwem jest mitem stworzonym na użytek propagandy w krajach Zachodnich. Toczące się od lat procesy pokojowe nie miały szansy powodzenia, bo nie ma po stronie palestyńskiej woli współistnienia. Idę o zakład, że gdyby przeprowadzić uczciwy plebiscyt, pytając w nim, czego oczekujesz: likwidacji Izraela czy niepodległej Palestyny, ta druga opcja przepadłaby z kretesem. Już dawno zrozumieli to Jordańczycy, którzy – mówiąc delikatnie – bardzo dystansują się od tzw. sprawy palestyńskiej, a organizacje palestyńskie postrzegają jako zagrożenie dla własnego istnienia.

W mediach jordańskich czy libańskich  (a więc w tych, które Palestyńczykom są najbliższe kulturowo, historycznie – jordańskie też językowo) jest wiele krytyki działań Hamasu jako degradujących Palestyńczyków, niszczących ich i zatruwających region. 

7 października

To był akt niewyobrażalnego barbarzyństwa. Izraelczycy byli mordowani z niebywałym okrucieństwem, dla którego nie powinno być nawet cienia wyrozumiałości. Gaza za to szalała z radości. Ciała niektórych ofiar były wręcz celebrowane na ulicach przez rozentuzjazmowany tłum, zachowujący się tak, jakby ich drużyna wygrała Mundial. Nie. Nie wygrała. Udał im się skuteczny napad. To był ten powód do ogólnej euforii. Izrael zareagował tak, jak zareagowałby każdy z nas wobec porwania bliskich, w tym kilkumiesięcznych dzieci. Wyobraźmy to sobie – w niewoli od ponad roku ciągle przetrzymywane są maleńkie dzieci! Tymczasem przez stolice zachodnich państw przetaczają się demonstracje nawołujące do jeszcze większej rzezi – bo jak inaczej rozumieć hasło: Palestyna od rzeki do morza? To gdzie ma być ten Izrael? Nigdzie. Ma być zniszczony. Co czują najbliżsi zakładników?

Czy każdy z nas nie zrobiłby wszystkiego, by wyrwać własne dziecko z rąk zwyrodnialców? Czy ktokolwiek mógłby spokojnie czekać i nie ratować?

Mogę powiedzieć jasno – Izrael ma prawo walczyć o życie swoich obywateli. Sama na jego miejscu walczyłabym, nie licząc się z kosztami. Przerażają relacje uwalnianych. Przez miesiące byli więzieni w prywatnych domach, przy rodzinach. Kobiety były gwałcone. Czy naprawdę – zupełnie po ludzku – jesteśmy zdziwieni, iż ich państwo, ich bliscy robią co mogą, by wydobyć ich z tego piekła? Kto mógłby żyć normalnie, mając świadomość, iż 50 km dalej jego córka jest przetrzymywana od miesięcy, torturowana i wykorzystywana seksualnie? Tymczasem zachodni świat nie ma problemu z tym, iż za jednego uwolnionego zakładnika Izrael musi zapłacić zwolnieniem 20 czy 30 morderców lub organizatorów morderstw. W tym zabójców dzieci. Tak, tacy byli w niemal każdej partii wypuszczanej z więzień. 

Obrona nie jest zbrodnią. Każdy napadnięty ma prawo odpowiedzieć agresorom i ma obowiązek wyrwania z ich rąk zakładników. Zakończenie II wojny światowej oznaczało zniszczenie Niemiec. Śmierć wielu niemieckich cywili. Ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie nazywał tego ludobójstwem.

Przed międzynarodowym trybunałem stawiano organizatorów napaści, a nie tych, którzy doprowadzili do ich klęski, posługując się nawet masowymi nalotami na miasta czy zrzuceniem dwóch bomb atomowych.  

Niebezpieczna krótkowzroczność 

Po odpowiedzi Izraela na atak z 7 października przez główne stolice europejskie przetoczyły się manifestacje wsparcia dla Hamasu, organizowane przede wszystkim przez miejscowych muzułmanów. Uczestniczyli w nich bardzo licznie przedstawiciele środowisk niemających nic wspólnego z islamem, otumanieni opowieścią, iż demonstrując pod hasłami nawołującymi do likwidacji Izraela, doprowadzą do pokoju lub zakończą trwającą wojnę.

Sęk w tym, iż ogromna większość niemuzułmańskich uczestników tych pochodów nie zdaje sobie sprawy, że uczestniczą w akcjach organizacji wprost powiązanych z zamachami, które na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat krwawo dotknęły nasz kontynent. Al Kaida, ISIS, Hamas tworzą od lat jeden zbrodniczy krwiobieg. W Strefie Gazy wojsko izraelskie uwalniało jezydzkie kobiety uprowadzone jako 7–8-latki wiele lat temu w Iraku i po upadku państwa islamskiego przeszmuglowane wraz z jego tzw. bojownikami do Strefy. 

Opowieści tych niewolnic Gazy mrożą krew w żyłach i powinny być przestrogą – napaść na Izrael to coś znacznie poważniejszego niż wojna Hamasu z państwem żydowskim. To kolejny krok poczyniony przez islamski terroryzm na drodze do wojny z cywilizacją zachodnią. Izrael jest pierwszym, bo najbliższym celem – my jesteśmy drugim. Warto zatem spojrzeć szerzej na to, co Izraelczykom udało się zrobić, by osłabić siły terrorystyczne. Hamas został zdziesiątkowany, ale potężne ciosy spadły na jego nadzorców: Iran w dużej mierze stracił swą sieć przemocy budowaną latami, Hezbollah w Libanie – ogromną część swych wpływów, upadł reżim Assada w Syrii. Runęła zatem spora część konstrukcji odpowiedzialnej za zamachy na świecie oraz ciągłe wrzenie na Bliskim Wschodzie. Być może pierwszy raz stoimy przed realną szansą okiełznania tego, co jeszcze do niedawna jawiło się wyłącznie jak krwawy węzeł gordyjski.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska