- Myślę, że szantaż nuklearny jest mało prawdopodobny. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone są uzbrojone w broń jądrową. Oba te państwa mają wystarczające środki – niezależnie lub razem – do całkowitego zniszczenia głównych miast Rosji. (…) Gdyby Rosja zaatakowała jednego z sojuszników NATO, siły te zapewniłyby eskalację, potencjalnie do poziomu nuklearnego, z nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla Rosji – mówi portalowi niezalezna.pl James Rogers, współzałożyciel i dyrektor ds. badań centrum analitycznego Council on Geostrategy z siedzibą w Londynie.
Rozmawialiśmy z Panem 1 lutego, jeszcze przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie, o trójstronnym porozumieniu Polska-Ukraina-Wielka Brytania. Jak, Pana zdaniem, ta współpraca układała się w warunkach wojny z Rosją? Czy nadal możemy powiedzieć, że porozumienie istnieje w wymiarze trójstronnym, czy może jest to już współpraca dwustronna - Ukraina-Polska i Ukraina-Wielka Brytania?
W tej chwili współpraca trójstronna jest wciąż w fazie rozwoju. Oczywiście w momencie zawarcia porozumienia zakładano, że będzie służyło do współpracy w czasie pokoju. Dlatego obecnie trwają poszukiwania możliwości do działania w okolicznościach, które pojawiły się w związku ze wznowioną ofensywą Rosji przeciwko Ukrainie. Natomiast współpraca dwustronna między Wielką Brytanią i Polską oraz Wielką Brytanią i Ukrainą rozwinęła się i jest bardzo bliska.
Coraz częściej w Polsce mówi się o możliwości nuklearnego szantażu Rosji wobec państw NATO. Czy Wielka Brytania, jako sojusznik, może pomóc Polsce i krajom bałtyckim w tej sprawie, gdyby było to konieczne? Jak by to wyglądało w praktyce?
Myślę, że szantaż nuklearny jest mało prawdopodobny. Wielka Brytania i Stany Zjednoczone są uzbrojone w broń jądrową. Oba te państwa mają wystarczające środki – niezależnie lub razem – do całkowitego zniszczenia głównych miast Rosji. Wielka Brytania i USA mają również rozległe siły konwencjonalne rozrzucone po Europie Wschodniej, skoncentrowane w Polsce, Estonii i na Litwie. Działają one jak tripwire [w wojskowej terminologii drut, po naciągnięciu którego następuje eksplozja min – przyp.red.], aby powstrzymać rosyjski atak. Gdyby Rosja zaatakowała jednego z sojuszników NATO, siły te zapewniłyby eskalację, potencjalnie do poziomu nuklearnego, z nieprzewidywalnymi konsekwencjami dla Rosji.
Tak naprawdę cały świat czeka na przełom w wojnie z Rosją. Czy można przyspieszyć ten przełom, dostarczając wyrzutnie pocisków M270 MLRS? Jak poinformował w poniedziałek brytyjski minister obrony Ben Wallace, Londyn dostarczy taką broń Kijowowi, a także przeszkoli na swoim terytorium ukraińskich żołnierzy w zakresie ich obsługi. Z kolei prezydent USA Joe Biden ogłosił przekazanie Ukrainie czterech wysoce mobilnych wyrzutni HIMARS, które są nieco nowszą wersją M270 MLRS.
Tak, Ukraina potrzebuje najcięższej i najskuteczniejszej broni, jaką możemy dostarczyć i której mogą użyć. Potrzebuje jej w znacznej ilości, aby móc zdegradować siły rosyjskie i zmusić Kreml do tego, by usiadł przy stole negocjacyjnym na ukraińskich warunkach.
W Polsce toczą się w społeczeństwie dyskusje o tym, czy państwa NATO powinny otwarcie przystąpić do wojny z Rosją, czy nie? Czy doprowadzi to do eskalacji, czy jest to zło konieczne? Jaka jest Pana opinia w tej sprawie jako analityka?
NATO nie przyłączy się bezpośrednio do wojny. Odstraszanie nuklearne działa w obu kierunkach. Gdy siły brytyjskie/amerykańskie lub inne siły sojusznicze wejdą w bezpośredni zbrojny kontakt z siłami rosyjskimi, nikt nie wie, jak to się skończy. Wszystko, co możemy zrobić, to zapewnić Ukrainie środki do stawiania oporu.