Mamy informacje o polskich studentach na Białorusi, z którymi ich rodziny straciły kontakt; nie zostawimy ich bez pomocy, będziemy interweniowali w tej sprawie - poinformował dziś wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. Powiedział, że "polski ambasador działał, był w białoruskim MSZ, domagając się uwolnienia trzech Polaków". Polityk przyznał, że nasilająca się przemoc białoruskich służb przyczynia się do eskalacji konfliktu.
Poseł KO Michał Szczerba, który obserwował wybory i protesty powyborcze w Mińsku poinformował, że skontaktowały się z nim rodziny polskich studentów, które w poniedziałek utraciły z nimi kontakt.
Wiceszef MSZ poinformował w Polskim Radiu 24, że resort posiada również te informacje. - Ja również byłem w kontakcie z posłem Szczerbą i mi te informacje przekazywał. Działamy tutaj - będzie ta pomoc udzielona - zadeklarował Jabłoński.
- Mamy te informacje również, nasi dyplomaci są na miejscu, w kontakcie, będziemy w tej sprawie interweniowali, nie zostawimy tych osób bez pomocy
- dodał.
- Jesteśmy też w kontakcie z rodzinami, staramy się, żeby dostawały te informacje w pierwszej kolejności. Będziemy też sprawdzali, czy nie ma większej grupy zatrzymanych, bo liczby zatrzymanych są bardzo duże, więc te informacje będą jeszcze spływały, będziemy monitorować tę sprawę - zapewnił.
- Nasz ambasador interweniował, był w białoruskim MSZ, domagając się uwolnienia trzech Polaków"
- powiedział Jabłoński.
Jabłoński podkreślił, że resort dyplomacji stale monitoruje sytuację na Białorusi. Zdaniem wiceszefa MSZ, protesty, które trwają po wyborach w Mińsku są "rozpędzane" coraz bardziej brutalnie przez białoruskie służby i stale istnieje ryzyko eskalacji konfliktu.
Wedłyg wiceszefa MSZ, prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka "czuje, że jego realna legitymizacja została bardzo poważnie naruszona" i będzie tłumił dalsze protesty.
- Bardzo dużo zależy od tego, jakie działania podejmie UE i społeczność międzynarodowa. Polska będzie się domagała, żeby te działania były
- mówił Jabłoński.
Zapewnił, że Polska będzie domagała się, żeby UE podjęła działania szybciej, niż podczas wrześniowego szczytu, żeby zapobiec wymknięciu się spod kontroli sytuacji na Białorusi.
- To wielki test dla przywódców unijnych, na to, czy mogą przerwać urlopy i spotkać się choćby w formie zdalnej, żeby tym tematem się zająć i wyrazić jednoznaczne stanowisko i przedstawić bardzo konkretne oczekiwania od prezydenta Białorusi i ofertę do rozmów
- powiedział wiceszef resortu dyplomacji.
Zdaniem Jabłońskiego, mimo ewentualnych prowokacji protestujący prowadzą swoje działania w sposób pokojowy. - Nie dochodzi do zamieszek, do niszczenia mienia, plądrowania sklepów, ataków na własność prywatną, nie ma tego rodzaju komponentów w tych działaniach. To oznacza, że ci protestujący nie dają się sprowokować i miejmy nadzieję, że tak zostanie - zaznaczył.
Wiceszef MSZ zadeklarował również, że Polska nie zamyka się na Białorusinów i w razie groźby represji będzie aktywnie ich wspierać. - Będziemy gotowi do udzielania pomocy - zapewnił.
Od niedzieli w Mińsku i innych miastach Białorusi trwają protesty. Demonstracje i starcia z milicją wybuchły w Mińsku po ogłoszeniu wyników oficjalnego badania exit poll, według którego w niedzielnych wyborach prezydenckich zwyciężył obecny szef państwa Alaksandr Łukaszenka, uzyskując ok. 80 proc. głosów, a jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska mniej niż 10 proc. głosów.
Cichanouska podjęła w poniedziałek decyzję o opuszczeniu Białorusi. We wtorek minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkeviczius poinformował, że Cichanouska jest bezpieczna na Litwie.