Kandydatura Timmermansa nie utrzyma się? Poważnie rozważaną osobą na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej jest niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen - dowiedziała się Polska Agencja Prasowa ze źródeł dyplomatycznych. - Propozycja pojawiła się jako deal między Niemcami a Grupą Wyszehradzką - mówi Maciej Kożuszek, korespondent "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" w Brukseli.
Von der Leyen od 2013 r. pełni funkcję ministra obrony Niemiec. Jej ewentualny wybór oznaczałby, że KE zostałaby obsadzona przez Europejską Partię Ludową, której premierzy nalegali na to, by przedstawiciel ich rodziny politycznej kierował unijną egzekutywą.
Według nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł dyplomatycznych, Polska oraz pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej mogłyby poprzeć kandydaturę Ursuli von der Leyen. Jeden z polskich dyplomatów mówi, że jeśli zostanie zgłoszona, to "nie będą się sprzeciwiać".
- Jeśli zostanie zgłoszona, nie będziemy się sprzeciwiać
- powiedział PAP jeden z polskich dyplomatów.
Korespondent "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie", Maciej Kożuszek, w rozmowie z portalem niezalezna.pl podkreśla, że propozycja Ursuli von der Leyen pojawiła się jako "deal między Grupą Wyszehradzką a Niemcami", który mogą zaakceptować także państwa bałtyckie oraz politycy EPL, którzy byli sceptyczni wobec kandydatury Timmermansa.
- Prawdziwa wartość tej kandydatury wyjdzie dopiero po rozpoczęciu posiedzenia plenarnego, bo tam już różne inne poprzednie pomysły szybko upadały. Problem polega na tym, że socjalistom obiecano bardzo dużo, dużo więcej niż im się teoretycznie należało, i nie są chętni, by tak łatwo powrócić do drugiego szeregu. Możliwe więc, że mniejszość blokująca V4-EPL zostanie zastąpiona socjalistyczno-liberalną
- tłumaczy Maciej Kożuszek.
Dodatkowo, von der Leyen może nie zostać zaakceptowana przez Parlament Europejski (który formalnie wybiera szefa KE).
- Nie wiadomo, jak Parlament Europejski zachowa się wobec kandydata niebędącego kandydatem wiodącym (spitzenkandidat). W Radzie Europejskiej istnieje obawa, że PE mógłby tego nie zatwierdzić
- dodaje korespondent "GP" i "GPC" w Brukseli.