Dwa miesiące po katastrofie lotniczej An-148 pod Moskwą, władze rosyjskie nadal nie mogą poradzić sobie z identyfikacją ciał i ignorują sprawę zabezpieczenia terenu, gdzie spadł samolot. Według córki jednej z ofiar, zaproponowano jej do wyboru – czekać ponad pół roku na wyniki testu DNA, lub otrzymać… 20 proc. ciała bliskiej osoby. Ponadto, jak ujawniła wstrząśnięta kobieta, fragmenty samolotu i ludzkich ciał nadal znajdują się w miejscu katastrofy, który nie został należycie przeszukany i nie jest strzeżony.
Kobieta opublikowała w internecie nagranie z miejsca katastrofy An-148 Saratowskich Linii Lotniczych, który rozbił się 11 lutego br., niedługo po starcie z jednego z lotnisk w Moskwie. Zginęło wówczas 71 osób. Jak stwierdziła, na tym terenie nadal można znaleźć fragmenty kadłuba samolotu, ciał ofiar oraz ich rzeczy.
CZYTAJ TEŻ: Samolot rozerwało na strzępy. Kordon policji strzeże szczątków w promieniu 2 km
Tu może chodzić kto chce. Tu leżą fragmenty samolotu i ciał. Osobiście widziałam uszy. (...) To jest nieludzkie
- mówiła na nagraniu Julia Sinicyna, zwracając się do Władimira Putina aby zareagował na sytuację.
Na innym nagraniu Sinicyna pokazała miejsce, gdzie rozbił się samolot i opowiedziała, że widziała rzeczy osobiste zmarłych.
Tu po prostu jest wysypisko… To koszmar, nie wiem co robić. Boję sobie wyobrazić po czym teraz stąpam
- stwierdziła.
Wcześniej Sinicyna wysłała list do jednej z największych rosyjskich blogerek, prosząc o jego publikację. W nim podzieliła się innymi wstrząsającymi szczegółami nieludzkiego traktowania ciał ofiar i ich bliskich.
„Minęło już prawie dwa miesiące, ale nikt z krewnych nadal nie był w stanie pochować bliskich. Trwa identyfikacja.
Początkowo mówiono nam, że zajmie to od trzech tygodni do trzech miesięcy. Jednak 29 marca przedstawiciele od ekspertyzy sądowo-lekarskiej zapoznali mnie z wstępnymi wynikami badań DNA i powiedzieli, że możemy pochować część (20 proc. wszystkich fragmentów) teraz, albo czekać do zakończenia identyfikacji fragmentów ciał. Na pytanie, ile czasu to zajmie, odpowiedziano mi, że do czasu nieokreślonego. Po tym jak zaczęłam nalegać i domagać się konkretów, powiedziano mi, że 6-7-8 miesięcy”
- napisała córka ofiary.
Jak dodała, z nieoficjalnych informacji wynika, że termin identyfikacji wydłużono z powodu niedawnego pożaru w centrum handlowo-rozrywkowym Zimniaja Wisznia w Kemerowie, gdzie według oficjalnych danych zginęły 64 osoby.
„Ale dlaczego? Czy nie jesteśmy ludźmi? Dzieci, rodzice, mężowie i żony zmarłych nawet po dwóch miesiącach nie pochowali swoich bliskich. To jest co najmniej nieludzkie!”
- stwierdziła w swoim liście Julia Sinicyna.