Ubrana na czarno Meloni kilka minut spędziła na modlitwie przed trumną. Gdy tam przyszła, w bazylice przebywały tłumy wiernych z całego świata.
Wcześniej w wystąpieniu przed połączonymi izbami parlamentu szefowa włoskiego rządu podkreśliła: "Papież umiał być zdeterminowany, ale kiedy rozmawiałam z nim, nie istniały bariery, on ich nie tworzył. Z nim można było czuć się komfortowo, rozmawiać o wszystkim, opowiedzieć wszystko bez żadnych filtrów i obawy, że zostanie się osądzonym".
"Potrafił spojrzeć w duszę, jakby mówił: jestem tu dla ciebie" - dodała. Meloni podkreśliła, że zawsze będzie "wdzięczna za czas spędzony razem z nim, za nauki i rady". Jak zaznaczyła premier, jedna z rad papieża brzmiała, by nigdy nie tracić poczucia humoru.
Przywołała też słowa Franciszka o tym, że nie można przewodzić innym, jeśli nie odczuwa się radości. Papież "nadawał radości znacznie większą wartość" - oceniła.
Był papieżem maluczkich, prawdziwych i egzystencjalnych peryferii, przywrócił głos tym, którzy go nie mieli, także łamiąc schematy. Mówił, że nie należy się bać iść pod prąd, jeśli chce się zrobić coś dobrego
– oświadczyła włoska premier.
Jak zaznaczyła, "papież, który przybył z daleka, trafił do serc ludzi". Meloni przypomniała, że papież nigdy nie przestał apelować o pokój i zakończenie wojen, w tym "w umęczonej Ukrainie i na Bliskim Wschodzie".
Robił to również wtedy, gdy wiedział, że niektórzy mogliby tego nie zrozumieć i że jego słowa mogą zostać przekręcone i potraktowane instrumentalnie. Jego wielokrotne apele o pokój są dziś jednak dalszym wezwaniem do odpowiedzialności
– powiedziała premier, oklaskiwana przez parlamentarzystów koalicji i opozycji.