Niemieccy politycy i urzędnicy otrzymali w ubiegłym roku ponad trzydzieści listów z pogróżkami, do których dołączono noże, łuski po nabojach, czy materiały łatwopalne. Niemiecka prokuratura podejrzewa, że za tajemniczymi przesyłkami stoi nowa generacja lewicowych radykałów. Wszczęto w tej sprawie śledztwo.
Jak donosi tygodnik „Der Spiegel”, listy z pogróżkami dotarły między innymi do ministra spraw wewnętrznych landu Nadrenia-Palatynat oraz dwojga posłów do Bundestagu.
Zdaniem śledczych za pogróżkami może stać nowa generacja radykałów z organizacji RAZ, która odpowiedzialna jest za dokonanie kilku podpaleń i zamachów z użyciem materiałów wybuchowych w Berlinie.
Osoby stojące za wysyłaniem listów podejrzewa się o umieszczenie materiałów łatwopalnych przed siedzibą Federalnej Agencji Pracy w Normberdze oraz przed willą multimilionera Clemensa Toenniesa – właściciela zakładów mięsnych Toennies.
Członkowie RAZ przyznali się do akcji przed domem milionera. Ponadto zadedykowali ją byłym terrorystom z Frakcji Czerwonej Armi – RAF. Twierdzą, że jest to akcja przeciwko „wykorzystywaniu i uciskowi ludzi i zwierząt” - podaje Deutche Welle.