Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Syn legendarnego afgańskiego przywódcy nie chce poddać się talibom. Prosi Francję o pomoc

Wbrew temu, co można wywnioskować z medialnych relacji, talibowie nie zdobyli jeszcze całego kraju. Lider antytalibańskiej opozycji i syn legendarnego dowódcy z czasów wojny z sowietami, deklaruje, że im się nie podda – i prosi Francję o pomoc.

Twitter

Ahmad Szah Masud był jednym z najsłynniejszych dowódców antysowieckiej partyzantki. Zasłynął walką w rejonie swojej rodzinnej Doliny Pandższeru. Obronił ją przed sowietami, którzy zapłacili ogromną daninę krwi – krajobraz doliny do dzisiaj upstrzony jest wrakami ich czołgów. Po przejęciu władzy przez talibów uciekł do Tadżykistanu, gdzie stał się politycznym i wojskowym dowódcą Zjednoczonego Islamskiego Frontu Ocalenia Afganistanu, znanego lepiej jako Sojusz Północny. Na jego czele po raz kolejny obronił swoją dolinę, tym razem przed talibami. 

Ojciec i syn

Shah Masud, który jest uznawany w Afganistanie za bohatera narodowego, został w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach zamordowany 9 września 2001 roku, na dwa dni przed zamachami na World Trade Center. Dzisiaj, kiedy talibowie są bliscy ponownego zdobycia władzy nad krajem, Dolina Pandższeru znajduje się w rękach jego syna, Ahmada Masuda. Masud wszedł do polityki dopiero w 2019 roku i od razu zaczął krytykować to, jak przebiega proces pokojowy. We wrześniu tego roku, spodziewając się, że talibowie postanowią wziąć Afganistan siłą, stworzył wzorowaną na Sojuszu Północnym koalicję, którą media ochrzciły Drugim Ruchem Oporu. Po zdobyciu większości kraju przez talibów spotkał się w Pandższerze z wiceprezydentem Amrullahem Salehem i obaj politycy zadeklarowali, że odrzucają rządy Talibanu. 

Masud powiedział agencji Reutersa, że jest gotowy na rozmowy z talibami celem stworzenia rządu, który będzie reprezentował wszystkich Afgańczyków. Dodał jednak, że jest gotowy na walkę zbrojną jeśli talibowie nie będą gotowi do ustępstw.

„Chcemy, żeby Taliban zrozumiał, że jedyna droga naprzód prowadzi przez negocjacje” - stwierdził. - „Nie chcemy, żeby wybuchła wojna”. Dodał jednak, że jego ludzie są gotowi do zbrojnego oporu jeśli zajdzie taka konieczność. „Chcą się bronić, chcą walczyć, chcą stawić czoła totalitarnemu reżymowi”.
- podkreślił. 

Walka wkrótce się zacznie?

Jeden z wysoko postawionych talibów powiedział dziennikarzom anonimowo, że już rozpoczęli oni ofensywę na Dolinę Pandższeru. Jedno z ich arabskojęzycznych kont na Twitterze pokazało również kolumnę zdobycznych ciężarówek z flagami talibanu na autostradzie. Według opisu setki „wojowników” zmierzało za nimi do doliny „po tym, gdy lokalni urzędnicy odmówili oddania jej pokojowo”.

Doradca Masuda powiedział jednak dziennikarzom, że jak na razie nie zauważono, żeby talibowie próbowali przedostać się przez wąski przesmyk prowadzący do doliny – jeden z powodów dla których jest tak trudna do zdobycia. Dodał też, że żaden z ich oddziałów jak na razie nie doniósł o kontakcie bojowym z nimi ani nawet o ich zauważeniu. Jak na razie po upadku Kabulu jedyne potwierdzone walki miały miejsce w sąsiadującą z Pandższerem prowincją Baghlan, gdzie przeciwnikom talibów udało się odbić zbrojnie trzy dystrykty. Masud podkreślił jednak, że nie miał z tym nic wspólnego i dokonały tego lokalne milicje, którym nie podoba się brutalność talibów. 

Jeden z doradców Masuda powiedział mediom, że ma on do dyspozycji ponad 6 tysięcy żołnierzy. Oprócz członków lokalnych milicji są wśród nich także byli żołnierze sił rządowych, którzy przedostali się do Pandższeru aby kontynuować walkę z talibami. Są wśród nich także członkowie afgańskich sił specjalnych, którzy są znienawidzeni przez talibów i zabijani przez nich na miejscu na opanowanych terenach. Masud podkreślił, że jego siły składają się nie tylko z Tadżyków, którzy od bardzo dawna są skonfliktowani ze stanowiącymi większość Talibanu Pasztunami.

„Jest wiele innych ludzi z wielu innych prowincji, którzy poszukują azylu w Dolinie Pandższeru, którzy stoją z nami i nie chcą zaakceptować innej tożsamości Afganistanu”. 

Apel o pomoc

Masud otwarcie przyznaje, że w razie gdyby doszło do walki z talibami, to może sobie nie poradzić bez międzynarodowego wsparcia. Już wcześniej apelował za pośrednictwem amerykańskiej prasy do rządu USA o zapewnienie im wsparcia. Jak donosi portal Politico teraz prosi o to Francuzów. Politico zauważa, że to dla niego dosyć naturalny wybór. Jego ojciec odebrał bowiem edukację we Francji – sam Masud kończył szkoły w Wielkiej Brytanii – i był znanym frankofilem. W 1998 roku we francuskiej telewizji pojawił się poświęcony mu film dokumentalny „Masud, Afgańczyk”, który dokumentował jego walkę z sowietami i talibami. Okazał się być wielkim hitem a ojciec Masuda stał się we Francji kimś w rodzaju celebryty i nawet dzisiaj jego nazwisko jest powszechnie znane. 

Masud liczy, że jego łącznikiem z francuskim rządem będzie słynny dziennikarz i filozof Bernard-Henri Lévy, który odwiedził go w październiku zeszłego roku, aby napisać o nim artykuł do magazynu Paris Match. W opublikowanym przez "Journal du Dimanche" liście Masud poprosił go o to, żeby przekazał prezydentowi Macronowi, że „Francja to nasza ostatnia opcja, to jedyna nadzieja jaka nam została”. W innym liście opublikowanym przez francuską prasę porównał sytuację w Afganistanie do sytuacji we Francji pod niemiecką okupacją i zacytował słynne słowa Charlesa de Gaulla o tym, że przegrali bitwę a nie wojnę.

„Dołączcie do nas duchem lub z bezpośrednim wsparciem”.
- wezwał Francuzów.

 

 



Źródło: niezalezna.pl, Reuters, Politico

Wiktor Młynarz