To, co zrobił Biden jest wielką pomyłką, ale przez przeciętnego Amerykanina może być uznane za mądrą decyzję podjętą w jego interesie – stwierdza w rozmowie z portalem Niezalezna.pl prof. Zbigniew Lewicki. Ekspert dodaje, że w jego przekonaniu wycofanie się z Afganistanu będzie zapamiętane jako początek wychodzenia Stanów Zjednoczonych z polityki globalnej.
Eryk Łażewski: Prezydent Joe Biden zarządził wycofanie żołnierzy amerykańskich z Afganistanu. Teraz już wiadomo, że będą nim rządzić Talibowie. W stolicy – Kabulu, dzieją się „dantejskie sceny”, kojarzące się z końcem wojny w wietnamskim Sajgonie. I chciałbym pana zapytać, jaki wpływ te wydarzenia będą miały na wewnętrzną sytuację w USA? Jak Amerykanie będą teraz patrzeć na prezydenta Bidena?
Prof. Zbigniew Lewicki: Trudno przesądzić. Bo chociaż to, co Biden zrobił, jest tragiczne (zwłaszcza dla Afgańczyków i Afganistanu), oraz jest wielką pomyłką, to sami Amerykanie coraz chętniej przyjmują do wiadomości fakt, że Stany Zjednoczone wycofują się z zaangażowania w różnych częściach świata. Wycofują się też z finansowania rozmaitych przedsięwzięć i skupiają się na samych sobie. Więc przez przeciętnego Amerykanina, który nie przejmuje się losem Afgańczyków, czy przyszłością Afganistanu, to może być uznane za mądrą decyzję, która jest w interesie samych Amerykanów.
Ta decyzja nie zaszkodzi więc wizerunkowi Demokratów i ewentualnej reelekcji Bidena lub startowi jakiegoś innego kandydata Demokratów?
Wybory, do których mamy jeszcze trzy lata z okładem, na pewno nie będą się decydować na podstawie Afganistanu. Pytanie – skąd jeszcze Stany się wycofają i z jakim skutkiem. Ale na ten moment to, co zrobił Biden, wewnętrznie zagrozi mu w niewielkim stopniu. Jeśli w ogóle. A czy on będzie kandydował za trzy lata? Byłbym niezwykle zdziwiony, gdyby tak się stało. Szczególnie, że wcale nie jest oczywiste, czy Biden dotrwa do końca tej kadencji. Ale to zupełnie inna sprawa.
A jakie skutki wyjście z Afganistanu spowoduje w polityce zagranicznej Ameryki? Co mogą na jej temat myśleć sojusznicy?
Tego typu wycofanie się z Afganistanu (mówię „tego typu”, ponieważ wiadomo było, że Amerykanie mają zamiar opuścić Afganistan), czyli niekontrolowane i gwałtowne, a także to. co się potem stało (wydarzenia przypominające Sajgon sprzed kilkudziesięciu lat) pokazuje bardzo wielu państwom i rządom, że na Stanach Zjednoczonych nie można do końca polegać. Że Stany Zjednoczone mogą podjąć decyzję w interesie własnym, czyli w interesie swojej polityki wewnętrznej, za co mogą zapłacić poszczególne państwa, które zbyt mocno związały się ze Stanami Zjednoczonymi i uważały, że związki ze Stanami Zjednoczonymi są trwałe i bezpieczne. To może mieć duże konsekwencje, jeżeli chodzi o przyszłą politykę bardzo wielu państw, które - że tak powiem - „włożyły wszystkie jajka do jednego koszyka”. I to trzeba będzie bardzo poważnie brać pod uwagę, planując przyszłość bardzo wielu państw. W tym także oczywiście Polski!
A co się stanie, jeżeli wiele krajów stwierdzi, że w ogóle nie warto wiązać się ze Stanami Zjednoczonymi?
Ja nie mówię, że nie warto się wiązać z USA, bo sojusz ze Stanami Zjednoczonymi ma bardzo wiele korzyści. To jest silne państwo, militarnie najmocniejsze i tak dalej. Ale warto mieć „plan B”, na wypadek „gdyby”. Do tej pory, to nie było takie oczywiste. Wydawało się, że „plan B” jest niepotrzebny. Tymczasem warto budować (przyszłościowo – bo tego nie robi się od razu) inne sojusze, inne gwarancje bezpieczeństwa na wypadek, gdyby Stany Zjednoczone uznały, że dany rejon nie jest już w sferze ich zainteresowań.
Jeśli więc liczne państwa uznają, że USA nie są tak pewnym sojusznikiem, jak się wydawało, to czy ów fakt nie odbije się w końcu na samych Stanach Zjednoczonych? Na ich sytuacji wewnętrznej, gospodarczej?
Przede wszystkim, proszę pamiętać, że tak naprawdę, to niełatwo o alternatywne rozwiązanie. Owszem, jest w Europie kilka krajów na tyle bogatych i mocnych, że one nie muszą polegać na Stanach Zjednoczonych. Ale wiele innych państw nie ma tak łatwej możliwości przestawienia swoich priorytetów na inne państwa.
A co do samych Stanów Zjednoczonych, to trudno powiedzieć. Bo jednak Stany Zjednoczone przez bardzo długi czas, czyli do II Wojny Światowej, nie odgrywały takiej roli jak obecnie. Zaczęły tą rolę odgrywać w latach czterdziestych. Osiemdziesiąt lat temu. Ale najprawdopodobniej będą mogły się z tego wycofać.
Oczywiście, jest kwestia zagrożenia. To jest ten argument, który podniósł Truman, kiedy formułował pomoc dla Grecji i Turcji, czyli doktrynę Trumana. Chodzi o to, że zapobieżenie konfliktowi jest tańsze od uczestnictwa w nim. Dlatego nie sądzę, by Stany Zjednoczone wycofały się gwałtownie ze wszystkich miejsc na świecie i zamknęły się na własnym terytorium. Tak nie będzie! Ale podważyły traktowanie ich jako całkowicie spolegliwego sojusznika, na którym można polegać bez względu na rozwój sytuacji.
Stany Zjednoczone zapewne nie wycofają się z obrony Izraela, żeby użyć najbardziej oczywistego przykładu. Ale w dłuższej perspektywie mogę sobie wyobrazić sytuację silniejszego związania się Stanów Zjednoczonych z państwami nieprzyjaznymi wobec Izraela. Więc tu możliwości jest wiele i myślę, że one się nie ujawnią w ciągu najbliższych lat. Może raczej pokażą się w trakcie dekad. Ale to jest początek wychodzenia Stanów Zjednoczonych z polityki globalnej. Wycofanie się z Afganistanu – w moim przekonaniu - będzie zapamiętane jako początek wychodzenia Stanów Zjednoczonych z angażowania się na całym świecie.
To w takim razie, kto je zastąpi?
Trudno powiedzieć, bo są państwa zagrożone (chociażby Polska), dla których taki sojusznik jest niezbędny. I powinniśmy robić wiele, by jednak w tym związku pozostać. Bo tutaj rzeczywiście alternatywą jest tylko i wyłącznie Moskwa.
Są też państwa zagrożone, jak Izrael, gdzie alternatywą jest zniszczenie tego państwa. Ale już na przykład – jak mówię – wycofanie się z Afganistanu jest tragedią dla Afganistanu, ale nie jest tragedią dla nikogo innego. Akurat Rosja dobrem Afganistanu nie jest zainteresowana, bo Talibowie są dla niej wielkim zagrożeniem. Chin w zasadzie tam nie ma. Są jedynie bardzo pośrednio: poprzez Pakistan. Po prostu, Afganistan - poprzez długie lata - pozostanie takim fundamentalistycznym państwem muzułmańskim, które – tak jak wcześniej – będzie zarabiać na eksporcie narkotyków i ewentualnie – na szkoleniu terrorystów.
Nie jest więc tak, że zawsze ktoś wkroczy, bo też może nie być zainteresowany ratowaniem drogiego państwa. Bo Afganistan jest drogim państwem. Wiemy, że Amerykę kosztował prawie bilion dolarów. Państwa mogą więc być pozostawione samym sobie. Bez zainteresowania z niczyjej strony.