Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Rosyjski watażka potwierdził, że HIMARS-y rozbijają agresorów w pył. "Kiedy skończy się to g...o?"

W ostatnim czasie coraz głośniej robi się o tym, że amerykańskie wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet HIMARS świetnie sprawdzają się na Ukrainie. Teraz te optymistyczne informacje potwierdził pośrednio słynny rosyjski watażka Igor Girkin, znany lepiej pod pseudonimem Striełkow.

Mil.gov.ua, CC BY 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by/4.0>, via Wikimedia Commons

M142 HIMARS to produkowana od 2003 roku kołowa wieloprowadnicowa wyrzutnia rakiet. Jest blisko związana z wcześniejszym systemem gąsienicowym M270 MLRS. Można z nich prowadzić celny ogień na odległość do 80 km. To dwa razy więcej niż amerykańskie haubice M777, których spora ilość trafiła na Ukrainę. 

W zeszłym miesiącu Stany Zjednoczone zdecydowały się na wysłanie kilku HIMARS-ów na Ukrainę. Ukraińcy prosili o nie od dawna. Wojna w Donbasie zmieniła się bowiem w dużym stopniu w pojedynek artyleryjski, w którym Rosjanie mają znaczną przewagę ilościową. Ukraińcy potrzebowali systemu, który wyrówna nieco tę dysproporcję poprzez umożliwienie im prowadzenia ognia kontrbateryjnego ze stanowisk, które są poza zasięgiem rosyjskich dział i wyrzutni rakietowych. Amerykanie jak na razie przekazali Ukrainie osiem HIMARS-ów, a w następnej paczce uzbrojenia znajdą się cztery kolejne. W Waszyngtonie coraz głośniej plotkuje się także o tym, że dostaną w końcu do nich pociski taktyczne MGM-140 ATACMS, o zasięgu aż 300 kilometrów. Amerykanie nie chcieli ich wcześniej przekazać bo bali się, że Ukraińcy zaatakowaliby nimi cele w głębi Rosji, co ich zdaniem mogłoby doprowadzić do eskalacji konfliktu. 

Ukraińcy szybko wysłali HIMARS-y na front, a w ostatnich dniach do mediów przedostaje się coraz więcej sygnałów, że świetnie one tam sobie radzą. Na okupowanych terenach eksplodują kolejne składy amunicji i paliw, jeszcze bardziej zwiększając rosyjskie problemy z logistyką. Wyszło też na jaw, że rosyjskie systemy obrony przeciwlotniczej S-400, których bał się cały Zachód, zupełnie nie radzą sobie z ich zwalczaniem. Do jednego z ostatnich ataków doszło na słynne już lotnisko Czernobajewka pod Chersoniem. Pociski z HIMARS-ów miały zniszczyć na nim punkt dowodzenia, a według niepotwierdzonych na razie informacji życie w tym ataku miało stracić 12 rosyjskich oficerów, w tym kolejny generał i pułkownik. 

Skuteczność HIMARS-ów w niszczeniu rosyjskich punktów dowodzenia potwierdził o dziwo korespondent wojenny rosyjskiej telewizji państwowej Aleksander Sładkow, który zazwyczaj rezonuje jedynie kremlowską propagandę. W nocy z niedzieli na poniedziałek napisał, że Ukraińcy dokonali kilku skutecznych ataków na rosyjskie centra dowodzenia. „Te centra są małe, ale niezwykle istotne” - napisał, dodając, że ze względów bezpieczeństwa nie zdradzi, gdzie dokładnie doszło do tych ataków, i pytając: „Moje pytanie jest proste: kiedy skończy się to g**no?”.
 
Skuteczność HIMARS-ów podkreślił też słynny rosyjski watażka Striełkow. Igor Girkin, bo tak nazywa się naprawdę, to weteran rosyjskich sił zbrojnych i FSB, który odegrał ogromną rolę w aneksji Krymu i wojnie w Donbasie. W tzw. Donieckiej Republice Ludowej rekrutował prorosyjskich separatystów, został ich de facto przywódcą i w maju 2014 dostał nominację na ministra obrony samozwańczej republiki. To właśnie on miał odpowiadać za zestrzelenie malezyjskiego Boeninga 777, w którym zginęło 283 pasażerów i 15 członków załogi. Jest za to poszukiwany międzynarodowym listem gończym, a międzynarodowa reakcja na tę zbrodnię miała być powodem, dla którego stracił stanowisko, FSB dokonała zaś czystki jego ludzi. Obecnie mieszka w Moskwie. 

Striełkow poświęcił wczoraj HIMARS-om dwa wpisy na swoim Telegramie. W pierwszym, opublikowanym o godz. 12:28, poinformował, że Ukraińcy dokonali dwóch potężnych ataków rakietowych w Chersoniu, o 5 i 10 rano. Dodał, że podobne ataki miały miejsce dzień wcześniej w okolicy elektrowni wodnej Nowokakchowska. W kolejnym wpisie, o 15:47, Striełkow poinformował, że trwają kolejne ataki. „Dzisiaj znowu pożary i detonacje w Szachtarsku, gorsze niż poprzednio” - stwierdził. 

Rosyjski bandyta potwierdził, że HIMARS-y zadają Rosjanom poważne straty. „W ciągu ostatnich pięciu-siedmiu dni trafiono ponad dziesięć dużych składów amunicji artyleryjskiej i innej amunicji, wiele składów paliw, około 10 punktów dowodzenia i mniej więcej tyle samo koncentracji żołnierzy na naszych bliskich i dalekich tyłach. Dodatkowo zniszczono wiele pozycji artyleryjskich i obrony przeciwlotniczej. To spowodowało OGROMNE straty w ludziach i sprzęcie” - napisał, dodając, że rosyjskie systemy przeciwlotnicze, które relatywnie dobrze radziły sobie z zestrzeliwaniem post-sowieckich Toczek i Uraganów, są bezbronne wobec salw z HIMARS,a. 

W postscriptum do swojego wpisu Striełkow napisał, że nie pisze o tym, aby poinformować Ukraińców o efektywności ich ataków – bo sami wiedzą o niej lepiej od niego – ale by zadać jedno pytanie: „kiedy rosyjskie siły powietrzne zaczną walczyć z całych sił” i dokonywać nalotów na HIMARS-y i inną ukraińską artylerię. Odpowiedź na to pytanie raczej mu się nie spodoba. Przed wojną analitycy spodziewali się, że rosyjskie siły powietrzne zmiotą ukraińskie lotnictwo w kilka dni. Ukraińskie myśliwce i szturmowce nadal jednak latają, a sami Ukraińcy twierdzą, że Rosjanie ponieśli takie straty wśród pilotów, iż od dłuższego czasu boją się zapuszczać nad kontrolowane przez nich terytorium. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Ukraina

Wiktor Młynarz