Dmitrij Rogozin, były wicepremier Federacji Rosyjskiej, a obecnie szef rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos, dał się w ostatnim czasie poznać z ostrej pro-wojennej retoryki uprawianej na Twitterze. Interesujący się sprawami eksploracji kosmosu pewnie kojarzyć będą jego groźby wyjścia Rosji z projektu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a ci zainteresowani kwestiami politycznymi - pamiętać będą jego groźbę pod adresem Jarosława Kaczyńskiego.
- Przyjedź do Smoleńska, porozmawiamy - pisał w marcu 2022 r. pod adresem prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Komentatorzy sugerowali, że mocno proputinowska postawa Rogozina to próba wkupienia się w łaski kremlowskiego satrapy. Okazuje się, że skuteczna.
Niezależny rosyjski portal Meduza poinformował, że Rogozin może rozpocząć już niedługo pracę w administracji prezydenckiej Rosji. W pierwszym scenariuszu, miałby szefować administracji, zastępując urzędującego na tym stanowisku od 2016 r. Antona Wajnę.
Rozmówcy Meduzy twierdzą, że Rogozin może zostać "kuratorem" samozwańczych "republik ludowych" - donieckiej i ługańskiej, jak również pozostałych terenów Ukrainy okupowanych przez wojska rosyjskie. Wówczas prawdopodobnie objąłby urząd zastępcy szefa administracji prezydenckiej, zmieniając na tym stanowisku Dmitrija Kozaka. Na Kremlu kreślą scenariusz, że po "referendach" na terenach okupowanych, Rogozin byłby swoistym "namiestnikiem", otrzymując jednocześnie rangę wicepremiera.
- Putin kocha Rogozina i to od dawna
- twierdzą rozmówcy "Meduzy". Prezydent Rosji miał doceniać "ostentacyjny patriotyzm" szefa Roskosmosu, a ten - skrupulatnie to wykorzystuje.