14 czerwca to dzień pamięci ofiar masowej sowieckiej deportacji z Łotwy na Syberię. Wśród wywiezionych byli też łotewscy Polacy. W tym szczególnym dniu premier Łotwy porównał dzisiejszą inwazję Rosji na Ukrainę do sowieckich okrucieństw.
- Deportacje z 14 czerwca 1941 roku przypominają nam, co może się stać, jeśli wolny i demokratyczny świat zdecyduje, by pozostać neutralnym i pozwolić na to, aby totalitarny reżim stosował terror wobec swoich sąsiadów, kiedy wybiera się politykę ustępstw, kiedy boi się rozdrażnić agresora
- powiedział prezydent Łotwy Egils Levits podczas uroczystości z okazji Dnia Pamięci Ofiar Komunistycznego Ludobójstwa.
Szef państwa dodał, że wojna na Ukrainie przypomina o wszystkich okrucieństwach okupacji, budzi w pamięci obrazy martwych i deportowanych ludzi - pisze agencja LETA.
Hołd deportowanym oddała we wtorek ambasador RP na Łotwie Monika Michaliszyn.
- Niewiele jest na Łotwie osób, których ojciec, matka, dziadek, babcia lub inny bliski nie byliby wśród tysięcy deportowanych, z których większość nie powróciła z obozów koncentracyjnych. Tysiące, głównie kobiet, dzieci i osób starszych, spędziło lata w syberyjskich wioskach. O wielu z nich pozostało tylko wspomnienie
- podkreśliła ambasada RP.
"Niestety widzimy, że ból, strach i smutek, które nas wtedy dotknęły, nie przeszły do historii. Mieszkańcy Łotwy dobrze rozumieją i utożsamiają się z tym, co 24 lutego rozpoczęła Rosja na Ukrainie" - dodano.