- W trakcie szczytu NATO prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił o potrzebie pozyskania ciężkiego uzbrojenia, w tym czołgów. Jako że w każdym konflikcie wojennym sprzęt po obu stronach szybko się zużywa – albo w wyniku działań przeciwnika albo w związku z intensywnym użytkowaniem - konieczne jest uruchomienie szybkich dostaw uzbrojenia dla Ukrainy, aby uzupełnić braki lub zapewnić możliwości napraw i dalszej eksploatacji – mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl prof. Paweł Soroka, politolog Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Podczas dzisiejszego szczytu NATO podjęto decyzję m.in. o utworzeniu czterech nowych grup batalionowych. Będą one rozmieszczone w Bułgarii, Rumunii, na Słowacji oraz na Węgrzech. Łącznie NATO dysponować będzie w regionie ośmioma grupami bojowymi, od Bałtyku, aż po Morze Czarne.
W rozmowie z portalem Niezalezna.pl prof. Paweł Soroka z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach przekonuje, że w ramach nowych grup zostanie przerzuconych 7000 żołnierzy. Najwięcej – do Rumunii.
W Brukseli rozmawiano również o ukraińskiej obronie przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. W trakcie szczytu, za pomocą wideołącza, głos zabrał prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, prosząc kraje członkowskie NATO o dalsze zbrojenia jego armii.
Prezydent Zełenski mówił o potrzebie pozyskania ciężkiego uzbrojenia lądowego, czołgów. Jako, że w każdym konflikcie wojennym sprzęt po obu stronach szybko się zużywa – albo w wyniku działań przeciwnika albo w związku z intensywnym użytkowaniem, konieczne jest uruchomienie szybkich dostaw uzbrojenia dla Ukrainy, aby uzupełnić braki lub zapewnić możliwości napraw i dalszej eksploatacji
– wskazuje ekspert w rozmowie z portalem Niezależna.pl.
"We want to survive!" Ukrainian President Volodymyr Zelenskyy called for more military support in his address to NATO. https://t.co/RwQFjNmnlD pic.twitter.com/Nf0PJYNt2N
— CBS News (@CBSNews) March 24, 2022
Prof. Paweł Soroka ostrzega jednocześnie, że jeżeli wojna na Ukrainie będzie trwała nadal z taką intensywnością i ciężkimi stratami po stronie agresora, Rosja może przestawić całą gospodarkę na tory wojenne.
Wtedy będą inne zasady funkcjonowania. Rosja będzie w stanie szybko odtworzyć zużyte siły. Już teraz mówi się o ukrytej mobilizacji. Na pewno jest ona połączona ze zwiększeniem możliwości przemysłu zbrojeniowego.
– mówi nasz rozmówca.
Pewna ilość ukraińskich samolotów została strącona. Rosjanie mają czym je eliminować - są systemy Buk czy Pancyr. Pozostaje kwestia, jak odtworzyć ten potencjał. Ukraińska, krajowa produkcja nie wchodzi teraz w grę. Pozostaje kwestia dostaw z Zachodu
– wskazuje prof. Soroka.
Możemy nadal wysłać nasze samoloty MiG-29, do których obsługi Ukraińcy są przygotowani. Gdyby jednak wojna eskalowała i Rosja zmobilizowała duże siły, to po przekazaniu MiG-ów, Polsce zostałoby 48 samolotów F-16 i ok. 20 Su-22, przy czym drugie z wymienionych są przestarzałe. Z kolei w kontekście F-16 mówi się, że sprawnych jest ok. połowa. W takiej sytuacji zostaje nam ok. 30 bojowych samolotów do obrony powietrznej. To duże ryzyko.
– dodaje nasz rozmówca.
Niemniej jednak konieczne jest odtworzenie zdolności ukraińskiego lotnictwa, zwłaszcza tego, co Ukraińcy stracili. To muszą być samoloty produkcji sowieckiej lub rosyjskiej. Mamy je my, ma Bułgaria, Słowacja. Dalej konieczne jest wzmocnienie ukraińskiej naziemnej obrony przeciwlotniczej o systemy większego zasięgu niż te, którymi Ukraina obecnie dysponuje.
– kończy ekspert.