Jak podaje "Washington Post", powołując się na informacje służb wywiadowczych - jeden z bliskich współpracowników rosyjskiego prezydenta, Władimira Putina, podczas rozmowy z nim, wygłosił krytykę, co do wojny na Ukrainie. Jak przyznał, Rosja popełnia w tej kwestii wiele ogromnych błędów. Zdaniem Michaiła Chodorkowskiego, wokół Putina powstaje groźny dla niego sojusz wojskowo-biznesowy.
Według źródeł dziennika, "konfrontacja" członka kremlowskich elit z Putinem została uznana za na tyle istotną, że informacja o niej została włączona do codziennego briefingu, jaki prezydent USA otrzymuje od służb wywiadowczych. Nie podały one jednak, który z ludzi Kremla postawił się Putinowi.
Jego krytyka miała dotyczyć błędów w zarządzaniu wojną oraz tych odpowiedzialnych za prowadzenie kampanii wojennej.
"Od początku okupacji byliśmy świadkami rosnącego alarmu ze strony szeregu osób w wewnętrznym kręgu Putina. Nasza ocena sugeruje, że są szczególnie zdenerwowani ostatnimi rosyjskimi stratami, złym kierownictwem i rozległymi wojskowymi niedostatkami"
- powiedział dziennikowi przedstawiciel zachodnich służb. Inny dodał, że na Kremlu jest wiele osób, które są przekonane, że sprawy nie idą w dobrym kierunku.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przyznał, że wewnątrz władz są odmiennego zdania i "niektórzy myślą, że powinniśmy działać inaczej", jednak jest to część "zwykłego procesu roboczego".
Jednocześnie stwierdził, że informacje o konfrontacji jednego z członków elit z Putinem są "absolutnie nieprawdziwe".
Jak przypomina dziennik, w ostatnich dniach prominentni członkowie kręgów władz, w tym właściciel najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn i przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow zaczęli otwarcie krytykować ministra obrony Siergieja Szojgu i jego resort. Wczoraj głowa marionetkowych władz w okupowanym obwodzie chersońskim Kirił Striemousow stwierdził, że Szojgu powinien się zabić.
Według jednego z cytowanych przez gazetę europejskich oficjeli wojskowych, Putin coraz częściej jest krytykowany na Kremlu "za jego plecami", uważany za upartego i pochłoniętego obsesją na punkcie Ukrainy, której oni nie podzielają.
Ocenę tę miało potwierdzić w rozmowie z gazetą również dwóch rosyjskich biznesmenów mających kontakty z Kremlem. Jeden z nich stwierdził, że jeśli Rosja nie powstrzyma swoich strat, dojdzie do wewnętrznych walk w kręgach władz.
"To jest przełomowy moment"
- powiedział.
Przeciwną opinię miał wygłosić oficjel z jednego z państw bałtyckich, który zaznaczył, że mimo niezadowolenia z powodu mobilizacji przedstawiciele lokalnych władz nadal potulnie wykonują rozkazy z góry.
"Wszyscy szukają oznak zapaści w Rosji i owszem, widać wewnętrzne napięcia. Ale Rosja jest na stopie wojennej i wciąż idzie naprzód. Nie widzieliśmy nic, co by sugerowało coś przeciwnego"
- ocenił.
Michaił Chodorkowski, rosyjski opozycjonista, a w przeszłości potentat naftowy - szef koncernu Jukos, uważa, że w otoczeniu Putina powstaje groźny dla rosyjskiego dyktatora sojusz między dowódcą Rosgwardii, Wiktorem Zołotowem, szefem Grupy Wagnera, Jewgienijem Prigożynem, czeczeńskim przywódcą Ramzanem Kadyrowem oraz bankowym magnatem Jurijem Kowalczukiem.
W przekonaniu Chodorkowski bezpośrednią przyczyną utworzenia tej frakcji jest dążenie Prigożyna i Zołotowa do odwołania ministra obrony Siergieja Szojgu, coraz częściej oskarżanego o porażki rosyjskiej armii na Ukrainie.
- To nic nowego. Prigożyn od dawna chciał przejąć kontrolę nad przepływami finansowymi w resorcie obrony
- powiadomił Chodorkowski w rozmowie z ukraińską agencją UNIAN.
Opozycjonista odniósł się sceptycznie do pogłosek, że ewentualny następca Szojgu może zmienić Putina na stanowisku głowy państwa.
- Całkowicie się z tym nie zgadzam. (...) Na miejscu Putina bym tego nie robił (wyznaczał na stanowisko ministra obrony osobę, która miałaby potem stanąć na czele państwa), chyba że byłbym w pełni przekonany co do lojalności tego człowieka. Nie organizowałbym przekazania władzy - wyznał rozmówca UNIAN-u.
W ocenie Chodorkowskiego sojusz Zołotowa, Prigożyna, Kadyrowa i prawdopodobnie Kowalczuka "nie wygląda obecnie na bezpośrednie zagrożenie" dla prezydenta, ale "nie oznacza to, że takiego zagrożenia nie ma".
- W mojej opinii ten alians, który powstaje na naszych oczach, (...) jest dla Putina groźny - podkreślił opozycjonista.
Jak dodał, spory i taktyczne porozumienia w rosyjskich elitach mogą "w pewnym momencie" doprowadzić do rządów "wojskowej junty".
- Taka grupa kolegów i znajomych nie utrzymałaby się jednak przy władzy zbyt długo - przypuszcza były oligarcha.