Są słowa, które poprzez swoją prostotę, nie ubrudzoną kalkulacjami polityków, stają się legendarnymi na stulecia. Słowa „Idi na ch…” już trafiają do popkultury, na memy, koszulki, transparenty, do piosenek. A potem staną się symbolem nieugiętości i jedności Europy Środkowo-Wschodniej. Na malutkiej Wyspie Węży ukraińskich pograniczników było trzynastu i zginęli wszyscy. Na wezwanie „Tu rosyjski okręt wojenny! Sugeruję, abyście złożyli broń i poddali się, aby uniknąć rozlewu krwi i niepotrzebnych ofiar. W przeciwnym razie zostaniecie zbombardowani” odpowiedzieli „Rosyjski okręcie wojenny! Idi na ch…!”. Pomniki bohaterów z Wyspy Węży staną niebawem nie tylko w Kijowie, ale i w Warszawie, Wilnie, Rydze, Tallinie, Pradze, Bratysławie, Budapeszcie, Sofii, Bukareszcie, Tbilisi i setkach innych miast – pisze dla portalu Niezależna.pl Piotr Lisiewicz.
Moskwa słyszy dziś od wszystkich naszych narodów: nie ma waszej strefy wpływów. Jest strefa nienawiści do was. Każdy starzec i dziecko, profesor i robotnik, kobieta i mężczyzna, nie tylko życzy wam wszystkiego najgorszego, ale jest gotowy, na miarę swoich możliwości, walczyć z wami. Bo lepiej zginąć, niż doświadczyć waszej „przyjaźni”, „opieki” czy „patronatu”.
Henryk Józewski, polski mąż stanu, orędownik współpracy polsko-ukraińskiej, współpracownik Józefa Piłsudskiego i minister w rządzie Symona Petlury pisał: „Swój sukces Rosja zawdzięcza umiejętności budowania siły z procesów rozkładowych i ludzkiego upadku. Wszystko to dziś jest jasne i bezsporne. Z podźwignięciem się człowieka i społeczeństw z nędzy automatycznie nastąpi zmierzch sowieckiej Rosji”.
Bohaterowie z Wyspy Węży staną się symbolem tego podźwignięcia się człowieka, ponad narodowymi podziałami. Ich odwaga pokazała, że nie ma już obszaru postkomunistycznego, są dumne narody, które wyzdrowiały od czasów niewoli. I jest największa choroba świata – Rosja.
Nie ma podziałów pomiędzy naszymi narodami. W 1981 r. zjazd NSZZ Solidarność w Polsce na oczach osłupiałych przedstawicieli komunistycznego reżimu przyjął „Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej”. Brytyjski historyk Anthony Kemp-Welch pisał o tym:
„Nawet my, obserwatorzy obrad patrzący na nie z balkonu, klaskaliśmy na stojąco… to wyjątkowy moment w historii, kiedy w imię moralnych racji odrzucono ograniczenia zimnej wojny i konieczność prowadzenia real politics, a zaproponowano sąsiednim narodom program solidarności”
Dziś mamy do czynienia z podobnymi wydarzeniami. W sprawie obrony Ukrainy i nienawiści do reżimu w Moskwie nie ma podziałów między uczciwą lewicą i uczciwą prawicą. Podziwiamy rosyjskich obrońców praw człowieka, chylimy czoło przed Rosjanami, którzy są takimi samymi jak Ukraińcy ofiarami reżimu w Moskwie.
Ale brutalna prawda jest taka, że w Rosji nie ma szans na zwycięstwo sił, które chciałyby zrezygnować z zamiaru niewolenia naszych narodów. Imperialne tradycje w Rosji mają dłuższą historię, niż obecny reżim. To nie tylko Putin, ale cała ta tradycja musi zostać unicestwiona. Czujemy to samo, co wielka polska noblistka Maria Skłodowska-Curie, gdy spluwała na pomnik wiernych carowi w Warszawie, zawsze gdy koło niego przychodziła.
Wacław Zbyszewski, wybitny polski publicysta, słusznie dowodził, że coś takiego jak rosyjska kultura narodowa nie istnieje, choć istnieją wielkie dzieła tworzone przez Rosjan. Ale inaczej niż naszych krajach, nigdy nie mają i nie miały żadnego wpływu na postępowanie rosyjskiej władzy.
Warto dziś, gdy rosyjskie czołgi atakują Ukrainę, wczytać się w te słowa: „Może istnieć kultura w społeczeństwie, ustroju okrutnym; nie może istnieć w barbarzyńskim… Gdzie, w czym znajduje wyraz fakt istnienia kultury rosyjskiej?... Cóż z tego że ktoś nauczy się na pamięć Błoka czy Tiutczewa, jeśli w chwilę potem będzie smagał knutem, rozpruwał czaszki czy płaszczył się ohydnie przed tyranem?”.
Reżimowi Putina i każdemu z Rosjan, który odczuwa dumę z tego, że „świat drży przed Rosją”, odpowiadamy słowami ukraińskich bohaterów „Idi na ch…”. Każdy wolny człowiek czuje w stosunku do was to samo, co wielki pianista Artur Rubinstein, który gdy kazano mu uczyć się na pamięć rosyjskiego hymnu, pisał: „Nienawidziłem tego, buntowałem się przeciwko narzucaniu mi czegoś równie obcego… Z nienawiścią patrzyłem na rosyjskie tłumaczenia umieszczone nad polskimi szyldami, ale o największą wściekłość przyprawiały mnie wzniesione w najbardziej widocznych miejscach pomniki upamiętniające rosyjskie zwycięstwa”.
„Idi na ch…” Moskwo, zmoro wolnego świata i morderco wolnych ludzi. Zrobimy wszystko, żebyś zniknęła z niego na zawsze!