Organizacja białoruskich funkcjonariuszy, którzy przeszli na stronę opozycji (BYPOL) opublikowała dzisiaj nagranie rozmowy wyższych rangą oficerów policji, którzy ustalali oficjalną wersję śmierci Ramana Bandarenki. Według śledczych BYPOLu słychać na nim pułkownika Dzmitra Bałabę będącego naczelnikiem mińskiego OMON-u i podpułkownika milicji Dzmitra Bialika. Na nagraniu Bałaba informuje Bialika, że aktywista ma być oficjalnie "pijany", oraz umawia się na spotkanie.
Niezależna telewizja Biełsat opublikowała transkrypcję rozmowy w tłumaczeniu na język polski. Publikujemy ją poniżej:
Dzmitryj Bialik: Tak?
Dzmitryj Bałaba: Dzień dobry Dzmitrze Siarhiejewiczu.
Dzmitryj Bialik: Zdrowia życzę.
Dzmitryj Bałaba: [Z tej strony] dowódca OMONu pułkownik milicji Bałaba. Dzmitrze Siarhiejewiczu, proszę powiedzieć, z którymi funkcjonariuszami OMONu jeszcze Pan o tym rozmawiał?
Dzmitryj Bialik: Póki co, jeszcze z nikim.
Dzmitryj Bałaba: A słyszałem, to znaczy otrzymałem sprzeczne informacje. Rozmawiałem dopiero co z Jakubielem [kierownikiem wydziału kryminalnego komendy stołecznej milicji – przyp. Biełsat]. Około pierwszej przyjadą do Pana przedstawiciele Komitetu Śledczego. Teraz dowódca grupy, mój Rusłan Kuleszow pójdzie do Pana z kilkoma ludźmi. Przyjdzie i opowie, jak było naprawdę.
Dzmitryj Bialik: Oczywiście.
Dzmitryj Bałaba: Powie o tym, że ktoś zadzwonił na [numer alarmowy] 103, przyjechali, zobaczyli to pijane ciało k***a. Odstawili go na komisariat Centralny i ruszyli dalej w swoją drogę.
Dzmitryj Bialik: Jesteśmy przekonani, że tak właśnie było.
Dzmitryj Bałaba: Bo właśnie tak było...
W czasie sprzeczki na podwórku jeden z mężczyzn pchnął Bandarenkę. Następnie aktywistę zabrano do białego mikrobusu. Potem miał trafić na komisariat, a kilka godzin później – do szpitala, w stanie nie do uratowania, z ciężkimi obrażeniami, w tym z pękniętą czaszką.
[polecam:niezalezna.pl/383336-bialorus-skazani-za-prawde]
Według mediów opozycyjnych za pobicie Bandarenki odpowiadali najprawdopodobniej nieustaleni funkcjonariusze resortów siłowych. Z nagrań rozmów telefonicznych opublikowanych w internecie przez byłych funkcjonariuszy wynika, że na Placu Przemian 11 września mogły być osoby z bliskiego otoczenia Alaksandra Łukaszenki, w tym były szef federacji hokeja Dzmitryj Baskau. Jako pierwszy ciosy zadał Dzmitryj Szakuta, instruktor SOBR. Potem Bandarenka został zaniesiony do nieoznakowanego busa, a starszy chorąży SOBR Jauhien Cimanouski celowo upuścił jego głowę na chodnik - informuje BYPOL.
Przedstawiciele organów ścigania oraz Łukaszenka twierdzili później, że na podwórku doszło do „sąsiedzkiej awantury”, a Bandarenka był pijany. Za publikację informacji, że we krwi mężczyzny nie było alkoholu, skazano później dziennikarkę Kaciarynę Barysewicz i lekarza Arcioma Sarokina.