Na początku czerwca 2024 roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. W Polsce do urn pójdziemy zapewne 9 czerwca. – Grupa trzymająca władzę w UE jest w stanie sporej nerwowości, żeby nie powiedzieć paniki, bo boi się, że układ sił się zmieni. Sondaże pokazują, że prawa strona się wzmocni, natomiast spadki dotyczyć będą liberałów, socjalistów i zielonych – mówi „Gazecie Polskiej” prof. Ryszard Legutko z PiS, współprzewodniczący grupy Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy w Parlamencie Europejskim. Na czele partii, której frakcją w PE kieruje Legutko, stoi premier Włoch Giorgia Meloni. Według ostrożnych prognoz, zdobędzie ona 20–30 mandatów więcej.
To piąte wybory do Parlamentu Europejskiego od czasu, gdy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Rada UE termin wyborów do Parlamentu Europejskiego X kadencji wyznaczyła na okres między 6 a 9 czerwca 2024 roku.
Badania sondażowe dotyczące wyborów do PE są kwestią skomplikowaną z racji na ogromną liczbę narodowych partii, których wyniki trzeba wziąć pod uwagę. Jednak według szacunków Europe Elects z wiosny tego roku spośród 705 mandatów Europejska Partia Ludowa (EPL) uzyskałaby ich 163 (o 19 mniej niż miała na początku IX kadencji), Socjaliści i Demokraci (SD) – 141 (o 13 mniej), a liberałowie z Odnówmy Europę (OE) – 89 (o 19 mniej). Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (EKR) z kolei zdobyliby 85 miejsc (o 23 więcej), Tożsamość i Demokracja – 64 (o 9 mniej), Lewica – 51 (o 10 więcej), zaś Zieloni – 49 (o 25 mniej). Dodajmy dla porządku, że 13 września PE zatwierdził zwiększenie liczby mandatów z 705 do 720, więc mandatów byłoby odpowiednio więcej.
Jak podkreśla Ryszard Czarnecki, eurodeputowany PiS/EPL, tendencje pokazane w ostatnich sondażach mogą się nasilać. – Pokazały je wybory w Skandynawii, gdzie w Szwecji i Finlandii wygrały ugrupowania prawicowe, sceptyczne wobec Brukseli i przeciwne napływowi imigrantów. Podobnie było we Włoszech, w Czechach i na Węgrzech. Wybory w Słowenii i na Słowacji, gdzie wygrała lewica, wydają się być wyjątkiem potwierdzającym regułę, tym bardziej, że na Słowacji jest to partia, która jest sceptyczna co do przyjmowania imigrantów. Myślę, że istnieje szansa, tylko nie wiemy jeszcze, jak duża, na dekompozycję układu rządzącego obecnie w UE – mówi.
Według Tomasza Zająca, analityka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM), spadek pozycji politycznej EPL w trakcie trwającej kadencji PE wynika z kilku czynników. W 2021 roku opuściło ją 12 parlamentarzystów węgierskiego Fideszu, a liczba premierów zasiadających w Radzie Europejskiej, którzy pochodzą z partii należących do tej grupy w PE, spadła z 12 w 2020 roku do 9 obecnie. Chadecy stracili m.in. stanowisko kanclerza Niemiec.
Jeśli połączymy to z faktem, że osłabieni zostali także socjaliści, oznacza to, że frakcje te, chcąc utrzymać władzę, będą musiał szukać nowych partnerów w celu sformowania większości wspierającej Komisję Europejską. Choć Manfred Weber spotykał się z Giorgią Meloni, to najbardziej prawdopodobne wydaje się poszerzenie tej grupy o liberałów z ugrupowania Odnówmy Europę. Ale ich poparcie także ostatnio zmalało…
Ryszard Legutko nie ma wątpliwości, że jego partia się wzmocni, a obecny establishment osłabnie. – Pytanie natomiast, czy powstanie na tyle silna grupa blokująca, by zahamować obecne zmiany w Unii. Tego oczywiście nie wiem. Chciałbym, żeby tak było, ale na dziś jest to scenariusz mniej realny. I ten proces osiągania równowagi politycznej w Europie może być dłuższy, to nie stanie się już w tym roku. Natomiast to wzmocnienie się prawicowej grupy utemperuje bezczelność grupy obecnie trzymającej władzę – przewiduje.
Jego zdaniem jeśli EKR wzmocni się znacząco, to jej uzysk może być większy niż tylko zdobyte w wyborach mandaty. Bo w EPL są partie prawicowe niezadowolone z kierunku, w którym frakcja zmierza. – Jeżeli EKR będzie miała duży wzrost liczby europosłów, to stanie się atrakcyjna dla tych partii, które dziś nie chcą wyjść z EPL, bo jest dużą i silną grupą. Gdy się wzmocnimy, będzie atrakcyjnym partnerem dla niezadowolonych w EPL.
Jakie procesy zatrzymać powinna grupa blokująca? Eurodeputowany PiS/EPL Jacek Saryusz-Wolski zwraca uwagę na zagrożenia wynikające z faktu, że w PE trwają próby zreformowania Traktatu Lizbońskiego. Jego zdaniem zmiany te polegać mają na centralizacji, masowym transferze kompetencji na rzecz UE, kosztem państw członkowskich, oraz szerokiej likwidacji prawa weta. Lewica zaś planuje wstawić „niebezpieczny i motywowany ideologicznie fragment dotyczący równości gender, który ma zastąpić zapis mówiący o równości kobiet i mężczyzn” – mówił niedawno w TVP Info.
Zdaniem Tomasza Zająca z PISM, pomysł, by EPL stworzyła koalicję z EKR, nie przejdzie m.in. ze względu na sprzeciw… PO i PSL. „Pomysł ten spotkał się jednak ze sprzeciwem m.in. polskich oraz niemieckich posłów EPL. Krytycy zbliżenia z EKR wskazują na udział w tej grupie politycznej partii skrajnie prawicowych (np. hiszpańskiej Vox) i postrzegają takie próby jako naruszenie tzw. kordonu sanitarnego. Jest to zasada obecna w kulturze politycznej licznych krajów zachodnich (m.in. Francji i Niemiec), głosząca, że nie należy legitymizować ugrupowań skrajnych poprzez dopuszczanie ich do współrządzenia” – pisze analityk.
Ale w EPL są też inne głosy. Według Ryszarda Czarneckiego w wielu krajach analitycy czekali na wybory w Polsce jako na sygnał dla Europy, czy formacja, która skutecznie sprzeciwiła się nielegalnej imigracji w swoim kraju, rzeczywiście wygra. – Bardzo charakterystyczne, że wielu moich rozmówców z Europejskiej Partii Ludowej, której częścią są PO i PSL, życzyło zwycięstwa PiS-owi. Tak mówił choćby premier Słowenii Janez Jansza, który na początku wojny był z Jarosławem Kaczyńskim i Mateuszem Morawieckim w Kijowie. Bardzo często mówili tak politycy z naszego regionu, którzy rozumieją, że dla ich krajów będzie lepiej, jeśli zostanie zachowany taki balance of power, równowaga sił. Poza tym paradoksalnie prawicy w EPL łatwiej się funkcjonuje, jeżeli istnieje dla tej partii realna alternatywa. Wtedy im wewnątrz EPL więcej wolno.
A to jego zdaniem prowadzi do zmiany retoryki. – Widać wyraźne przesunięcie, że partie, które dotąd były za imigracją, kłaniały się Unii i stawiały kadzidła przed Brukselą, teraz przejmują retorykę realistycznej prawicy. To jest bardzo znaczące. To wynika oczywiście ze względów pragmatycznych, bo partie centrowe, a nawet liberalne czy lewicowe, widzą, że ich wyborcy są już w innym miejscu.
Jak podkreśla Ryszard Legutko, w naszym regionie jest wiele państw, dla których sprzeciw wobec budowy superpaństwa jest korzystny, jednak ich przywódcy nie zawsze mają odwagę taką politykę prowadzić. – Problem jest trochę mentalny, że niektóre partie polityczne, niektórzy przywódcy i niektóre rządy boją się kontestować ten główny nurt. Także w Europie Środkowo-Wschodniej są bardzo silne tendencje do podporządkowania się instytucjom unijnym i głównemu nurtowi. A właśnie Europa Środkowo-Wschodnia mogłaby odegrać tu dużą rolę – uważa.
I wskazuje, o które m.in. państwa chodzi. – To jest dziwne, jeżeli czytam, że minister spraw zagranicznych Rumunii i szef MSZ Słowenii podpisali list na rzecz likwidacji weta w polityce zagranicznej. To jest dla mnie przypadek trochę kliniczny, bo Rumunia i Słowenia to są małe kraje, których rola już dziś w Unii jest znikoma, a jeśli zostanie przyjęte rozwiązanie z kwalifikowaną większością zamiast weta, to nie tylko nie będą już nic miały do powiedzenia, ale będą na poziomie minusowym. No to po co oni to podpisują? Żeby zdobyć parę komplementów ze strony władz UE? Jest tu pewna bariera mentalna, która powinna być jakoś pokonana.
Jak mówią polscy eurodeputowani, zmiany w europejskiej układance pojawiają się niekiedy w zaskakujących miejscach. – Ciekawy jest przykład francuski. Tam byli wyborcy komunistów, lewicy, głosują na partię Marine Le Pen. Dlatego że napływ imigrantów spowodował, iż stali się oni rywalami, konkurencją dla nich, gdy chodzi o miejsca pracy czy pomoc społeczną. Tego może nie widać z perspektywy Paryża, ale z perspektywy robotników widać bardzo dobrze – ocenia Ryszard Czarnecki.
Z kolei w Holandii coraz większe sukcesy odnosi całkiem nowe ugrupowanie. – W Holandii jest nowa partia chłopska, która odniosła tam spore sukcesy i kilkunastu europosłów zapewne wprowadzi. Pytanie, czy pójdzie na prawo, do EKR, czy jednak zdecyduje się na EPL? Bo EPL to pójście w kierunku europejskiego superpaństwa, a więc taka łże-prawica – zastanawia się Ryszard Legutko.
Czytaj najnowszy numer tygodnika #GazetaPolska. #Wybory23 #PiS #Banas #Tusk #AferaRadomksa i wiele innych …
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) October 18, 2023
📍 Więcej na https://t.co/zXJx8Jc5ux
📍 Prenumerata https://t.co/P6zoug8Eh6 / TERAZ 75% TANIEJ❗️❗️❗️#WspierajNiezalezneMedia pic.twitter.com/aRuKYk9zQk