Przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker wkrótce uda się na polityczną emeryturę, jednak jego kadencja długo będzie wspominana, głównie ze względu na liczne incydenty, które oficjalnie usprawiedliwiano atakami rwy kulszowej. Polityk został zapytany wprost o jego rzekome problemy z alkoholem przez niemieckich dziennikarzy.
Szef KE niejednokrotnie namiętnie całował przed kamerami swoich gości, poklepując ich po bratersku. Czasem kogoś poddusił, to znowu, zataczając się zdemolował komuś fryzurę.
Światowe media obiegły filmy z Junckerem, który nie mogąc utrzymać się na własnych nogach, był prowadzany pod ramię przez innych polityków, innym razem pojawił się na konferencji w dwóch różnych butach.
Niemieccy dziennikarze postanowili spytać o zarzuty o nadużywanie alkoholu odchodzącego szefa Komisji Europejskiej.
- Teraz już nie interesują mnie takie twierdzenia. (...) Nie można złamać oporu Trumpa, idąc po pijanemu do Białego Domu
- powiedział Juncker dziennikom zrzeszonym w sieci RND.
Juncker nie życzył sobie kolejnych pytań dotyczących jego problemów z alkoholem i omawiania tego publicznie. Szef Komisji Europejskiej oficjalnie tłumaczyła incydenty chorobą.
Po jednym z takich wydarzeń rzecznik Komisji Europejskiej Margaritis Schinas powiedział na konferencji prasowej, że szef KE cierpiał z powodu... „bardzo bolesnego ataku” rwy kulszowej.
- Szef KE publicznie przyznał, ze rwa kulszowa ma wpływ na jego poruszanie się. To właśnie się stało w środę (...) Szef KE bierze leki i czuje się lepiej
- informował rzecznik.