"Jest to decyzja wynikająca z głębokiej zmiany, którą zaproponowała większość parlamentarna - PiS i rząd PiS - zmiany polegającej na tym, że to władza będzie ponad prawem, a nie prawo ponad władzą" - tak szef Rady Europejskiej Donald Tusk odniósł się do decyzji Komisji Europejskiej o uruchomieniu art. 7 traktatu unijnego wobec Polski. Brak słów...
Komisja Europejska zdecydowała dziś o uruchomieniu art. 7.1 traktatu unijnego wobec Polski. Wiceszef Komisji Frans Timmermans, który poinformował o tej decyzji, podkreślił, że eurokraci dają Polsce trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji dotyczące praworządności.
Co na to Donald Tusk?
"Jest to decyzja wynikająca z głębokiej zmiany, jaką zaproponowała większość parlamentarna - więc PiS i rząd PiS - zmiany polegającej na tym, że to władza będzie ponad prawem, a nie prawo ponad władzą"
- podkreślił szef Rady Europejskiej.
"Nie mówię tego, by w jakikolwiek dyskredytować działania rządu - to jest ich świadomy wybór i tego, że taką filozofię polityczną przyjęli, że władza wybrana demokratycznie ma prawo stanąć ponad prawem, a to oznacza w praktyce zlikwidowanie niezawisłości sądownictwa w Polsce"
- ocenił Donald Tusk.
Jak dodał, "tak to przynajmniej ocenia nie tylko Komisja Europejska, ale inne instytucje europejskie i stąd ta decyzja". Tusk powiedział, że liczy, iż mimo wszystko... polski rząd "pójdzie po rozum do głowy i nie będzie szukał za wszelką cenę konfliktów w sprawie, w której najzwyczajniej w świecie nie ma racji".
„Na pewno jeszcze będzie czas, aby uniknąć jakiś bezpośrednich negatywnych konsekwencji, szczególnie dla Polaków, ale najgorsza rzecz już się stała, to znaczy Polska, a uważam, że jest to polityka świadoma, ustawiła się jakby bokiem do całej Unii Europejskiej, czy szerzej do Zachodu w rozumieniu politycznym”
- ocenił Tusk.
Według niego polityka taka nie jest wynikiem „niekompetencji albo błędów, zaniechań”, ale „świadomego ustawiania Polski co najmniej jakby w poprzek, a obawiam się, że być może zupełnie obok UE".
"Dlatego ten dzień jest moim zdaniem tak smutny” - zaznaczył.
Przewodniczący Rady Europejskiej pytany, czy objęcie przez Mateusza Morawieckiego stanowiska premiera może wpłynąć na korektę polityki europejskiej realizowanej przez rząd PiS, odpowiedział, że nie ma zbyt wielu oczekiwań związanych z tym faktem.
„Dzisiaj to nie prezes Rady Ministrów jest ośrodkiem władzy w Polsce (...), w związku z tym nie sądzę, aby zmiana personalna - ja jej nie komentuję, będę współpracował z każdym polskim premierem - chyba nie oznacza w najmniejszym stopniu zmiany filozofii politycznej, bo jej autor jest gdzie indziej, nie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Dlatego obawiam się, że to nie będzie miało jakiegoś szczególnego znaczenia”
- wyjaśnił Tusk, wpisując się w narrację "totalnej opozycji".
„Dużo poważniejszą kwestią są polityczne skutki rządów PiS, tzn. fakt, że Polska dzisiaj jest postrzegana jako państwo, które jakoś nie mieści się w UE z własnej woli”
- zaznaczył i dodał, że jest to „zaprzepaszczenie dorobku, być może najważniejszego w historii Polski, a więc tego, że umocowaliśmy się tak solidnie w Europie i na zachodzie”.
„Obawiam się, że konsekwencje już są tzn. nie tylko w Brukseli, ale całej Europie z coraz większym zdziwieniem patrzy się na to, co dzieje się w Warszawie. Jeszcze trzy lata temu w Europie wszyscy patrzyli z autentycznym podziwem na to, w jaki sposób Polska integruje się z Europą - dzisiaj to jest smutek pomieszany często z irytacją”
- powiedział dziennikarzom Tusk, samemu chyba nie wierząc swoim słowom...
„Dzisiaj Polska jest postrzegana coraz częściej w tej części Europy, jako siła dezintegrująca i dlatego ja uważam, że to też jest bardzo ważne, żeby zakończyć jakoś tą dewastację, ruinę reputacji Polski w Europie”
- zaznaczył Tusk.