Jestem pewien, że wyciek gazu z rurociągów Nord Stream nie został spowodowany przez trzęsienie ziemi, to była eksplozja w wodzie odpowiadająca sile wybuchu 100-200 kg dynamitu - oświadczył w rozmowie z gazetą "Expressen" sejsmolog z Uniwersytetu w Uppsali Bjoern Lund.
Według Lunda "trzęsienie ziemi wywołuje pewne charakterystyczne fale, które nie występują w przypadku eksplozji".
"Wszystko wskazuje na to, że to był podwodny wybuch na dnie lub w pobliżu dna morskiego"
- podkreślił.
Szwedzka Narodowa Sieć Sejsmologiczna (SNSN) poinformowała we wtorek, że dzień wcześniej zarejestrowała dwie silne podwodne eksplozje na obszarach, gdzie stwierdzono wyciek z gazociągów Nord Stream 1 i 2. Jeden z wybuchów miał magnitudę 2,3 i został zarejestrowany w 30 stacjach pomiarowych w południowej Szwecji.
Według naukowców pierwszy wybuch odnotowano w nocy z niedzieli na poniedziałek o godz. 2:03, a drugi w poniedziałek wieczorem o godz. 19:04.
Ostrzeżenia dla żeglugi o zagrożeniu spowodowanym wyciekiem gazu szwedzka Administracja Morska opublikowała w poniedziałek o godz. 13:52, a następnie o godz. 20:41. We wtorek szwedzka policja wszczęła śledztwo w związku z możliwością wystąpienia sabotażu na obszarze szwedzkiej wyłącznej strefy ekonomicznej, przez którą przebiega gazociąg. W sprawę zaangażowane są służby specjalne SAPO oraz siły zbrojne.
Były to działania celowe, w pobliżu gazociągów Nord Stream zaobserwowano wybuchy i doszło do wycieków
- oświadczyła na zwołanej we wtorek wieczorem konferencji prasowej premier Danii Mette Frederiksen.
"To nie jest atak na Danię, nawet jeśli do wycieków doszło w wyłącznej strefie ekonomicznej Danii oraz Szwecji. To są wody międzynarodowe"
- podkreśliła szefowa rządu.
Minister energii Dan Jorgensen dodał, że "charakter wycieków oraz ich rozmiar wskazują, że nie mógł to być przypadek". "Rurociągi znajdują się na głębokości 70-90 metrów, otoczone są 12 centymetrowymi warstwami ze stali i betonu" - wyjaśnił.
Jak dodał minister, "prawdopodobnie minie co najmniej tydzień zanim uda się powstrzymać wycieki"
Jednocześnie premier Frederiksen podkreśliła, że nie ma zwiększonego zagrożenia militarnego skierowanego przeciwko Danii. Minister obrony Morten Bodskov poinformował o zwiększonej obecności duńskich sił zbrojnych wokół Bornholmu, gdzie doszło do wycieków z gazociągów Nord Stream.
Fredriksen odmówiła odpowiedzi na pytanie, kto stoi za atakami. Szef duńskiej dyplomacji Jeppe Kofod podkreślił, że jest w bliskim kontakcie ze swoimi odpowiednikami z krajów regionu Morza Bałtyckiego. "Poinformujemy o naszych ustaleniach również Rosję" - zapewnił.