To jedynie jeden z przykładów. Bowiem przekaz, który jest Rosjanom serwowany i w który wierzą – jest taki, że to oni są skrzywdzeni przez Ukrainę i zachodni świat, a winowajcami ponoszącymi odpowiedzialność za wybuch „specjalnej operacji wojennej” byli Ukraińcy.

Kilka lat temu miał premierę rosyjski film fabularny „Soncepiok” („Żar słoneczny”). Tytuł to gra słów, bo tę nazwę noszą też systemy rakiet o dużej sile rażenia. Dzieło opowiada o wydarzeniach w Donbasie w 2014 roku. Czego można się z filmu się „dowiedzieć”? Otóż to tak, jakby się nagle zobaczyło odwróconą historię. To Ukraińcy bombardują tam miasta i wsie. A także ślą rakiety na szpitale i budynki cywilne. To Ukraińcy mordują i biją. I są „zwyrolami nazistowskimi” – biegają z browarami w ręku po ulicach Kijowa i drą się jak bestie: „Sława Ukrainie”. Już pierwsze sceny wbijają w fotel – ukraińscy „bojownicy”, po wtargnięciu do domu wiejskiego, gwałcą brutalnie kobietę, przybijając jej rękę nożem do stołu. I tak dalej, i tak dalej. Główny bohater, Rosjanin z Donbasu, pracujący jako kierowca karetki przez większość filmu nie chwyta za broń, nawet gdy widzi najgorsze sceny. I dopiero na koniec coś w nim pęka i przystępuje do… Grupy Wagnera. Ta zaś, niczym Siedmiu Wspaniałych, podejmuje się bronić skrzywdzonej, filo-rosyjskiej ludności okręgu donieckiego i ługańskiego.
I powiem szczerze, że ten film i mnie samemu otworzył oczy. O nie, nie na zaserwowaną w nim propagandę rosyjską, ale raczej na to, jakiemu praniu mózgów poddawani są od lat Rosjanie. W jakiejś mierze przestałem się dziwić. I płaczącej pani w samochodzie uciekającym z Krymu, i innym podobnym wypadkom.