Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Świat

"Był już w śpiączce". Ostatnie chwile papieża Franciszka. Lekarz wyjawił szczegóły w wywiadzie

Wszedłem do jego pokoju, a jego oczy były otwarte. Zauważyłem, że nie miał problemów z oddychaniem, więc próbowałem do niego zadzwonić, ale nie odbierał. Nie reagował na bodźce, nawet te bolesne. W tym momencie zrozumiałem, że nie da się już nic zrobić. Był w śpiączce - wyznał Sergio Alfieri, lekarz papieża Franciszka w rozmowie z "Corriere della Sera". Medyk został wezwany do papieskiego apartamentu w Poniedziałek Wielkanocny o godz. 5.30.

Sergio Alfieri był lekarzem, który przez lata zajmował się zdrowiem papieża Franciszka. W 2021 roku to on kierował zespołem chirurgów, którzy operowali Ojca Świętego w rzymskiej klinice Gemelli.

Reklama

W opublikowanym na łamach włoskiego dziennika "Corriere della Sera" opowiedział krok po kroku, jak wyglądały ostatnie dni życia papieża.

Ostatnie spotkanie

Przyznał, że rozmawiali jeszcze w Wielką Sobotę i papież planował spotkanie ze wszystkimi osobami, które opiekowały się nim podczas jego ostatniego pobytu w rzymskim szpitalu. Ze względu na liczny skład (70 osób) i Święta Wielkanocne miało się ono odbyć, zgodnie z decyzją Franciszka, w środę 23 kwietnia.

Widzieliśmy się w sobotę po obiedzie, w Wigilię Paschalną. Mogę powiedzieć, że czuł się bardzo dobrze. Sam mi to potwierdził. Przyniosłem mu jego ulubiony ciemny tort i trochę pogawędziliśmy. „Czuję się bardzo dobrze, znów zacząłem pracować i radzę sobie dobrze” - mówił. Wiedziałem, że następnego dnia wygłosi Urbi et Orbi i umówiliśmy się na spotkanie w poniedziałek.

– wyznał Alfieri.

Podkreślił, że zalecana 60-dniowa rekonwalescencja nie zakładała drastycznego ograniczenia pracy Franciszka.

Powrót do pracy stanowił część terapii i nigdy nie narażał go na niebezpieczeństwo. Wygląda na to, że zbliżając się do końca, postanowił zrobić to, co musiał zrobić

– powiedział lekarz.

Nagłe pogorszenie

O pogorszeniu się stanu zdrowia Biskupa Rzymu został zaalarmowany w poniedziałek rano. O godz. 5.30 zadzwonił do niego pielęgniarz Franciszka Massimiliano Strappetti, który oznajmił, że Ojciec Święty jest bardzo chory i konieczny będzie jego powrót do kliniki Gemelli.

Alfieri był w Domu Świętej Marty 20 minut po tym telefonie.

Wszedłem do jego pokoju, a jego oczy były otwarte. Zauważyłem, że nie miał problemów z oddychaniem, więc próbowałem do niego zadzwonić, ale nie odbierał. Nie reagował na bodźce, nawet te bolesne. W tym momencie zrozumiałem, że nie da się już nic zrobić. Był w śpiączce.

– powiedział lekarz w rozmowie z dziennikiem.

Dodał, że wszyscy wiedzieli, że papież chciał odejść w domu, a transport do szpitala byłby zbyt ryzykowny w jego stanie.

"Pogłaskałem go na pożegnanie"

Lekarz dodał, że Franciszek wkrótce po tym zmarł. "Wszyscy przybyli, a kardynał Parolin poprosił nas o modlitwę i wspólnie z nim odmówiliśmy różaniec. Poczułem się wyróżniony i teraz mogę powiedzieć, że tak było. Tego ranka pogłaskałam go na pożegnanie" - powiedział chirurg.

Wyznał, że już podczas hospitalizacji były bardzo trudne momenty i zapaści zdrowia u papieża. "Obawialiśmy się najgorszego, a on zamiast tego zaskoczył wszystkich. Aż do ostatniej chwili wiedzieliśmy, że chciał wrócić do domu" - wyznał.

Papież Franciszek zmarł w Poniedziałek Wielkanocny o godz. 7.35. Uroczysty pogrzeb odbędzie się w sobotę 26 kwietnia. Po nim nastąpi czas krótkiej żałoby oraz zostanie ogłoszony termin konklawe. Wybór nowego papieża powinien nastąpić pomiędzy 5 a 10 majem.

Źródło: niezalezna.pl, roma.corriere.it
Reklama