W USA nakładanie sankcji na obce rządy, polityków, firmy etc. jest procesem trzystopniowym. O ich nałożeniu decyduje bezpośrednio władza wykonawcza, czyli prezydent. Szczegóły tych sankcji, to kto konkretnie zostanie nimi objęty itp. jest ustalane przez odpowiedni departament – skarbu w wypadku sankcji ekonomicznych, stanu w wypadku politycznych etc. Jednak to, jakie sankcje i na kogo może nałożyć prezydent jest regulowane przyjmowanymi przez Kongres ustawami. Niektóre z nich są bardzo ogólne, jak na przykład Ustawa o Przeciwdziałaniu Przeciwnikom Ameryki Przez Sankcje, która daje prezydentowi bardzo szerokie uprawnienia w karaniu sankcjami Iranu, Korei Północnej i Rosji. Inne są bardziej szczegółowe, jak na przykład przyznane Białemu Domowi przy okazji ustawy obronnej na przyszły rok dodatkowe uprawnienia mające na celu powstrzymanie budowy NordStream II.
W poniedziałek późnym wieczorem amerykański senat przyjął kolejną ustawę, która poszerza katalog sankcji jakie może nałożyć prezydent. Ustawa o Demokracji, Prawach Człowieka i Suwerenności (BDHRS) pozwoli obłożyć sankcjami osoby, które miały wpływ na ostatnie wybory prezydenckie w tym państwie, które to wybory białoruska opozycja i światowa opinia publiczna uznała za sfałszowane i które wywołały na Białorusi falę gigantycznych i brutalnie tłumionych protestów.
Zgodnie z tą ustawą prezydent będzie mógł uznać za personę non grata i nie wpuścić na terytorium USA dowolnego członka Centralnej Komisji Wyborczej Białorusi lub osobę, która pomagała w fałszowaniu wyników wyborów. To samo może czekać także osoby – zarówno Białorusinów jak i Rosjan – odpowiedzialne za walkę z niezależnymi mediami i łamanie praw człowieka oraz urzędników Związku Białorusi i Rosji (ZBiR).
Nowa ustawa znacznie rozszerza także autoryzację dotyczącą pomocy białoruskiej opozycji. Po wejściu jej w życie USA będą mogły pomagać w walce z cenzurą internetu, organizacją walczącym o prawa człowieka, organizacjom feministycznym etc. Da również prezydentowi szersze uprawnienia, jeśli chodzi o wsparcie dla uchodźców politycznych, którzy musieli z powodu reżymu opuścić Białoruś.
BDHRS wykłada również pryncypia amerykańskiej polityki zagranicznej wobec Białorusi. Ustawa deklaruje między innymi, że USA nadal będą wspierać niezależne media, zwłaszcza te w języku białoruskim, prowadzenie śledztw w kwestii łamania praw człowieka przez reżym w Mińsku czy też opracowywanie technologii mających pomagać w obchodzeniu cenzury w internecie. Będą także nadal domagać się zwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Ustawa przeznaczy również po 11 milionów dolarów na wspieranie społeczeństwa obywatelskiego w 2021 i 22 roku.
Znalazły się tam jednak także konkretniejsze zapisy. Jednym z nich jest to, że USA nie uzna Łukaszenki za wybranego w uczciwych wyborach przywódcę Białorusi. Uzna za to stworzoną przez Swiatłanę Cichanouską Radę Koordynacyjną ds. Przekazania Władzy na Białorusi za istniejące zgodnie z prawem ciało, z którym można prowadzić negocjacje w temacie pokojowego przekazania władzy. Łukaszenka uważa tą radę za powołaną nielegalnie, aby przejąć siłą władzę, od 20 sierpnia biuro prokuratora generalnego prowadzi w jej sprawie postępowanie kryminalne.
Kolejnym, być może ważniejszym zapisem w tej ustawie jest ten, który stwierdza, że USA nie uzna jakiejkolwiek inkorporacji Białorusi do państwa związkowego z Rosją. Rosyjski dziennik Kommiersant ujawnił, że 6 września zeszłego roku premier Rosji Dmitrij Miedwiediew i jego białoruski odpowiednik podpisali po cichu dokument, który zakłada bardzo daleko idące zbliżenie obu państw, między innymi ujednolicenie prawa podatkowego i kodeksu cywilnego, integrację rynków energetycznych, polityki celnej i przemysłowej itp.
Sam Łukaszenka początkowo nie wyglądał na zwolennika tak dalece idącej integracji z Rosją, która zdaniem wielu komentatorów sprawiłaby, że Białoruś stałaby się co najwyżej autonomiczną prowincją Rosji. Wraz z protestami opozycji zaczął jednak wypowiadać się coraz cieplej o takim rozwiązaniu. Deklaracja USA, że nie uznają takiej inkorporacji, może dość mocno skomplikować jej sytuację na arenie międzynarodowej.
Jak podaje portal Belarus Feed jednym z autorów tej ustawy był kongresman Christopher Smith, jeden z głośniejszych krytyków Łukaszenki w amerykańskim Kongresie. Był on również współautorem utrzymanych w podobnym duchu ustaw z 2004, 2006 i 2011 roku. Ustawa spotkała się również z aprobatą senatora Jima Rischa, przewodniczącego niezwykle wpływowej Senackiej Komisji ds. Stosunków Zagranicznych. „Ciągle trwająca i brutalna rozprawa z obywatelami, którzy pokojowo protestują przeciwko dyktatorskim rządom Łukaszenki jest horrendalna. Przyjęte dzisiaj prawo potwierdza wsparcie USA dla ludu Białorusi i ich pragnienia bardziej wolnej i demokratycznej przyszłości”.
Identyczna ustawa została przyjęta przez Izbę Reprezentantów już w zeszłym miesiącu, podobnie jak ta w Senacie dostała ponadpartyjne poparcie. Identyczny tekst obu ustaw oznacza, że nie będzie konieczne ustalanie wspólnej wersji i wejdzie w życie jak tylko Donald Trump ją podpisze.
Wszystko wskazuje, że to zrobi – jak na razie popierał wszystkie ustawy, które zwiększały uprawnienia prezydenta w dziedzinie sankcji, co najwyżej narzekając, że nie idą wystarczająco daleko. Nałożył też już sankcje na białoruskich polityków i urzędników w związku z wyborami, wykorzystując do tego istniejące przepisy. To jakie sankcje nałoży on lub Biden dzięki tej ustawie nadal pozostaje kwestią otwartą.