Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Świat

Armie Putina i Łukaszenki na poligonach - prowokacji może być więcej! Rusza Zapad-2025

Dziesiątki tysięcy żołnierzy, wiele typów uzbrojenia, w tym rakiety zdolne do przenoszenia broni jądrowej. Poligony w Rosji i na Białorusi – rusza zasadnicza faza manewrów Zapad-2025, największego militarnego przedsięwzięcia tzw. Państwa Związkowego (ZBiR). Wydarzenia ostatnich dni każą spoglądać na Wschód nie tylko w kontekście demonstracji militarnej siły, ale również pod kątem możliwych prowokacji wymierzonych we wschodnią flankę NATO, które mogą pojawić się w trakcie manewrów.

Oficjalnie gospodarzem tegorocznej edycji Zapadu (pol. Zachód), jest Białoruś, jednak trudno przypuszczać, by to Mińsk miał najwięcej do powiedzenia w kluczowych aspektach związanych z planistyką i przebiegiem wspólnych ćwiczeń. Za całokształt odpowiada Rosja i to ona wystawia zasadnicze siły. Ilu żołnierzy weźmie udział w „Zapadzie”, tego dowiemy się dopiero w trakcie manewrów. Oficjalne kanały w Rosji i na Białorusi podają liczbę 13 tysięcy, jednak zdaniem litewskich służb, na poligonach może pojawić się nawet trzy razy więcej żołnierzy. Inne źródła mówią o 43 tysiącach wojskowych, a nawet 100 tysiącach i więcej. Taką liczbę podaje m.in. strona ukraińska. Patrząc na poprzednie edycje „Zapadu” bliższe prawdy mogą okazać się te wyższe wartości. Dla przypomnienia: w 2021 r. w manewrach, będących testem generalnym Rosji przed inwazją na Ukrainę kilka miesięcy później, brało udział 200 tys. żołnierzy. W 2017 r. było ich ok. 80-100 tys. Teraz, z uwagi na trwającą inwazję i rosyjskie straty frontowe (a te, według Kijowa, przekraczają ponad milion zabitych i rannych), rekordu raczej nie należy się spodziewać. 

Narracja a rzeczywistość

Jeżeli ktoś zdecydował się na taki krok i poczytał sobie o manewrach w propagandowych mediach w Rosji i na Białorusi, to dowie się, że nigdy w swojej historii nie miały one charakteru agresywnego. Zawsze chodziło o "przećwiczenie procedur i współdziałania wojsk Państwa Związkowego w kontekście utrzymania bezpieczeństwa i odparcia ewentualnych form agresji". Gdy jednak przyjrzymy się poprzednim edycjom ćwiczeń, widać wyraźnie, że ich defensywny charakter to wyłącznie zasłona dymna. Warto przypomnieć manewry z 2009, 2013 i 2017 roku. W każdej z tych edycji elementem scenariusza był atak atomowy na Warszawę. Gdzie więc tu pokojowy charakter? 

W tym roku, jak wynika z oficjalnych rządowych wrzutek, nacisk ma być położony na wykorzystanie zaawansowanych technologii, w tym dronów i systemów precyzyjnego rażenia oraz przećwiczenie nowych taktyk. I choć jeszcze w maju br. ze strony białoruskiego MON padały deklaracje, że tegoroczny „Zapad” odbędzie się na poligonach z dala od zachodnich granic kraju, (a więc od wschodniej flanki NATO), pod koniec lipca zmieniono decyzję, przekonując, że część z elementów scenariusza może zostać zrealizowana przy granicach z Polską i Litwą, gdzie nie brakuje poligonów wojskowych. Oczywiście decyzja ta nie jest „akcją”, lecz reakcją na „agresywną politykę” krajów tworzących wschodnią flankę Sojuszu Północnoatlantyckiego. 

"Oresznik" na Zapadzie 

Ważnym elementem mają być też epizody, w których przećwiczone zostaną kwestie związane z użyciem broni atomowej – od planistyki, po przygotowania, do użycia włącznie. Od wielu tygodni było wiadomo, że atom znajdzie się w scenariuszu „Zapadu”. Do dyspozycji żołnierzy mają być również kompleksy rakietowe „Oresznik”. Na razie – te przerzucone przez Rosję na czas manewrów. Czym jest rzeczona broń? To rakiety balistyczne pośredniego zasięgu, czyli do 5,5 tys. km. Są przystosowane do przenoszenia kilku głowic atomowych jednocześnie. Kremlowska propaganda chwali się, że „Oresznik” jest w stanie w ciągu kilku minut dosięgnąć większości europejskich stolic. Czy faktycznie pojawi się on podczas ćwiczeń? Tu odpowiedź jest podobna jak w kwestii liczby żołnierzy – dowiemy się o tym dopiero w ich trakcie. 

Potencjalne zagrożenie

Nagromadzenie w sąsiedztwie naszych granic tak dużej ilości żołnierzy i uzbrojenia zawsze powinno zapalić lampkę ostrzegawczą. Zwłaszcza po wydarzeniach z ostatnich dni, gdzie kilkanaście dronów równocześnie wtargnęło w polską przestrzeń powietrzną i porozbijało się w różnych częściach naszego kraju. Wiadomo, że część z nich nadleciała właśnie z terytorium Białorusi. Mając to na względzie oraz fakt, że w scenariuszu Zapadu uwzględniono „wykorzystanie nowoczesnych technologii bezzałogowych” nie można wykluczyć, że podobna, lub większa prowokacja pojawi się w trakcie czterodniowych ćwiczeń. Warto również pamiętać, że reżim Łukaszenki ma kilka swoich punktów w kartotece antypolskich prowokacji (jak np. wtargnięcie dwóch śmigłowców nad Polskę latem 2023 r.). W tym roku ma też dodatkowy „powód”. To decyzja polskiego rządu o zamknięciu granicy z Białorusią właśnie w związku z ćwiczeniami Zapad. Decyzja mocno uderzyła w łukaszenkowski reżim, więc niewykluczone, że w jakiś sposób będzie on chciał się „odwdzięczyć”. Druga kwestia to przerzut przez Polskę ok. 40 tys. żołnierzy pod wspólne rubieże. To w propagandowym przekazie postrzegane jest jako przejaw agresji i potwierdzenie, że to NATO prowadzi neoimperialną politykę, a nie Rosja z Białorusią. Pod uwagę należy również brać scenariusz, w którym Zapad-2025 oficjalnie rzeczywiście zakończy się we wtorek, ale nie spowoduje to natychmiastowego wyjazdu żołnierzy do miejsc stałej dyslokacji. Tak było w 2021 r. Jak to się skończyło kilka miesięcy później, wiemy wszyscy. 

Podsumowując: ruszające za naszą wschodnią granicą manewry Zapad-2025 to bardzo poważny test dla regionalnego bezpieczeństwa, zwłaszcza w kontekście zaostrzenia przez reżimy wojny hybrydowej przeciwko Polsce. Nie należy wykluczać żadnego scenariusza, z prowokacją lub serią prowokacji włącznie. Rosja ani myśli schodzić ze swojej agresywnej polityki, a zakres i charakter wspólnych rosyjsko-białoruskich manewrów, potwierdzają, że ponownie mogą się one stać testem przed konfliktem zbrojnym, tym razem na dużo większą skalę.  

 

Źródło: niezalezna.pl