Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

​Ignacy Matuszewski wrócił do ojczyzny. To gwóźdź do trumny postkomunistycznych elit

„Komunizm polski mniej wygląda na zjawisko socjalne, niż na objaw patologiczny… Jak gdyby nadmiar miłości do Polski wyzwalał w chorych duszach nienawiść do Polski.

wbh.wp.mil.pl
wbh.wp.mil.pl
„Komunizm polski mniej wygląda na zjawisko socjalne, niż na objaw patologiczny… Jak gdyby nadmiar miłości do Polski wyzwalał w chorych duszach nienawiść do Polski. Jak gdyby polskiemu prawu poświęcenia dla ojczyzny odpowiadał bunt lękających się tego prawa - hasłem poświęcenia ojczyzny. >>Polski<< komunizm wydaje się niemal całkowicie mieścić w zakresie psychiatrii… antypolskie nastawienie >>polskich<< komunistów  stało się całym ich programem” – pisał Ignacy Matuszewski. Dziś pułkownik Matuszewski wraca do Polski. Jeśli wraz z jego szczątkami wróci jego myśl polityczna, może to być gwóźdź do trumny postkomunistycznych elit.
 
16 listopada 2015 r. Sławomir Cenckiewicz napisał na Facebooku: „Odwiedziłem w Nowym Jorku grób płk. Ignacego Matuszewskiego i mjr. Henryka Floyar-Rajchmana - naszych zapomnianych bohaterów!
Skoro koledzy i dobrzy znajomi znaleźli się niemal we wszystkich resortach nowego rządu, to myślę, że najdalej za rok, kiedy ukaże się już biografia płk. Matuszewskiego mojego autorstwa, przeniesiemy obu ministrów do kraju i złożymy ich na Powązkach!”.
Obaj służyli w armii, pracowali w służbach specjalnych, dyplomacji i ministerstwie skarbu, więc siłą tylu resortów i służb uda się nam ich przenieść z Nowego Jorku do Polski! Tu nie pamięta o nich przysłowiowy >>pies z kulawą nogą<<, nie odwiedza konsul i ambasador RP, nie mówiąc już o delegacjach z Polski”.
 
Wencel: najwybitniejszy publicysta w historii Polski
 
Skąd ta cisza? Dlaczego postać Ignacego Matuszewskiego została w III RP zamilczana? Przecież to o nim, jako szefie polskiego wywiadu w czasie wojny polsko-bolszewickiej Józef Piłsudski powiedział: „Była to pierwsza wojna, którą Polska prowadziła od wielu stuleci, w czasie której mieliśmy więcej informacji o nieprzyjacielu niż on o nas”.
Do tego Matuszewski to postać barwna, człowiek skazany na karę śmierci zarówno przez bolszewików, jak i Niemców, poza tym mąż pierwszej polskiej mistrzyni olimpijskiej Haliny Konopackiej…
Czy nie jest tak dlatego, że przywrócenie pamięci Matuszewskiego może być dla III RP niemniej niewygodne, jak przywrócenie Polsce twórczości Józefa Mackiewicza, o które obóz niepodległościowy musiał stoczyć ze środowiskiem „Gazety Wyborczej” wieloletnią batalię?
Wojciech Wencel nazwał Matuszewskiego „najwybitniejszym publicystą politycznym w historii Polski”. Rzecz w tym, że w swej publicystyce przedstawiał on tezy, za które w III RP mógłby zostać skazany przez sąd, jak stało się w przypadku poety Jarosława Marka Rymkiewicza.

Ślub z mistrzynią olimpijską

Matuszewski został skierowany do Oddziału II Naczelnego Dowództwa WP, czyli wywiadu, nazywanego popularnie Dwójką. Podczas wojny z bolszewikami w lipcu 1920 roku został jego szefem. Po zwycięskiej wojnie z bolszewikami Piłsudski wypowiedział wspomniane słowa pochwały pod adresem kierowanej przez niego instytucji, która znacząco przyczyniła się do zwycięstwa na bolszewikami.
Po zwycięstwie nad bolszewikami Matuszewski dalej pracował w „Dwójce”. Ukończył w międzyczasie Wyższą Szkołę Wojenną i awansował do stopnia pułkownika dyplomowanego.
W 1921 r. objął funkcję attache wojskowego w Rzymie, gdzie pracował do 1926 r. W grudniu 1928 Matuszewski ożenił się z Haliną Konopacką, pierwszą polską mistrzynią olimpijską w lekkoatletyce. Ślub młodej pary odbył się 28 grudnia 1928 w Rzymie. Warto odnotować, że Matuszewski był także publicystą sportowym, zamieszczającym artykuły w „Przeglądzie Sportowym” i „Stadionie”.
W latach 1928-29 Matuszewski był z kolei posłem polskim w Budapeszcie. Z kolei w latach 1929 – 1931 ministrem skarbu w rządzie Kazimierza Świtalskiego.
W 1932 r. został naczelnym piłsudczykowskiej „Gazety Polskiej”. Jak duże było znaczenie jego publicystyki pokazuje fakt, że gdy z niej odszedł, jej sprzedaż spadła o połowę. W jednym ze swoich najważniejszych, o ile nie najważniejszym eseju „Wola Polski”, opublikowanym w 1941 r. w londyńskich „Wiadomościach” wspominać będzie swoją rozmową z Hamiltonem Armstrongiem, redaktorem naczelnym nowojorskich „Forreign Affairs”, która odbyła się niespełna dziesięć lat wcześniej. Matuszewski rekonstruuje w niej swoje ówczesne myślenie o Polsce.
Tłumaczył w niej Amerykaninowi, że postawa Zachodu, biernego wobec nadchodzących zagrożeń jest nieracjonalna: „Zrozumiałe jest stanowisko Rosji – Sowiety chcą rozpętania wojny i wiedzą, że osłabienie Polski jest pierwszym krokiem do tego. Można zrozumieć stanowisko Włoch – bo Włochy same boją się nacisku niemieckiego i pragną go skanalizować w kierunku wschodnim. Stanowisko rosyjskie może być określone jako nieetyczne, jako demagogiczne jeśli kto woli – ale daje się ono pojąć. Stanowisko włoskie jest krótkowzroczne, jest tchórzliwe, jest obliczone na krótką metę, ale jest w swojej słabości ludzkiej po ludzku logiczne. Natomiast nielogiczne jest w tej sprawie stanowisko tych, co naprawdę chcą zachowania pokoju – i oto pragną go wzmacniać przez podkopywanie fundamentów”.
Matuszewski próbował wytłumaczyć amerykańskiemu rozmówcy, na czym polega oryginalność polskiego doświadczenia: „Polska leży bowiem między dwoma olbrzymimi ludami, opętanymi przez demony. I Polska – samym swym istnieniem paraliżuje dwa imperializmy, których siły z daleka ocenić nie można”.
Starał się, by Amerykanin zrozumiał, że jego słowa nie są efektem jakiegoś nieracjonalnego mesjanizmu: „To nie jest nasza megalomania – to jest nasze nieszczęście. Nieszczęściem jest, że żyjemy na otwartym gościńcu historii, na wielkim rozdrożu dziejów. Ani to nasza wina, ani to nasza zasługa – to los nasz tylko. Ale przez krwawe próby, nauczył on nas rozumieć to, czego inni jeszcze nie rozumieją. Widzieliśmy z bliska, w ciągu stuleci, jak rodziły się rosły, potworniały te dwa polityczne uniwersalizmy. Bo to są dziś uniwersalizmy, tzn. są to imperializmy, dążące do ukształtowania na swoją modłę całego świata”.
 
Przeciwko „rozdwojeniu” patriotów
 
Droga polityczna, jako w Dwudziestoleciu przeszedł Matuszewski, jest niewątpliwie oryginalna. Jako minister skarbu na początku lat 30. spierał się z Piłsudskim. Po jego śmierci w 1935 r. na trwałe przeszedł do opozycji.
„Nie zgadzał się zarówno z polityką gospodarczą Kwiatkowskiego, jak i z całym systemem rządów po 1935 r.” – pisze Cenckiewicz. Był krytykiem sanacyjnej lewicy, zwolennikiem amerykańskiego liberalizmu gospodarczego oraz kary śmierci, co zbliżyło go do niektórych narodowców. „Mimo swojego pochodzenia nie potępiał radykalizmu ONR-u. Był realistą - doceniał siłę ideową młodzieży oenerowskiej, uważając, że trzeba się z nią dogadać” – pisze Cenckiewicz.
Inaczej niż ci piłsudczykowscy publicyści, którzy w zbliżeniu z narodowcami w drugiej połowie lat 30. widzieli coś „nieestetycznego” twierdził, że to zakończenie „rozdwojenia” wśród polskich patriotów, inspirowanego przez Rosję, którą uważał za wroga numer jeden. Pisał: „Polska oparła się politycznym rachubom tych Polaków, którzy próbowali jakąś wspólnotę polsko-rosyjską zorganizować. Oparła się wiedziona tym samym instynktem samozachowawczym. Tragiczny los Stanisława Augusta, spotykającego smutną śmierć w licho pozłacanym więzieniu Petersburga… los Wielopolskiego… odepchniętego przez własny naród… przykłady, że nie ma najmądrzejszej rachuby politycznej, którą można by prowadzić wbrew instynktom narodu. A wreszcie  - tak niedawno – życie Dmowskiego, odsuniętego aż do śmierci, mimo wszystkich wartości i atutów, od realnej władzy w Polsce zmartwychwstałej – czyż nie jest ponownym świadectwem, że nawet na niezrealizowanym programem zbliżenia z Rosją nie można igrać w Polsce? Rozdwojenie prądu narodowego i tysiące słabości, jakie stąd dla nas wynikły z tego właśnie źródła bierze swój początek. Ostateczne wyzwolenie z tej antynomii wymagało całego pokolenia”.
Zbliżył się w tym czasie do Stanisława Cata-Mackiewicza, redaktora wileńskiego „Słowa”, na którego łamach zaczął publikować. Przewidując wybuch wojny, rozpoczął kampanię na rzecz zwiększenia budżetu wojskowego. Jak pisze Cenckiewicz, prorokował też „rozstrzelanie” Rzeczpospolitej przez dwóch agresorów - Niemcy i Sowiety.

Pochwała polskiego szaleństwa
 
Matuszewski, odsunięty od służby państwowej przez rząd Sikorskiego, po kapitulacji Francji wyjechał przez Hiszpanię, Portugalię i Brazylię do Stanów Zjednoczonych, gdzie dotarł we wrześniu 1941 r.
W 1941 r. ukazał się w londyńskich „Wiadomościach” jego cytowany już esej „Wola Polski”. Pisał w nim: „Jeśli Polska się w ciągu tylu wieków nie weszła ani do wspólnoty rosyjskiej, ani do wspólnoty niemieckiej – to dlatego, że wejść do nich nie mogła. Nie mogła zaś dlatego, że od początku swego historycznego istnienia Polska należy do innej wspólnoty. Polska należy do wspólnoty zachodnioeuropejskiej, mimo że znajduje się na wschodzie. Kto wie czy ta antynomia nie jest główną przyczyną tragizmu jej losów”.
Podkreślał historyczną przynależność Polski do Zachodu: „Polska żyła – z daleka – tym samym życiem, jakim żyła Anglia, Francja, Włochy; Polska kształciła się na tych samych księgach, tych samych wzorach, tej samej Biblii i tym samym Plutarchu. To nie jest przypadek, że Uniwersytet Krakowski powstał w tym samym okresie, kiedy powstały Sorbona, Oxford, Padwa - i o tyle stuleci wcześniej niż Uniwersytet Petersburski”.
Padły tu niewątpliwie jedne z najważniejszych słów w jego publicystyce: „Są ludy, których poczucie wolności jest zaspokojone, kiedy posiadają wolność kulturalną, czy wolność gospodarczą. I być może, że takie odczuwanie w ich warunkach jest słuszne. Natomiast w warunkach polskich słuszne jest odczuwanie polskie. Bowiem tylko wolność polityczna, tylko niepodległość zabezpiecza Polaków przed zalaniem przez barbarzyństwo”.
Pisał to, co dla niego było jasne zawsze, a teraz stawało się widoczne dla innych: „Polska sąsiaduje z dwoma sąsiadami o całkowicie odmiennych od naszej kultury – kulturach, które my Polacy mamy prawo określić jako barbarzyńskie, bowiem znamy je dokładnie z zadawanych nam cierpień. Państwa te są olbrzymimi i zaborczymi systemami niewoli, czemu nikt zaprzeczyć nie może. To zaś, że są tym, to nie jest przypadek, lecz wynik długiego (i trudnego, albo zgoła niemożliwego do odwrócenia) procesu dziejowego. Jakiekolwiek więc uszczuplenie wolności politycznej Polski, jakiekolwiek ograniczenie jej niepodległości jest dla nas prostą drogą do całkowitej utraty wolności w ogóle. Tę prawdę Polacy odczuwają mocno i powszechnie”.
Matuszewski zauważał, że z takiej perspektywy polskie „szaleństwo” jawi się jako jedyna dla Polski możliwa droga, by barbarzyństwu nie ulec.

CZYTAJ WIĘCEJ: Szczątki bohaterów wróciły do Polski. TRANSMISJA
 
200 lat propagandy antypolskiej

Z pasją pisał o kampaniach niszczących wizerunek Polski na świecie: „Przecież propaganda antypolska trwa nieprzerwanie od lat niemal dwustu. Przecież zaczyna się od Katarzyny II i Fryderyka II – a kończy się na III Międzynarodówce i wszystkich piątych kolumnach narodowo – socjalistycznych świata. Kogóż tam nie ma wśród tych kupionych, albo ideowych oszczerców? Od genialnego nieuka, jakim był J.J. Rousseau, poprzez złośliwe kłamstwa Bakunina… poprzez naukowe wywody Kautsky’ego i kobiecą histerię Róży Luksemburg… aż do codziennego paszkwilu w »Humanité« albo periodycznego paszkwilu w »Daily Worker«, ciągnie się – zrodzone w buduarach najcyniczniejszej autorki świata – oskarżenie Polski o obskurantyzm, malowanie jej jako zacofanego państwa jezuitów, jako siedziby papistowskiej inkwizycji, znęcającej się nad każdym, kto myśli lub pracuje.
A równolegle biegnie inna, nie mniej konsekwentna nić propagandy. Z Rousseau sąsiaduje Metternich, z (…) Różą Luksemburg – Alfred Rosenberg, z »Humanité« – »Völkischer Beobachter«. Bo choć Bismarck dowodzi czegoś wprost przeciwnego niż Bakunin – cel jego jest ten sam: przekonanie opinii świata, że Polska istnieć nie może i nie powinna”.
Za prostacką uznawał logikę zgodnie z którą Polska musi iść „skoro nie z Rosją to z Niemcami”: „Oczywiście, Niemcy należą do wspólnoty zachodnioeuropejskiej. Oczywiście są jej współtwórcami. Ale nie chcą do niej należeć” .
W Ameryce współorganizował wraz z Wacławem Jędrzejewiczem i Henrykiem Floyar-Rajchmanem Komitet Narodowy Amerykanów Polskiego Pochodzenia (KNAPP) i Instytut Józefa Piłsudskiego.
W artykule „Ostatni krąg piekła” pisał o tragedii polskich Żydów z getta: „Te ulice zamienione dzisiaj w ostatni krąg piekła na ziemi – Krochmalna, Żelazna, Srebrna, Grzybowska – są ulicami naszego miasta, ścieżkami, po których biegło kiedyś i nasze życie. (…) Nie ma także Polaka, który by nie szukał tam myślą kogoś, zetknął go los, a związała przyjaźń. (…) Po trzykroć odpowiadamy żałobie narodu żydowskiego: jako ludzie – współczuciem, jako walczący – walką z wrogiem, jako Polacy – wolą opieki nad obywatelami Rzeczypospolitej”.
We wrześniu 1944 r. Matuszewskiego spotkał potężny cios – Niemcy rozstrzelali jego córkę Ewę, sanitariuszkę w pułku Baszta.
 
*Fragment tekstu, który ukazał się w miesięczniku „Nowe Państwo”
 

 



Źródło: Nowe Państwo

#MON #szczątki #historia #Henryk Floyar-Rajchman #Ignacy Matuszewski

Piotr Lisiewicz