Donald Trump zdobył 289 głosów elektorskich, Hillary Clinton - 218. Kandydat Republikanów pokonał reprezentantkę ugrupowania Demokratów, mimo iż per saldo poparło go mniej wyborców. Wszystko przez specyfikę ordynacji wyborczej w USA. Tymczasem gratulacje prezydentowi-elektowi ślą kolejni przywódcy.
W wyborach powszechnych obywatele udzielają poparcia poszczególnym elektorom, którzy zadeklarowali poparcie dla konkretnego kandydata na prezydenta i wiceprezydenta. O tym, kto zostaje głową państwa w Stanach Zjednoczonych nie decydują bezpośrednio wyborcy. Robi własnie to kolegium elektorów, które liczy 538 członków. Z każdego stanu pochodzi tylu elektorów, ilu ma on przedstawicieli w Kongresie. Liczba ta zależy zaś od liczby ludności.
Zasada wyborów w Ameryce jest prosta - ten, kto wygrywa w danym stanie, zgarnia wszystkie głosy elektorskie. De facto jest to więc głosowanie nie ogólnokrajowej - jak na przykład w Polsce, ale 51 oddzielnych wyborów.
Po wyborach elektorzy spotykają się w stanowych parlamentach i swoje głosy wysyłają do urzędującego przewodniczącego Senatu USA. On z kolei na wspólnym posiedzeniu obu izb Kongresu dokonuje otwarcia kopert i zliczenia głosów.
By zostać prezydentem USA, trzeba zdobyć co najmniej 270 głosów elektorskich. Już dziś rano było wiadomo, że Donald Trump zgromadził ich więcej. Został on 45. prezydentem Stanów Zjednoczonych, pomimo tego, że na kandydatkę Demokratów zagłosowało ponad 35 tysięcy osób więcej. Takie dane podają agencje po zliczeniu 96 procent głosów.
W sumie Trump zdobył 289 głosów, a Clinton - 218.
Do podobnej sytuacji doszło 16 lat temu. Al Gore zdobył wtedy 50 999 897 głosów, lecz przegrał z Georgem Bushem, którego poparło tylko 50 456 002 wyborców. Ten pierwszy uzyskał jednak 266 głosów elektorskich, podczas a Bush - 271. W ostatnich wyborach prezydenckich, w 2012 roku Barack Obama pokonał swojego republikańskiego kontrkandydata Mitta Romneya, zdobywając 332 głosy elektorskie.
Tymczasem do Trumpa napływają kolejne depesze gratulacyjne.
Prezydent Niemiec Joachim Gauck wyraził nadzieję, że nowy prezydent USA będzie kontynuował tradycję transatlantyckiej współpracy.
Przykładam wielką wagę do stosunków chińsko-amerykańskich i cieszę się na wspólną konstruktywną pracę na wszystkich polach na straży zasad wzajemnego szacunku - bez konfliktu, bez konfrontacji - i korzystnej dla obu stron
- powiedział prezydent Chin Xi Jinping w rozmowie telefonicznej z Trumpem.
Z kolei brytyjska premier Theresa May pogratulowała Donaldowi Trumpowi wygranej za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Źródło: se.pl,Polskie Radio,EWYBORY.EU,niezalezna.pl
#wybory prezydenckie #USA #Donald Trump
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
pb