Rozpoczynające się w środę w Dusznikach-Zdroju mistrzostwa Europy w biathlonie są okazją dla reprezentantów Polski na zajęcie wysokich lokat i zwiększenie pewności siebie przed najważniejszą imprezą sezonu - mistrzostwami świata w Pokljuce.
Walka o medale ME tradycyjnie odbywa się w przerwie między rundą Pucharu Świata i mistrzostwami globu. W niedzielę zakończyła się rywalizacja w Anterselvie, w której Polacy nie zachwycili, za to wcześniej, w Oberhofie, szóste miejsce w biegu na dochodzenie zajęła Monika Hojnisz-Staręga. To był jej najlepszy występ tej zimy.
Kiedy czujesz, że jesteś w stanie rywalizować z najlepszymi, ogarnia Cię pewnego rodzaju spokój i ulga. Rośnie wiara w wykonaną pracę, a przede wszystkim wzrasta wiara w samego siebie
- skomentowała wówczas najlepsza obecnie polska biathlonistka.
W mistrzostwach Europy tradycyjnie nie startuje światowa czołówka, która skupia się na treningach przed MŚ. Z "głośniejszych" nazwisk do zawodów zgłosili się m.in. Czech Michal Krcmar, Norweg Erlend Bjoentegaard, Niemka Franziska Hildebrand, była biegaczka narciarska Szwedka Stina Nilsson czy Ukrainka Wita Semerenko.
Dla biało-czerwonych impreza w Dusznikach-Zdroju jest elementem tych przygotowań, dlatego wystartują najlepsi w kraju. Obok Hojnisz-Staręgi zaprezentują się także m.in. Kamila Żuk, Magdalena Gwizdoń i Kinga Zbylut, a wśród mężczyzn m.in. Grzegorz Guzik i Andrzej Nędza-Kubiniec. Z powodów zdrowotnych zabraknie Łukasza Szczurka.
Dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury i Sportu Magdalena Kijanka zapewniła, że choć wyzwanie organizacyjne w dobie pandemii COVID-19 jest duże, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Mimo dodatnich temperatur nie zabraknie także śniegu, który został wyprodukowany sztucznie.
Jeżeli nie przydarzy się jakiś kataklizm, nic nie zagrozi mistrzostwom
– powiedziała Kijanka.
Na środę zaplanowano biegi indywidualne na 15 km kobiet i 20 km mężczyzn, czwartek będzie dniem przerwy. Później odbędą się jeszcze sprinty, biegi na dochodzenie, supermikst oraz sztafeta mieszana.