Przed początkiem turnieju kilku żużlowców zakwestionowało stan pilskiego toru, m.in. na jednej z prostych wystawał krawężnik, który ich zdaniem, zagrażał bezpieczeństwu uczestników.
"Wielu z nas przyjechało tutaj wiele kilometrów, niestety, tor nie został regulaminowo przygotowany. Nie chodzi tu o nawierzchnię, ale o bandy i krawężniki. To jest bardzo niebezpieczne. My osiągamy spore prędkości w trakcie jazdy. Podjęliśmy wszyscy taką, a nie inną decyzję, przykro nam bardzo z tego powodu"Miał o być święto żużla w Pile, rywalizacja o Złoty Kask,o przepustki do SGP ale zawodnicy zakwestionaowali stan toru i trudno się z nimi nie zgodzić. Wystający betonowy krawężnik, gwoździe z ogrodzenia, nierówna banda co grozi wywrotką jak zachaczysz podnóżkiem. Więc nie jadą? pic.twitter.com/GfwsGpRD5E
— Marcin Feddek (@MFEDDEK) 20 kwietnia 2019
- mówił zawodnik Fogo Unii Leszno Piotr Pawlicki na antenie Polsat Sport.
Ten mankament pilskiego stadionu nie jest jednak czymś nowym, a w tym roku odbyły się już dwie imprezy - mecz drugiej ligi oraz turniej eliminacyjny Złotego Kasku.
"To nie jest jednak dla mnie argument. Złoty Kask to druga impreza po mistrzostwach Polski, w Pile mieli ścigać się najlepsi zawodnicy w kraju. Nas żużlowców rozlicza się z każdej błahostki, detalu, a tu takie niedociągnięcie ze strony organizatora"
- dodał inny z uczestników Piotr Protasiewicz (Stelmet Falubaz Zielona Góra).
Finał Złotego Kasku miał być również kwalifikacją do międzynarodowych eliminacji do Grand Prix 2020 oraz tegorocznych mistrzostw Europy. W tej sytuacji o tym, kto będzie reprezentował Polskę na tych imprezach prawdopodobnie zadecyduje Główna Komisja Sportu Żużlowego wspólnie z trenerem kadry Markiem Cieślakiem.