Polskie siatkarki na piątym miejscu zakończyły udział w mistrzostwach Europy. W ćwierćfinale przegrały z Turcją 0:3. "Nie jesteśmy jeszcze żadną potęgą, co pokazały dwa najważniejsze mecze w tym turnieju" - ocenił były trener reprezentacji Jerzy Matlak.
Biało-czerwone po raz kolejny zostały odarte z marzeń przez reprezentację Turcji, która znów zamknęła im drogę do medalu mistrzostw Europy. Jak przyznał trener Jerzy Matlak, polskiej drużynie zabrakło przede wszystkim umiejętności utrzymania wyniku i dobrej gry w decydujących momentach.
W pierwszym i też w drugim secie robimy kilka kolejnych błędów i tracimy przewagę, którą ciężko wypracowaliśmy. Robimy mnóstwo głupot, co tak wysoko aspirującej drużynie jak nasza po prostu nie przystoi. Pod względem psychicznym i takim wolicjonalnym Turczynki sprawiały lepsze wrażenie, po prostu okazały się mocniejszym zespołem
– powiedział szkoleniowiec.
Matlak dodał, że największym mankamentem była jakość na lewym skrzydle. Martyna Łukasik i Olivia Różański często grały w kratkę, a spotkania z Turczynkami nie zaliczą do udanych.
Ten turniej obnażył naszą słabość na lewym skrzydle. Raz jedna zawodniczka grała trochę lepiej, raz druga. Ale przy 35-procentowym ataku i marnym przyjęciu, nie ma co liczyć, że wytrzymamy rywalizację na tak wysokim poziomie. Sama Magda Stysiak plus środkowe, które dobrze wczoraj zagrały, nie wystarczą. Jeśli chcemy tak na stałe dobić do czołówki światowej, to musimy mieć egzekutorki na skrzydłach – jak nie dwie, to chociaż jedną. Bo tam właśnie rozstrzygają się najważniejsze sprawy.
Duże nadzieje były też związane z powrotem do kadry Joanny Wołosz, która wcześniej przechodziła rehabilitację nadgarstka. Katarzyna Wenerska, która była pierwszą rozgrywającą podczas Ligi Narodów, na mistrzostwach na boisku pojawiała się dość rzadko.
Asia Wołosz uznawana jest za jedną z najlepszych rozgrywających na świecie, ale po kontuzji nie jest jeszcze w takiej formie, w jakiej mogłaby być. To, że nie trenowała sporo czasu z zespołem nie jest jakimś problemem, bo z większością dziewczyn grała już wcześniej. Ale brak treningów też wpłynął na jej dyspozycję. Nie sądzę, żeby to coś zmieniło, gdyby Kasia Wenerska weszła wcześniej na boisko i grała częściej. Jak wspomniałem, nie rozegranie było naszym problemem w tym turnieju
– zaznaczył Matlak, który w 2009 roku w Łodzi wspólnie z Piotrem Makowskim poprowadził reprezentację do brązowego medalu.
Przed turniejem oczekiwania wobec polskiej reprezentacji były wysokie. Apetyty rozbudziły występy w Lidze Narodów, w której podopieczne Stefano Lavariniego zajęły trzecie miejsce. Zdaniem Matlaka musimy pogodzić się z tym, że żeńska reprezentacja nie jest jeszcze potęgą, choć plasuje się w ścisłej czołówce zarówno na świecie, jak i w Europie.
Za wcześnie pojawiły się głosy, że mamy już wielką drużynę i staliśmy się kimś, z kim wszyscy muszą się liczyć. Oczywiście, trzeba nas już poważnie traktować, ale nie jesteśmy jeszcze żadną potęgą, co pokazały te dwa spotkania, najważniejsze w tych mistrzostwach. Wydawało nam się, że Serbia i Turcja to już są zespoły z naszej półki. Tymczasem my jeszcze na tę półkę nie weszliśmy. Nie potwierdziliśmy tego, choć w obu meczach nie byliśmy bez szans. Mamy to szczęście, że po wykluczeniu Rosji, w tej chwili w Europie jest najwyżej pięć mocnych zespołów, a my właśnie jesteśmy gdzieś na tym czwartym, piątym miejscu.