Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Rudyk chce utrzeć nosa Holendrom. "Niech na razie cieszą się swoją wielkością"

Mateusz Rudyk wysoko plasuje się w światowej czołówce kolarzy torowych, specjalizujących się w sprincie. Lepsi są jedynie Holendrzy Harrie Lavreysen i Jeffrey Hoogland. Polak postawił sobie cel na nadchodzące igrzyska w Tokio: „dobrze byłoby utrzeć im nosa”.

Mateusz Rudyk / twitter.com/TrackWorldCup

Na początku marca stanął obok nich na trzecim stopniu podium mistrzostw świata w Pruszkowie, a w październiku w mistrzostwach Europy w Apeldoorn sytuacja się powtórzyła. Holendrzy dominowali też w trzech pierwszych zawodach Pucharu Świata sezonu 2019/20, ale nie startowali w grudniu w Nowej Zelandii i Australii. Rudyk wykorzystał to, odnosząc dwa zwycięstwa. Zaimponował zwłaszcza w Brisbane, gdzie wynikiem 9,428 s znacznie poprawił własny rekord Polski na 200 metrów ze startu lotnego.

Mam wrażenie, że zbliżam się do Holendrów. Wynik 9,4 to praktycznie to samo, co jeżdżą Lavreysen i Hoogland. Jeszcze nie wiem, czy będę szykować 100 procent formy na mistrzostwa świata w Berlinie, czy też poczekam do igrzysk w Tokio i dopiero tam pokażę wszystko, na co mnie stać. Niech na razie cieszą się swoją wielkością

- powiedział Rudyk.

24-letni zawodnik Stali Grudziądz jest już praktycznie pewny startu w Japonii, ale drużyna sprinterów musi jeszcze utrzymać ósme miejsce w rankingu, ostatnie premiowane kwalifikacją olimpijską. Zadecydują o tym finałowe zawody Pucharu Świata w kanadyjskim Milton (24-26 stycznia) oraz MŚ w Berlinie (26 lutego - 1 marca).

Wróciliśmy z Australii szczęśliwi. W drużynie dwa razy zajęliśmy drugie miejsce i pobiliśmy rekord Polski, po raz pierwszy schodząc poniżej 43 sekund. Czuliśmy na treningach, że forma idzie w górę, że jest dobrze, choć nie do końca wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Najważniejsze, że udało się zdobyć dużo punktów do kwalifikacji olimpijskich

- ocenił.

Torowcy powrócili do kraju 17 grudnia i po dwóch dniach wolnego musieli wykonać na torze w Pruszkowie minicykl treningowy. Do domów na święta rozjechali się dopiero w poniedziałek.

Kadra sprinterów spotka się ponownie w Pruszkowie już w piątek.

"Świat nie śpi, więc my też musimy ciężko pracować. Na odpoczynek przyjdzie czas dopiero po igrzyskach w Tokio" - podsumował Rudyk.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Mateusz Rudyk

redakcja