Tymoteusz Puchacz ma problem z przebiciem się do składu Unionu Berlin, a w sieci zawrzało po opublikowaniu zdjęcia piłkarza z nowym tatuażem. Reprezentant Polski zdecydowanie odpowiedział w mediach społecznościowych na zarzuty.
W sobotnim meczu Bundesligi pomiędzy Unionem Berlin a Bayernem Monachium Robert Lewandowski zdobył dwa gole i pobił swój rekord bramek zdobytych w jednym roku (w 2021 ma już 56 goli w klubie i reprezentacji).
Bawarczycy wygrali 5:2, a w kadrze gospodarzy zabrakło Tymoteusza Puchacza i Pawła Wszołka. Puchacz, który do Berlina trafił niedawno z Lecha Poznań, nie może na razie przebić się do składu zespołu, a tymczasem w sieci pojawiło się zdjęcie sugerujące, że zamiast grą w piłkę zajmuje się robieniem sobie kolejnego tatuażu.
Tak dzisiaj był mecz Unionu. XD pic.twitter.com/S7XMoixUKk
— Dział skautingu Lecha Poznań (@DziaLecha) October 30, 2021
22-letni boczny obrońca stanowczo odniósł się do zarzutów w mediach społecznościowych.
Muszę sprostować, bo ludzie szerzą farmazon, a farmazon potem się niesie, a mi to niepotrzebne. A propos tego, że nie było mnie na meczu mojego klubu: oczywiście, że byłem na meczu mojego klubu. Zdjęcia pochodzą z Berlina. Zarówno treningu, jak i tatuażu
- napisał Puchacz na Instagramie.
Piłkarz odniósł się także do drugiej kontrowersyjnej fotografii, która pojawiła się w internecie. Widać na niej Puchacza z kolegami, a część komentatorów zasugerowała, że uczestnik Euro 2020 powinien się skupić na treningach w Unionie, zamiast grze w piłkę z kolegami.
Druga sprawa, prują się też ludzie, że ja zamiast z drużyną, to z kolegami gram w piłkę. Ja wiem, że nie każdy profesjonalnie uprawia sport, ale są takie momenty, w których można ruszyć głową i zdać sobie sprawę, że są też dni wolne, gdzie nie ma treningu w klubie. Wtedy mogę pozwolić sobie na trening dodatkowy
- dodał Puchacz.