PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Mecz Lech Poznań - Legia Warszawa. Derby Polski czy derby nienawiści?

Starcia Lecha Poznań z warszawską Legią są nazywane Derbami Polski, ligowym hitem, i nic dziwnego, że od lat podnoszą ciśnienie kibicom obu drużyn. Nieważne jaką pozycję w tabeli zajmują aktualnie rywale, zawsze jest to pojedynek podwyższonego ryzyka tak na boisku, jak i na trybunach. Szczególnie dla fanów "Kolejorza" to najważniejsze spotkanie w sezonie. W Wielkopolsce mówi się, że można przegrać z każdym, tylko nie z Legią. Tego się nie wybacza. A wszystko przez nienawiść jaką darzą się sympatycy obu klubów.

Lech Poznań - Legia Warszawa
Lech Poznań - Legia Warszawa
fot. Ekstraklasa

Niedzielny mecz w Poznaniu, choć Legia ma 22 punkty przewagi nad gospodarzami i będzie rozgrywany przy pustych trybunach, i tak mocno działa na wyobraźnię kibiców. Dlaczego fani tych zespołów tak się nie cierpią? Przypomnijmy pięć konfrontacji, które zapoczątkowały, a potem pielęgnowały wzajemną wrogość.


9 maja 1980 roku

Finał Pucharu Polski, od którego wszystko się zaczęło. Na boisku legioniści zdemolowali "Kolejorza" wygrywając 5:0. Jedną z bramek dla drużyny z Łazienkowskiej zdobył... wielki idol poznańskich kibiców Mirosław Okoński, który wtedy w Legii odbywał służbę wojskową. Ale zmagania piłkarzy były tylko dodatkiem do horroru, który rozegrał się przed, w trakcie i po meczu. Od bladego świtu na ulicach Częstochowy trwała regularna wojna pomiędzy kibicami obu drużyn. Po latach wyszło na jaw, że w walkach zginęli ludzie. Wtedy jednak komunistyczne władze zatuszowały ten fakt. W każdym razie, kiedy kibice ostatecznie zasiedli na trybunach, na stadionie aż roiło się od znanych z brutalności i bezwzględności funkcjonariuszy ZOMO. Choć milicjantów były setki, to chuligani znów wszczęli burdy. -

Na trybunie honorowej siedziała moja żona z dzieckiem. Potem opowiadała mi, że zamiast patrzeć na mecz, tylko osłaniała głowy – swoją i synka przed śmigającymi w powietrzu butelkami

– opowiadał czołowy wtedy obrońca Legii Adam Topolski, który w tamtym meczu strzelił pięknego gola z ponad 30. metrów. Zamieszki na trybunach sprawiły, że nerwowo było również na boisku. W 25. minucie Paweł Janas tak niefortunnie próbował wybić piłkę, że zamiast w futbolówkę trafił w głowę gracza Lecha Ryszarda Szpakowskiego, który stracił przytomność i został karetką odwieziony do szpitala. Tam stwierdzono u niego wstrząśnienie mózgu.


17 listopada 1995 roku

Ostatnia kolejka rundy jesiennej Ekstraklasy. Mecz został rozegrany w piątek, bo Legia chciała mieć więcej odpoczynku przed spotkaniem z norweskim Rosenborgiem Trondheim w Lidze Mistrzów, które czekało podopiecznych Pawła Janasa już w następną środę. To było szczególne starcie dla napastnika „wojskowych” Jerzego Podbrożnego, który kilka miesięcy wcześniej trafił na Łazienkowską właśnie z "Kolejorza".

Kiedy wjeżdżaliśmy na stadion, to zobaczyłem wielki napis na murze „Podbrożny, Bóg wybacza. Kibice nigdy

 - powiedział w rozmowie z „Niezależną.pl” popularny „Gumiś”, który grając w Lechu dwukrotnie zdobył koronę najlepszego strzelca Ekstraklasy.

W trakcie gry, każde moje dojście do piłki było kwitowane przeraźliwymi gwizdami z trybun. Choć w Lechu zostawiłem sporo zdrowia, to fani szybko o tym zapomnieli. Po transferze do Legii stałem się w Wielkopolsce wrogiem publicznym numer jeden. Kilka tygodni wcześniej, kiedy zdawałem mieszkanie w Poznaniu, to ktoś niezmywalną farbą wymazał mi całą maskę samochodu

– opowiadał nam Podbrożny. I to właśnie pan Jerzy w końcówce, strzałem głową, uratował remis dla drużyny ze stolicy. - To trafienie raczej nie przyniosło mi w Poznaniu popularności – śmiał się napastnik.


1 czerwca 2004 roku

I znowu finał Pucharu Polski. Tym razem rozgrywany w formule mecz i rewanż. W pierwszym spotkaniu poznaniacy wygrali 2:0 po dwóch trafieniach Piotra Reissa. W rewanżu Legii nie udało się odrobić strat. Po golu Piotra Włodarczyka, warszawianie zwyciężyli tylko 1:0. W pamiętny Dzień Dziecka katastrofalny w skutkach błąd popełnili organizatorzy finału, czyli działacze PZPN, którzy zwycięzców dekorowali, nie na boisku jak zazwyczaj, a na trybunach. Do świętujących piłkarzy Lecha przedarła się grupa pseudokibiców Legii, którzy zaczęli ich popychać i ściągać złote medale.

To był koszmar. Kilku kolegów straciło cenne trofea. Na szczęście ja swój medal ocaliłem

– wspominał jeden z uczestników tamtego spotkania, pomocnik „Kolejorza” Łukasz Madej. Co ciekawe wygrana w Pucharze Polski była pierwszym trenerskim sukcesem prowadzącego wtedy Lecha Czesława Michniewicza. Dziś trenera Legii.


3 maja 2011 roku

Tej daty mieszkańcy Bydgoszczy nie zapomnieli przez lata. Nad Brdą w finale krajowego pucharu Legia po rzutach karnych pokonała Lecha 5:4. W regulaminowym czasie był remis 1:1. Decydującą o wygranej "jedenastkę" wykorzystał Jakub Wawrzyniak. Ale boiskowe emocje były niczym, w porównaniu z tym, co działo się przed meczem na ulicach miasta, a potem na trybunach.

Dość powiedzieć, że udające się na stadion grupy zantagonizowanych kibiców obrzucały się petardami. W powietrzu fruwały kamienie, które trafiały w okna okolicznych mieszkań. Po golu Wawrzyniaka kibice Legii wpadli na boisko i zaczęli świętować z piłkarzami, po czym udali się w kierunku sektorów zajmowanych przez fanów z Poznania. Ci, zdemolowali ogrodzenie i przedostali się na murawę. Doszło do regularnej bitwy. W pewnym momencie na bieżni oddzielającej trybuny od boiska, kilku zwyrodnialców w szalikach Lecha zaatakowało ekipę jednej z telewizji. Bandyci przewrócili na ziemię i skopali młodziutką reporterkę i towarzyszącego dziennikarce operatora kamery. Sytuację uspokoiła dopiero interwencja oddziałów szturmowych policji wyposażonych w armatkę wodną i helikopter. Legię poprowadził do zwycięstwa Maciej Skorża, który w 2015 roku zdobył mistrzostwo Polski z Lechem, a teraz ma ponownie związać się z "Kolejorzem".


9 kwietnia 2017 roku

Do Poznania zawitał Kasper Hamalainen. Przez kilka lat ulubieniec kibiców „Kolejorza”, tym razem na stadion przy Bułgarskiej przemknął się chyłkiem. Nie jechał do Wielkopolski autokarem z drużyną, tylko został dowieziony prywatnym samochodem przez jednego z pracowników stołecznego klubu.

Fin grał w Lechu przez blisko trzy lata. W tym czasie zdobył dla „niebiesko – białych” 33 gole w 100. występach. Kiedy w grudniu 2015 roku oznajmił, że nie przedłuży kontraktu i chce kontynuować karierę w ojczyźnie, piłkarski Poznań ogarnęła żałoba. Rozpacz bardzo szybko zmieniła się w złość, bo „Hama” na początku stycznia 2016 roku podpisał trzyletnią umowę ze znienawidzoną w Wielkopolsce Legią. Wściekli kibice przychodzili na treningi i grozili piłkarzom Lecha ostrym „wpierd...em”, jeśli któryś z nich, dopuści się tak strasznej zdrady jak Hamalainen. Wrogość poznaniaków do piłkarza była tak wielka, że czekali pod hotelem, w którym miała kwaterować drużyna Legii, by „odręcznie” pokazać mu, co myślą o jego postępowaniu.

Sam mecz był świetnym widowiskiem. Prowadzenie dał „Kolejorzowi” Tomasz Kędziora. Wyrównał inny obrońca – Maciej Dąbrowski. Mijała 85. minuta, kiedy na boisko z ławki rezerwowych wszedł Hamalainen. Powitał go stek wyzwisk i ogłuszająca kakofonia gwizdów. Skromny i cichy poza boiskiem chłopak z Turku pokazał, że ma charakter i niesamowicie mocną psychikę. W czwartej minucie doliczonego czasu gry, z lewej strony w pole karne Lecha dośrodkował Czech Adam Hlousek, a „Hama” wyprzedził obrońców i kapitalną główką zapewnił Legii wygraną 2:1.

A po latach w wywiadzie z Piotrem Koźmińskim z portalu WP Sportowe Fakty, tak wracał do tamtych wydarzeń:

Nie było tak, że po tym strzale nagle tysiąc myśli zaczęło mi krążyć po głowie. Emocje były, z wiadomych względów, bardzo duże. I szczerze mówiąc, w tamtych sekundach starałem się przede wszystkim zachować spokój, aby właśnie emocje nie wzięły góry. I to mi się udało. Tak naprawdę w pełni cała ta sytuacja zaczęła do mnie docierać po kilku dniach, gdy o tym wszystkim wciąż myślałem. W tamtej chwili, po golu, chodziło mi głównie o to, żeby zachować chłodną głowę

– powiedział Kasper.


Dziś do burzliwej, pełnej dramatów i wzajemnej nienawiści, historii starć obu wielkich, w skali krajowej drużyn, zostanie dopisany kolejny rozdział. Obyśmy po latach wspominali ten mecz jako emocjonujące, pełne wrażeń, pięknych akcji i goli widowisko, a nie obustronne boiskowe złośliwości i chamskie zagrania zwaśnionych rywali.

Mecz Lech Poznań - Legia Warszawa rozpocznie się o godzinie 17:30.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Legia Warszawa #Lech Poznań #derby #szlagier #piłka nożna #liga polska #ekstraklasa

albicla.com@ Piotr Dobrowolski