Piłkarze Legii Warszawa pokonali w Gdańsku Lechię 1:0 w 27. kolejce PKO BP Ekstraklasy i są bardzo blisko obrony mistrzowskiego tytułu. O cennym zwycięstwie przesądził gol z rzutu karnego Tomasa Pekharta, lidera klasyfikacji strzelców.
Piłkarze Legii bliscy są wywalczenia 15. w historii, a drugiego z rzędu mistrzostwa Polski. Stołeczną drużynę może jedynie zdetronizować Raków Częstochowa – podopieczni trenera Marka Papszuna tracą co prawda do lidera już 10 punktów, ale mają też spotkanie zaległe. Szansę na tytuł straciła natomiast Pogoń, która w niedzielę uległa w Mielcu Stali.
W Gdańsku, podobnie jak w wygranej 1:0 ostatniej potyczce w Gliwicach z Piastem, w zastępstwie zawieszonego za czerwoną kartkę trenera Czesława Michniewicza warszawian poprowadził jego asystent Przemysław Małecki.
W pierwszej połowie przewagę mieli przyjezdni, ale golkiper Lechii musiał interweniować tylko dwa razy. W 12. minucie Dusan Kuciak obronił uderzenie byłego zawodnika gdańskiej drużyny Filipa Mladenovica, ale do większego wysiłku zmuszony został w 33. minucie, kiedy składną akcję legionistów zakończył groźnym strzałem Luquinhas.
Poza tym w 13. minucie piłkę nad poprzeczką posłał Pekhart, a w 39. minucie podobnie niecelnie uderzył Mateusz Hołownia. Bojaźliwie grający gospodarze po raz pierwszy zagrozili rywalom dopiero w 59. minucie. Po długim zagraniu błąd popełnił Hołownia, który źle obliczył lot piłki, przejął ją Flavio Paixao, ale strzał kapitana biało-zielonych zatrzymał się na słupku.
🆕 Dla kogo jaki medal? Kto zaraz za podium? Kto pożegna się z #Ekstraklasa?
— PKO BP Ekstraklasa 😷 (@_Ekstraklasa_) April 25, 2021
Tak dużo pytań, tak mało czasu do końca sezonu 😜 pic.twitter.com/lX9nr7tQpx
W 71. minucie Legia objęła prowadzenie. Po nieczystej interwencji Mario Malocy, który „wjechał” wślizgiem w Luquinhasa, sędzia podyktował rzut karny, a z 11. metrów Kuciaka pokonał Pekhart. To 22. ligowe trafienie, w tym siódme z karnego, czeskiego napastnika, który pewnie zmierza po tytuł króla strzelców ekstraklasy.
W drugiej połowie piłkarzom przyszło rywalizować przy dość intensywnych opadach ciężkiego, mokrego śniegu i kilka minut po wznowieniu gry arbiter zarządził nawet wymianę piłki na lepiej widoczną pomarańczową. A ofiarą śliskiej nawierzchni mógł zostać Łukasz Zwoliński. W 83. minucie napastnik Lechii znalazł się sam przed golkiperem Legii, ale Boruc ubiegł go i wybił nogą piłkę na róg. A sunący po murawie Zwoliński z impetem uderzył żebrami w słupek – na szczęście po interwencji lekarskiej wrócił do gry.