Kibice Realu Madryt mają prawo być wściekli. "Królewscy" nie pierwszy raz w tym sezonie zawiedli, chociaż tym razem ta porażka jest bardzo bolesna, bo oznacza utratę szansy na zdobycie Pucharu Króla. Podopieczni trenera Zinedine Zidane'a sensacyjnie ulegli na wyjeździe trzecioligowemu zespołowi UD Alcoyano po dogrywce 1:2 w 1/16 finału rozgrywek. Kopciuszkowi w ograniu giganta nie przeszkodziło nawet to, że mecz kończył w osłabieniu po czerwonej kartce Ramona Lopeza.
"Królewscy" na zdobycie Pucharu Hiszpanii czekają od 2014 roku i jeszcze poczekają. Real Madryt w środę zagrał w mocno eksperymentalnym składzie, bez wielu wiodących zawodników i od początku miał kłopoty z ambitnymi gospodarzami, którzy w poprzedniej rundzie wyeliminowali Huescę.
Faworyt objął prowadzenie krótko przed przerwą. Gola zdobył brazylijski stoper Eder Militao, który wykorzystał dośrodkowanie swojego rodaka Marcelo. To pierwsze trafienie w barwach "Królewskich" obrońcy pozyskanego półtora roku temu z FC Porto.
Ekipa z Alcoy nie zamierzała jednak rezygnować i w 81. minucie wyrównał obrońca Jose Solbes. W dogrywce najpierw drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką został ukarany napastnik miejscowych Ramon Lopez, a po pięciu minutach gry w osłabieniu Juanan zdobył drugą bramkę dla trzecioligowca.
Kolejna historyczna wpadka
- zatytułował relację z meczu dziennik "AS", a gazeta "Marca" skomentowała:
Bohaterskie Alcoyano z 10 zawodnikami w dogrywce lepsze od Realu. Madrycie, co za wstyd!
"AS" zwrócił też uwagę, że to już drugie z rzędu niepowodzenie zespołu ze stolicy, po ubiegłotygodniowej porażce z Athletic Bilbao 1:2 w półfinale Superpucharu Hiszpanii.
Ze słynnego charakteru Los Blancos nic już nie zostało. Magia Zinedine'a Zidane'a jako trenera przestała już chyba działać do reszty. Ten kwiat jest coraz bardziej zwiędnięty
- to jeden z medialnych komentarzy.
Emocje i wzruszenia nie krył bramkarz zwycięzców Jose Juan:
Brak mi słów, tak jestem podekscytowany. Były momenty w meczu, że bardzo cierpieliśmy, ale przetrwaliśmy i podnieśliśmy się. To coś niewiarygodnego. Byłoby oczywiście wspaniale, gdybyśmy dotarli do finału, ale teraz musimy zacząć skupiać się na spotkaniu z... Orihuelą.