Kamil Glik mecz ze Szwecją rozgrywał na środkach przeciwbólowych. Mimo kontuzji filar obrony Biało-czerwonych wytrzymał na boisku do końca i cieszył się z awansu Polaków na mistrzostwa świata w Katarze.
Polscy piłkarze po raz pierwszy od 48 lat pokonali w meczy o stawkę Szwecję i po wtorkowym zwycięstwie 2:0 w Chorzowie awansowali na mundial w Katarze. Mocnym punktem defensywy był w polskim zespole - niemal tradycyjnie - Kamil Glik. Chociaż 34-letni zawodnik Benevento cierpiał z powodu kontuzji, to rozegrał pełne 90 minut.
Pewnie w tym sezonie już nie zagram. Czuję, że przynajmniej kilkanaście dni będę musiał odpocząć
- powiedział Glik w rozmowie z TVP.
Mnie nic poza tym meczem nie interesowało. Liczyło się tylko tu i teraz. To był nasz mecz dziesięciolecia i go wygraliśmy. Jestem mega szczęśliwy
- dodał obrońca.
Biało-czerwoni pokonali zespół Trzech Koron, a bramki na Stadionie Śląskim zdobyli Robert Lewandowski i Piotr Zieliński. Glik przyznał, że marzył o awansie z drużyną narodową na kolejny wielki turniej.
Spełniłem kolejne marzenie. Dla mnie to jest czwarty kolejny awans - jestem dumny z siebie i z naszej drużyny
- zakończył Glik.