Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

3-0 to nie jest bezpieczny wynik. Przekonał się o tym Lech Poznań

Jagiellonia przegrywała w stolicy Wielkopolski już 0:3, ale zdołała wywieźć jeden punkt strzelając wyrównującego gola z rzutu karnego w szóstej minucie doliczonego czasu gry. Drużyna z Podlasia objęła prowadzenie w tabeli ekstraklasy.

Lech - Jagiellonia 3-3
Lech - Jagiellonia 3-3
https://twitter.com/sport_tvppl

Ten pojedynek pierwotnie miał zostać rozegrany 13 sierpnia, ale na prośbę poznańskiego klubu został przełożony. Podopieczni Johna van den Broma chcieli wówczas jak najlepiej przygotować się do dwumeczu 3. rundy eliminacji Ligi Konferencji ze Spartakiem Trnava.

Oba zespoły ostatnio spisywały się bardzo dobrze, nic zatem dziwnego, że obaj szkoleniowcy desygnowali do gry niemal takie samej jedenastki, jak w podczas weekendowych spotkań. Van den Brom wystawił identyczny skład, co w meczu z ŁKS-em, z kolei trener gości Adrian Siemieniec dokonał tylko jednej zmiany – Dominika Marczuka zastąpił Kristoffer Hansen.

Spotkanie ułożyło się idealnie dla gospodarzy. Spora grupa kibiców nie zdążyła jeszcze wejść na stadion, a Lechici prowadzili już 1:0. Białostoczanie zaskoczeni agresywnym pressingiem poznaniaków stracili piłkę przed swoim polem karnym. Piłkarze Lecha szybko wymienili piłkę, a Adriel Ba Loua przymierzył niezwykle precyzyjnie.

„Kolejorz” poczuł wiatr w żagle, nadal wysoko atakował zawodników Jagiellonii, którzy mieli sporo kłopotów z wyjściem z własnej połowy. Gospodarze szukali drugiego gola, ale brakowało dokładnego ostatniego podania. Po 20 minutach podopiecznym Siemieńca udało się przenieść ciężar gry na połowę rywala. Niezłą okazję miał Taras Romanczuk, który wyszedł zza placów obrońców i zabrakło mu centymetrów, by trącić piłkę przed Bartoszem Mrozkiem. Golkiper Lecha dobrze „przeczytał” tę sytuację i w porę wyszedł z bramki. W kolejnej akcji Adrian Dieguez z ostrego kąta posłał piłkę nad poprzeczką.

Potem tempo meczu nieco spadło, ale "Kolejorz" kontrolował przebieg meczu. Pod koniec pierwszej odsłony Mikael Ishak podwyższył wynik z uderzeniem z półwoleja, choć Zlatan Alomerovic mógł zdecydowanie lepiej interweniować.

Jagiellonia z większym animuszem zaatakowała po przerwie, ale Lech jakby tylko na to czekał. Ba Loua przejął piłkę tuż za linią środkową i pognał samotnie na bramkę Alomerovicia. Iworyjczyk, mimo asysty Mateusza Skrzypczaka, nie zmarnował okazji.

Wydawało się, że trzeci gol zgasi nadzieje gości, ale ci szybko odpowiedzieli. Najpierw Ishak źle rozegrał nieźle zapowiadający się kontratak, a po chwili wielopodaniowa akcja Jagiellonii zakończyła się precyzyjnym strzałem Hansena. Piłkarze „Jagi” odzyskali wigor, a w grze poznaniaków pojawiał się nerwowość. Tym bardziej, że kolejne sytuacje stwarzane przez gości były coraz groźniejsze. Po rzucie wolnym z wykonywanym z boku pola karnego doszło do zamieszania na przedpolu bramki Mrozka. Piłka trafiła pod nogi Skrzypczaka, który z pięciu metrów, między nogami obrońców skierował ją do siatki. Radość obrońcy Jagiellonii była bardzo stonowana, bo jest on wychowankiem Lecha, a jego ojciec Mariusz pełni obowiązki kierownika drużyny.

Podopieczni Siemieńca przejęli inicjatywę, a Lech sprawiał wrażenie, jakby opadł z sił. Gospodarze nie radzili sobie ani w ataku pozycyjnym, ani z kontry, nie potrafili też uspokoić gry i często faulowali przeciwników. Wydawało się, że lechici dowiozą skromne prowadzenie do ostatniego gwizdka Damiana Sylwestrzaka, tym bardziej, że białostoczanie też w końcówce byli mało dokładni w rozgrywaniu akcji.

W czwartej minucie doliczonego czas gry Alan Czerwiński chwycił za koszulkę próbującego dojść do piłki Dominika Marczuka. Takie sytuacje nie umkną uwadze VAR-u i wrocławski arbiter po obejrzenie powtórek podyktował rzut karny. Bartłomiej Wdowik nie pomylił się z 11 metrów, choć Mrozek był bliski obrony.

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP, Twitter.com

#Lech Poznań #Jagiellonia Białystok #ekstraklasa #piłka nożna

tm