Lech Poznań dwukrotnie prowadził w meczu ze Śląskiem, ale wywiózł z Wrocławia tylko punkt. Obie drużyny strzeliły w sumie pół tuzina goli, a bohaterem spotkania był Szwed Mikael Ishak, który zdobył dwie bramki i po trzech meczach ma już na koncie cztery trafienia w Ekstraklasie.
Kolejorz przyjechał na Dolny Śląsk bez Kamila Jóźwiaka, który pakuje już walizki i szykuje się do transferu do angielskiego drugoligowca - Derby County. Mimo poważnego osłabienia na skrzydle, lechici najbardziej groźni byli właśnie wtedy, gdy atakowali bokami boiska. W 7. minucie goście ruszyli z szybką kontrą. Jakub Moder podał na skrzydło do Michała Skórasia, a ten kapitalnie obsłużył Mikaela Ishaka, którego w polu karnym zostawili bez opieki obrońcy Śląska. Szwed nie spudłował.
To była dopiero zapowiedź emocji i strzeleckiej kanonady. "Wojskowi" wyrównali już pięć minut później. Waldemar Sobota dośrodkował z rzutu rożnego, do futbolówki najwyżej wyskoczył Piotr Celeban i trafił do siatki. Dla środkowego obrońcy było to 35 trafienie w Ekstraklasie.
Trzeba pracować na treningach. W przeszłości trenowałem judo, to też pomaga. Aha,przed meczem muszę koniecznie ogolić głowę. To przynosi mi szczęście - wyjaśnił Celeban, zapytany o sekret znakomitej skuteczności.
GOOOOOOOOL! PIOTR CELEBAN!
— Śląsk Wrocław (@SlaskWroclawPl) September 12, 2020
______
12' #ŚLĄLPO 1:1 pic.twitter.com/jrQnaTZ56v
W 16. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie. W zamieszaniu pod bramką Filipa Bednarka najwięcej zimnej krwi zachował francuski napastnik wrocławian Mathieu Scalet. Poznaniacy reklamowali faul na Ishaku, który wrócił , by pomóc kolegom z obrony. Sędzia Piotr Lasek zdał się na VAR i po wideo weryfikacji uznał gola dla Śląska.
To rozsierdziło Lecha. najpierw Ishak, a potem Dani Ramirez jeszcze przed przerwą wyprowadzili przyjezdnych na prowadzenie 3:2. Hiszpan po trafieniu do siatki schował pod koszulką piłkę, dedykując tym samym gola żonie, która jest w ciąży.
🕕 45'+2 ⏸️ Do przerwy prowadzimy po bramkach Mikaela Ishaka i Daniego Ramireza.
— Lech Poznań (@LechPoznan) September 12, 2020
__ #ŚLĄLPO 2:3 pic.twitter.com/DRVpUarPob
Pięć minut po przerwie fatalnie we własnym polu karnym zachował się Tymoteusz Puchacz, który wyciął Lubambu Musondę. Z karnego na 3:3 pewnym strzałem wyrównał Robert Pich. Dla Słowaka, który latem długo wahał się czy przedłużyć kontrakt ze Śląskiem, było to trzecie trafienie w tym sezonie.
Tymek najpierw trafił w piłkę. Zresztą Musonda zachował się fair i powiedział nam, że faulu nie było. Sędzia jednak nie cofnął swojej decyzji. Bądźmy ludźmi, a nie cyborgami, którzy opierają się wyłącznie na VAR-ze - nie krył zdenerwowania lechita Filip Bednarek.
W końcówce szalę na korzyść Kolejorza mógł przechylić Ishak, ale trafił w poprzeczkę.