"Miałem nogi, żeby wygrać" - przyznał Michał Kwiatkowski na mecie drugiego etapu Tour de Pologne w Karpaczu. Polski kolarz zajął trzecie miejsce, przegrywając o cztery sekundy ze Słoweńcem Matejem Mohoricem i Portugalczykiem Joao Almeidą.
Na podjeździe do mety na Orlinku pierwszy atakował Rafał Majka z Belgiem Lennartem van Eetveltem, a Kwiatkowski jechał w drugiej grupce. Około 250 metrów przed metą dwaj uciekający kolarze zostali doścignięci. Przyspieszyli z kolei Mohoric i Almeida, którzy z niewielką przewagą dojechali nad ośmioosobową grupą. Etap wygrał Słoweniec i został liderem wyścigu.
"Miałem nogi, żeby wygrać, ale nie udało się. W końcówce podjazdu na Orlinek było wiele było przyspieszeń, co nie za bardzo mi odpowiadało. Zapiekło mnie. Chyba miałem trochę więcej kwasu mlekowego niż inni. Mohoric i Almeida dobrze wyczuli moment do ataku"
Zapytany, czy spróbuje odwrócić kartę na poniedziałkowym królewskim etapie do Duszników-Zdroju, odpowiedział: "Znam te podjazdy, Zieleniec i inne. Zobaczymy, co będzie. Niech Michał Gołaś (dyrektor sportowy ekipy Mohorica, Bahrain-Victorious -red.) bierze teraz to na klatę. Spada na nich duża odpowiedzialność, żeby kontrolować wyścig. Zobaczymy, czy będą w stanie się wybronić".
Z kolei Mohoric przyznał, że obawiał się ataku Rafała Majki.
"Etap nie był zbyt trudny, ale finisz owszem. W końcówce czułem się bardzo dobrze. Trochę się denerwowałem, gdy zaatakował Majka z zawodnikiem z ekipy Lotto, ale zbliżaliśmy się szybko, a Damiano Caruso zrobił bardzo dobrą pracę, kasując ucieczkę Rafała"