Polski bokser Adam Kownacki spotkał się we wtorek wieczorem na nowojorskim Greenpoincie z swoimi sympatykami. Przewidywał, że wygra najbliższą walkę z Chrisem Arreolą, która ma go przybliżyć do pojedynku o tytuł w wadze ciężkiej. Jak zapewniał, będzie to dobry boks.
Okres dzielący go od pojedynku z Amerykaninem pochodzenia meksykańskiego 3 sierpnia w Barclays Center polski pięściarz wykorzystuje na ostatnie sparingi. Następny tydzień przeznaczy na regenerację, odpoczywanie.
W czasie spotkania w polskiej restauracji Amber Steak House połączonego z konferencją prasową mówił, że w przygotowaniach przykładał się zwłaszcza do doskonalenia uników przed ciosami. Zaprzeczył jakoby miał specjalny plan walki.
Będę robił to, co zawsze. Będę szedł do przodu i szukał nokautu.
Pytany, czy odpowiada mu styl walki przeciwnika odparł, że będzie to ciekawe przede wszystkim dla kibiców.
Obaj idziemy do przodu, będziemy się bić i będzie to na pewno dla publiczności fajna walka
– zapowiadał.
Szczególną uwagę, tłumaczył, będzie musiał zwracać na ciosy podbródkowe Arreoli i strzec się jego prawej ręki. Określił to jako najlepszą broń rywala.
Wychowałem się na nim, oglądałem jego walki, kiedy jeszcze byłem młodszym chłopakiem. Myślę, że tę walkę wygram i będzie to dobry boks.
Jak przyznał fakt, że pojedynek odbędzie się w mogącym pomieścić do 19 tys. widzów Barclays Center na Brooklynie ma dla niego znaczenie:
Wychowałem się na Greenpoincie, jest to jakby mój drugi dom. Walka w Barclays Center będzie już moją dziewiątą w tej sali i lubię tam walczyć.
Takiej walki życzymy Kownackiemu 3. sierpnia z Arreolą
Zdaniem Kownackiego do odniesienia sukcesu jest niezbędna przede wszystkim ciężka praca i koncentracja. Doping widowni uznał za bardzo istotny. Mobilizuje go, żeby dać jeszcze więcej z siebie. Nie chciał natomiast wypowiadać się na temat dalszego etapu swojej kariery.
Na razie muszę się skupić na walce 3 sierpnia. Nie mogę tego lekceważyć. Muszę wygrać, a dopiero później będę myślał co dalej
– powiedział Kownacki, który przyznał że ma bardzo niewielki wpływ na wybór przeciwników. Uzależniał to od decyzji promotorów. Akcentował, że najbardziej motywuje go rodzina:
Syn jeszcze jest w brzuszku. Przyjdzie na świat 2 sierpnia i na to czekam.
W wypełnionej szczelnie polskimi i amerykańskimi fanami restauracji pięściarz rozmawiał, rozdawał autografy i fotografował się z swoimi entuzjastami. Kroił też ogromny okolicznościowy tort z zapowiedzią pojedynku i zdjęciami obu sportowców.