Tylko osiem celnych rzutów za dwa punkty oddali koszykarze Brooklyn Nets w przegranym u siebie meczu z New York Knicks 82:94. Tak nieskutecznego występu w lidze NBA nie widziano od 1950 roku. Wówczas nie obowiązywał jeszcze 24-sekundowy limit na oddanie rzutu.
Pierwotnie czwartkowe derby Nowego Jorku miały być transmitowano w ogólnoamerykańskiej stacji telewizyjnej, ale ostatecznie zmieniono ramówkę. Bez wątpienia okazało się to dobrym posunięciem, bo na grę obu zespołów patrzyło się z trudem.
Szokująca nieskuteczność Brooklyn Nets w przegranym u siebie meczu z New York Knicks
Nets za dwa punkty trafili tylko w ośmiu na 38 prób. Wynik próbowali gonić rzutami "za trzy", ale w tym elemencie nie było lepiej - tylko 13 z 50 było celnych. Skuteczność z gry wyniosła ostatecznie 26,9 proc., co jest najsłabszym wynikiem w tym sezonie.
Naszym celem było, aby rywale nie osiągnęli bariery stu punktów. Przy naszej fatalnej dyspozycji w ataku okazało się to jednak nie mieć znaczenia. To był występ zasługujący na wyśmianie
- przyznał Spencer Dinwiddie. Rozgrywający Nets jako jedyny w zespole zdobył więcej niż 10 punktów, dokładnie 25.
Knicks to jedna z najsłabszych obecnie drużyn, ale tak kiepsko dysponowanego rywala nawet oni zdołali pokonać. Do zwycięstwa poprowadził ich Julius Randle, który zdobył 33 punkty. Marcus Morris dołożył 22 pkt. Obaj trafili więcej rzutów z gry niż cała ekipa Nets.