Po 14 latach przerwy Legia znów gra w koszykarskiej Ekstraklasie, ale pierwszy mecz w Warszawie po tak długiej przerwie przegrała. Widać wyraźnie, że Legia to wciąż pierwszoligowiec, który dopiero uczy się zasad panujących w PLK. Zieloni Kanonierzy ulegli Asseco Gdynia 76:87 (20:23, 19:19, 20:27, 17:18).
Mecz toczył się w wyjątkowej scenerii. Na Torwar, gdzie warszawianie rozegrają w sezonie zasadniczym osiem meczów, przyszło aż 3,5 tysiąca kibiców Legii i sympatyków koszykówki. Był głośny doping i oprawa, a na trybunach pojawili się przedstawiciele piłkarskiej Legii - prezes Dariusz Mioduski, wiceprezes Jarosław Jankowski, piłkarze Michał Kopczyński, Jarosław Niezgoda i Łukasz Moneta oraz siatkarz Onico Warszawa - Andrzej Wrona.
- Nasi zawodnicy rzadko mają okazję grać przed taką publicznością, jaką ma Legia. Były obawy, czy wytrzymamy to psychicznie - przyznał trener Asseco Przemysław Frasunkiewicz.
Jego koszykarze zszokowani nieco pogłosem w huczącej hali zaliczyli co prawda falstart, tracąc na początku kilka punktów, ale szybko się pozbierali i prezentowali dużo lepiej od gospodarzy. W pierwszej kwarcie legionistów punktował Dariusz Wyka, później rolę lidera wziął na siebie Krzysztof Szubarga, który poprowadził Asseco do zwycięstwa. Sam zdobył 13 punktów, osiem razy asystując kolegom, a na minutę przed końcem spotkania ostatecznie odebrał nadzieje gospodarzom, trafiając za trzy. Skutecznością imponował też Przemysław Żołnierewicz, który zakończył mecz z double-double (17 pkt, 10 zbiórek).
W Legii najlepsi byli Mateusz Jarmakowicz i Tomasz Andrzejewski, słabo natomiast zagrali Amerykanie Isaiah Wilkerson i Jobi Wall, którzy przed sezonem dołączyli do drużyny jako kluczowe wzmocnienia. Na parkiecie zabrakło niestety Hiszpana Jorge Bilbao, który nabawił się kontuzji barku i będzie operowany. W jego miejsce Legia będzie chciała zatrudnić nowego podkoszowego.
- Mieliśmy plan na ten mecz, nie trafiliśmy jednak zbyt wielu rzutów osobistych i z dystansu. Zdarzały nam się dobre 3-4 minuty, ale potem przychodził gorszy moment. Nie mieliśmy w swoich szeregach takiego zawodnika jak Szubarga, który mądrze poprowadziłby naszą grę. Wilkerson kilka razy zachował się nie tak jak powinien, dlatego w ostatnich minutach rozgrywał Łukasz Wilczek - wskazał przyczynę porażki trener Legii Piotr Bakun. To druga przegrana warszawian w PLK – na inaugurację ulegli w Szczecinie Kingowi.