Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Sport

Piotr Myszka rozczarowany po finale w Tokio: "Kurczę, coś tu jest nie tak"

Piotr Myszka nie krył rozczarowania po finale wyścigu windusurfingowej klasy RS:X na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Polak miał dużą szansę na medal, ale został wraz z dwoma innymi czołowymi uczestnikami regat zdyskwalifikowany za falstart.

jm

W ostatnim wyścigu na igrzyskach olimpijskich w Tokio za falstart oprócz Piotra Myszki zostali zdyskwalifikowani także Francuz Thomas Goyard oraz Włoch Mattia Camboni, z którymi Polak walczył o medalowe pozycje.

Reklama

Troszeczkę dziwna sytuacja, szczerze mówiąc. Jeśli 30 procent stawki ma indywidualny falstart, to - kurczę - coś tu jest nie tak. Bo my walczymy tu o medale i jeśli wydarzyła się taka sytuacja, to wyścig się przerywa...

- nie krył rozczarowania Myszka.

Wydawało mi się, że to będzie tylko Włoch, którego jako pierwszego zdjęto. Mówię sobie: "ok, jestem bezpieczny, można powiedzieć, że mam już prawie medal". Po czym mijają dwie minuty i mnie ściągają z trasy. Niewiarygodne - ja i Włoch wylatujemy z wyścigu. Wówczas jeszcze nie jest tak źle - w tym sensie, że tak się zdarza. Ale potem zdejmują Francuza, który prowadzi wyścig i to praktycznie po całym kółku. To już jest dziwna sytuacja. Ale sędzia podjęła decyzję, że wyścig był kontynuowany i tyle. Szkoda bardzo. Jestem lekko rozczarowany, bo już się witałem z gąską, a tu zabrali mi zabawki...

- relacjonował po zakończeniu zmagań Polak.

Przed finałem Myszka zajmował czwarte miejsce, co sprawiło, że - jak sam stwierdził - taktyka była dość prosta.

Musiałem atakować Francuza i Włocha. Nie mogłem sobie po prostu wystartować i płynąć, gdzie chcę - tylko atakować, jeżeli jest taka możliwość. Nie miałem wielkiego pressingu na start - tak, żeby ktoś mnie wywiózł na ten falstart. Spokojnie sobie wystartowałem, bez jakiegoś ryzyka... Tak mi się przynajmniej wydawało. Tym bardziej, że wszystko miałem sprawdzone i wiedziałem, gdzie ta linia startu jest. Tym bardziej byłem więc zdziwiony, że tak przestrzeliłem z tym falstartem

- przyznał czwarty zawodnik igrzysk w Rio de Janeiro. Jednocześnie jednak argumentował, że nie mógł zachować się zbyt asekuracyjnie.

Flota rusza i każdy chce być pierwszy. Wiedziałem, że Włoch (trzeci przed wyścigiem finałowym - red.) jest dobrym zawodnikiem i będzie tak robił, więc też nie mogłem zostać i czekać na tym starcie. Nie spodziewałem się, że będzie taka sytuacja, iż wywalą aż tyle osób z tego wyścigu.

Myszka nigdy czegoś takiego nie przeżył

Szkoda. To decyzją sędziowska, nie ma od tego odwołania. To trochę trudne do zrozumienia dla oglądających, dlaczego w czasie wyścigu zdejmują tylu ludzi walczących o medale. To już nie jest indywidualny falstart, tylko chodzi o grupę

- przekonywał zawodnik, który 25 lipca świętował 40. urodziny.

Wyścig powinien być przerwany, to była walka o medale. Ale to tylko moje prywatne zdanie, które kompletnie nie ma znaczenia.

jm

Reklama