Po meczu kibice Stali nagrodzili swoich piłkarzy burzą braw. To były podziękowania za walkę, za charakter i wielką ambicję, jaką zaprezentowali ligowi nowicjusze w starciu z rutynowaną ekipą Górnika. Co prawda beniaminek z Mielca przegrał, ale wstydu swoja grą na pewno nie przyniósł.
To spotkanie mogło mieć zupełnie inny przebieg, gdyby w dziewiątej minucie Andrea Prokić wykorzystał okazję i strzelił gola. A miał przed sobą już tylko bramkarza z Zabrza. Mimo wszystko cieszę się, że zespół zachował zimną krew i do końca szukał szans na zdobycie przynajmniej honorowej bramki - pochwalił swoich zawodników trener Stali Dariusz Skrzypczak.
Na tle zdeterminowanych rywali Górnicy imponowali spokojem i konsekwencją. Podopieczni Marcina Brosza sprawiali wrażenie, jakby byli przekonani, że gol dla nich jest tylko kwestią czasu. I w 36. minucie wreszcie się doczekali. Mocno z 10. metrów głową uderzył kapitan Ślązaków Paweł Bochniewicz i dobrze dysponowany bramkarz Stali Rafał Strączek musiał wyciągać piłkę z siatki. Spory udział w trafieniu Bochniewicza miał Bartosz Nowak, który z rzutu rożnego dośrodkował wprost na głowę stopera zabrzan. Dla Nowaka przyjazd do Mielca był podróżą sentymentalną, bo w poprzednim sezonie, jeszcze w I lidze, był jednym z liderów "stalówki".
Fajnie, że mogłem tu wrócić, ale teraz jestem zawodnikiem Górnika i robię wszystko żebyśmy wygrali. W piłce nie ma sentymentów - stwierdził Nowak.
CAŁY ŚWIAT JUŻ WIE ... ‼️
— Górnik Zabrze (@GornikZabrzeSSA) August 28, 2020
⚪️??
⏱️ 90+5' #STMGÓR 0:2
Górnicy wywożą z Mielca komplet punktów ‼️
? DZIĘKUJEMY ‼️ pic.twitter.com/mI613MqVnf
Dla Pawła Bochniewicza mógł to być ostatni gol w barwach Górnika. O obrońcę mocno zabiega holenderski SC Heerenveen.
Zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Przychodząc do Górnika z Udinese nie ukrywałem, że będę chciał jeszcze spróbować swoich sił za granicą. Na razie spokojnie czekam na rozwój wypadków - wyznał w telewizyjnym wywiadzie kapitan zabrzańskiego klubu.
Trzy minuty po przerwie goście trafili na 2:0. Rzadkiej urody strzałem sprzed pola karnego popisał się 22-letni Gambijczyk Assana Manneh. Pomocnik przyjął piłkę, przełożył ja na lewą nogę i z chirurgiczną precyzją posłał tuż przy słupku do siatki. Nawet kibice gospodarzy brawami nagrodzili kunszt tego uderzenia.
W końcówce zakotłowało się w polu karnym przyjezdnych, ale ostatecznie Paweł Tomczyk nie zdołał pokonać Martina Chudego. Na ligową przerwę, spowodowaną meczami reprezentacji Polski, Górnik uda się jako lider Ekstraklasy. W dwóch meczach zabrzanie zdobyli sześć punktów i strzelili sześć goli. W Zabrzu rośnie siła, która zmieni układ sił w futbolowej elicie?